Wydawać posiłek – Łukaszowe pięciominutówki na poniedziałek 31 października 2022

Tekst ewangelii: Łk 14, 12-14

Jezus powiedział do przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił: “Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.


Wydatek – zarobek


Zapraszamy Pana Jezusa do siebie, na każdej Eucharystii, w czasie każdej modlitwy, którą zanosimy. Są to momenty szczególne i chwile codzienności, ważne okazje i te bez okazji, ot takie zaproszenia. Chcemy z Nim przebywać na co dzień. Pragniemy, by zasiadł przy naszym stole.

W języku polskim jest proste i piękne określenie, które tłumacz ewangelii zastosował, a mianowicie wydawać obiad albo wieczerzę. Owo wydawać niesie w sobie cały wachlarz znaczeń. Wydawać to urządzić ucztę, zaplanować ją, przygotować, zaprosić gości. Wydawać to także ponieść koszty tej uczty.

Z tym ostatnim znaczeniem wiąże się zachęta Pana Jezusa, by w tym wydawaniu nie było oglądania się za odpłatą. Takie zaproszenie do stołu nie jest inwestycją finansową. Zakładam zyski. Wtedy jest spotkanie, ale biznesowe, a nie serca do serca. Mam w tym czy owym interes, dlatego tak czynię. Nawet w imię wzniosłych idei, które rozgłaszam naokoło.


Kogo zapraszam?


Dlatego należy postawić sobie pytanie: Kogo tak naprawdę zapraszam? Od odpowiedzi na nie zależy tak wiele. Pan Jezus zwrócił się do przywódcy faryzeuszów, tego, który Go zaprosił dziwnym na tamte jak i nasze czasy stwierdzeniem: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów.

Przecież tak z reguły wygląda nasze zasiadanie za stołem. Są w jakiś sposób bliscy. To z powodu bliskości zapraszam ich do siebie, bo owo zaproszenie-wydanie kolacji jest – czy chcę czy nie, czy jestem świadom tego czy też nie – pozwoleniem na wejście-do-mnie.

Tak oto przychodzi kolejny element wydawania, a mianowicie wydaję siebie dla tych, których zaprosiłem. W ostatecznym rozrachunku do tego winno zmierzać spotykanie się. Daję siebie. Daję kawałek siebie. Jak to powtarzał jeden ze Świętych. Bądź jak chleb, do którego każdy może podejść i ułamać sobie kawałek.


Na uczcie Pana


Jesteśmy na wieczerzy Pańskiej, na którą Jezus nas zaprosił! Jesteśmy za stołem Pańskim, gdzie Pokarmem jest Ten, który zaprasza, nasz Zbawiciel. Wydał taką Ucztę dla mnie, dla nas. Wie dobrze, że nie możemy, że nie jesteśmy w stanie Mu odpłacić, choć, jak to napisał Pascal: Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a człowiek odpłacił Mu tym samym. Z dozą uszczypliwości dodałbym z nawiązką.

Jesteśmy tutaj, by spożywać Chleb Życia wiecznego. Za darmo. Bez płacenia. Nie trzeba Go wiele spożywać. Synowie i córki nie idą na posiłek do ojca płacąc na jego zakończenie rachunek. Tenże został już zapłacony, wyrównany. Bo oto Ojciec niebieski wydał swojego Syna Jednorodzonego, aby każdy kto w Niego wierzy nie umarł, ale miał życie wieczne.

On nas zaprosił? Kogo? Nas. Jacy jesteśmy? Ubodzy, ułomni, chromi i niewidomi. Nie mam nic co bym mógł Tobie dać, Panie, ale jestem, bo bez tej Uczty umrę. Jestem ułomny w swoim myśleniu, decydowaniu, mówieniu i działaniu, lecz bez tego Pokarmu ma ułomność wzrastać będzie. Ledwo co chodzę, a i tak się potykam na drodze. Tudzież słabo widzę. Nie mam jak się Tobie odwdzięczyć. Tylko moją obecnością!


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ