Przejrzenie w spojrzeniu – medytacja biblijna na święto Stanisława Kostki – 18 września 2021

Tekst ewangelii: Łk 2, 41-52

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: “Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: “Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.


Nic na oślep…


Kontemplując Bożą obecność (a więc i działanie, a nie tylko działanie) dochodzi człowiek do wniosku (i tu trzeba dużej dawki pokory), że Bóg nie działa na oślep, że Jego podchodzenie nie jest miotaniem się na wzór ryb w sieci czy wyrzuconych na brzeg lub też zwierząt zamkniętych w pułapce. Bóg nie robi nic na oślep! Wiemy co się stać może, gdy ktoś tak właśnie podchodzi do spraw, gdy uderza na oślep (a to oznacza, że uderza z zamkniętymi oczami).

Powraca obraz jakże znany, a mianowicie ścieżka górska po której idzie osoba w kierunku danego szczytu. Widzi drogę do najbliższego zakrętu i… nie ma pojęcia co tam za zakrętem znajdzie, a może, dla przykładu spotkać się oko w oko z niedźwiedziem czy wilkiem lub też schodzącym z gór wędrowcem. Tylko Bóg zna drogę do końca. Patrzy z lotu ptaka i widzi jak zmierzam na szczyt.

Po ludzku tak często niestety jesteśmy przekonani, że to bez sensu, że to bez celu, że to na oślep jakoś idzie w życiu. I mamy ku temu powodu. I znajdujemy argumenty na potwierdzenie owej tezy. Jednak to jest po ludzku patrzenie i wyciąganie wniosków. Patrzymy na koniec własnego nosa i myślimy, że tam kończy się wszechświat. Tymczasem, zapewniam, iż nie kończy się w tym konkretnym miejscu, wydarzeniu czy osobie.


Niewidoczne ślady


Modlimy się słowami psalmu: Twoja droga wiodła przez wody, Twoja ścieżka przez wody rozległe i nie znać było Twych śladów (Ps 77,18). Czy to oznacza, że na oślep? Żadną miarą! To, że nie widać śladów nie znaczy, że nikt nie przeszedł. I znowu bardzo znany i często używany obraz stóp na plaży. Idąc z Panem Jezusem widzę dwa ślady – odciski stóp Pana Jezusa i moich. W trudnościach oglądam się i widzę tylko jeden ślad. Płaczę, narzekam, wyrzucam. Obym usłyszał: niosę cię na (w) ramionach.

Gdy rozważamy drogę Świętych to wielu z nich szło po omacku (nie tylko patrząc z zewnątrz, ale i w każdym z nich było to doświadczenie). Wydawało się, że po omacku. Jakże do takowych momentów pasują słowa psalmu 23 o przechodzeniu przez ciemną dolinę. W ciemnościach niewiele widać, a jeśli nawet to jest to widzenie zaburzone (z reguły wyolbrzymione).

Zaiste, wspomniani Święci uczą nas (i sami podczas ziemskiej wędrówki tego się uczyli) odkrywać obecność Bożą w swym życiu, tę obecność, która nie zostawia śladów w wielu przypadkach. I jednocześnie powtarzają z uporem maniaka: Chociaż bym przechodził przez ciemną dolinę zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Tak. Ciemności chcą pochłonąć człowieka, które osaczają. Jednakże w nich jest obecny Bóg.


Spojrzenie na drogę i w drodze


Wydarzenie z dwunastoletnim Jezusem w świątyni i Jego rodzicami ziemskimi opowiada właśnie o uporządkowanym spojrzeniu na drogę. Nie rozumiem, a wyruszam na Jego słowo. Jak to uczynił św. Piotr zarzucając sieci na Jego słowo, jak to zrobili uczniowie zostawiając wszystko i wyruszając w drogę z Nim. Genialnym wręcz stwierdzeniem podsumował to ewangelista Łukasz pisząc w stosunku do Maryi, Matki Pana: Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.

Z czasem na oślep odkrywane jest jako kolejny etap, z chaosu wyłania się kosmos (porządek). Byle tylko z jednej strony być w sprawach Ojca, a z drugiej powracać do Nazaretu i być posłusznym w tej ziemskiej wędrówce. Przy Bogu zdobywamy bystrość spojrzenia i umysłu. Potrafimy słuchać i zadawać pytania. Umiemy też pozostać niezauważeni trwając w sprawach Ojca. Byle tylko zaufać Bogu i uczynić pierwszy krok. Bez tego ruchu nie będzie żadnego poruszenia.

Tylko przed Ojcem nie będzie zmącenia umysłu. Syn nie przeciwstawia się przykazaniom Bożym. On idzie do źródła i tam czerpie i stamtąd wie co i kiedy podejmować, a co zostawiać. Poszukiwania trwać będą i to trzy dni. Trzeba umrzeć, by zmartwychwstać. Śmierć nie kończy wędrówki. Ona jest bramą, wejściem do wieczności. Ruszmy więc w ziemską wędrówkę z wołaniem ad maiora natus sum, do większych, do wyższych, do głębszych rzeczy się narodziłem, a ziemia jest przestrzenią do czynienia postępów w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ