Wybór w twoich rękach – Mateuszowe pięciominutówki na wtorek 20 lipca 2021

Tekst ewangelii: Mt 12, 46-50

Gdy Jezus przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim rozmawiać. Ktoś rzekł do Niego: “Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą pomówić z Tobą”. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: “Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?” I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: “Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką”.


Można przyjść i stać na dworze


Oto jedna z możliwości. Przyjść i stać na dworze. Rozwijając, można przyjść i stać z boku. Obserwator to ktoś, kto nie uczestniczy, jest a jakoby go nie było. Takowy nie ma za bardzo ruchu, bo nie może ingerować. To takie udawanie uczestnictwa.

Jest także możliwość kibica. Co robi? Kibicuje. Obserwuje innych i im dopinguje, zachęca do uczestnictwa, wręcz wymaga większego zaangażowania od piłkarzy i działaczy. Jeszcze bardziej. Jeszcze mocniej. Z coraz większym poświęceniem. Tyle, że nie odnosi tego do siebie samego. Nie uczestniczy w meczu, choć jest tak blisko boiska.

Jeszcze pozostaje grecka, a dokładnie rodem z Areopagu ateńskiego postawa, a mianowicie posłuchamy cię innym razem. Czym spowodowana? Ja wiem lepiej. Nikt nie będzie mnie pouczał. Nie pozwolę zburzyć sobie świętego spokoju. Nie wejdę w dynamikę.

Cóż możemy? Niewiele. Pomodlić się i tyle. Jednakże te postawy mają wpływ dosyć przemożny na otoczenie.


Zaryzykujesz?


Pierwsze ryzyko jakie podjąłeś to przyjść do Pana Jezusa! Być może nie zdawałeś sobie sprawy z tego, co się może dokonać. Nie przewidziałeś możliwych skutków. Bo oto zostałeś wybity z rytmu, zaskoczony przez Pana, bo On zaprasza cię do stołu, abyś usiadł i posłuchał i spożył wieczerzę. Bo oto zostałeś zaproszony, by zejść z trybun i wejść na boisko, by rozegrać mecz dla Pana! Bo oto zostały poruszone twoje pozycje obronne, okopane i zabezpieczone nietykalne przestrzenie, wydarzenia, relacje. Nie spodziewałeś się tego? Jak uczniowie z Emaus powtarzamy: a myśmy się spodziewali.

Może w tym kontekście zaryzykuj jeszcze raz: podejdź jeszcze bliżej i powiedz, że chcesz z Nim porozmawiać. Nie rozmówić się, by powiedzieć, że nie tak się umawialiśmy. Tylko pogadać. Bo jak chcę z kimś się spotkać to przychodzę do Niego. Uwierz, że On jest w centrum twej drogi. Jeśli twierdzisz, że na peryferiach to oznacza, żeś ty tam jest, żeś utracił łączność z centrum. On stoi w domu, a nie na dworze. Czeka na ciebie w domu, twoim domu. Gra na boisku, choć to nie jest zabawa. Uczestniczy w twoim życiu nawet jeśli Go nie widzisz.

Za kogo się uważasz względem Niego? Za matkę? Za brata? Za kolegę? Za przyjaciela? A może za nic-nie-wartego człeka? Nie-godnego grzesznika? Umiłowane dziecko? Brawo! Zaprawdę, każda odpowiedź jest dobra jeśli zostaje przedstawiona Jezusowi. On podejmie ją z wielką ochotą. Jakże Bóg lubi z nami rozmawiać, przebywać, nie gdzieś na wyimaginowanych „miejscach”, a bardziej w twoim domu, na twoim terenie. Wystarczy Go zaprosić do siebie!


Za twoją zgodą


Chcę, żeby przyszedł w gości czy też zaproszę Go do zamieszkania ze wszystkimi tegoż zamieszkania konsekwencjami. W pierwszym bowiem przypadku nic albo niewiele się zmieni w mym życiu, w drugim już nie będzie tak jak było przedtem. I być nie może.

Człek jest istotą kreatywną, twórczą, rzekłbym rozwojową. Rozwój zaś to wzrost, patrzenie w dal z podniesioną głową i wyprostowanym kręgosłupem. To, co może nastąpić to doświadczenie kryzysu, owego nic już nigdy nie będzie takie samo. Nie mam żadnego zabezpieczenia, bo wszystko oddałem w Jego ręce. W języku greckim pierwszym znaczeniem słowa crisis jest właśnie rozwój. Dziś pada zaproszenie do podjęcia kryzysu, do podjęcia rewolucji, która przychodzi wraz z przyjęciem Jezusa do swego domu, posadzenia Go w godnym miejscu, by mógł nauczać, przemawiać i… przemieniać.

Jednakże bez twej zgody, bez twojego przyzwolenia nie przestawi ni jednej rzeczy. I nie chodzi ni o dom, ni o sprzęty w nim, ni o twe zabezpieczenia, ni o cnoty czy wady… idzie o to, by przylgnąć do Niego, taki jaki jestem i tam, gdzie jestem… o przyjęcie Go do swego życia. Po co? By dotarło jeszcze mocniej, bardziej, głębiej i lepiej: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ