Tekst ewangelii: Mt 7, 7-12
Jezus powiedział do swoich uczniów: “Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków”.
Po prośbie
Jałmużna opiera się na prośbie. Mówi się, że ktoś idzie po prośbie. Wyraża swoją potrzebę i prosi o wsparcie. Czy liczy na wysłuchanie? Tak. Inaczej by nie prosił. Czy dostanie to, o co prosi? Nie wiadomo. Patrzymy tak często na jałmużnę z punktu widzenia dającego. Spójrzmy także z perspektywy tego, kto prosi. Czasami zachowujemy się jak niektórzy ludzie, którzy wkurzają się i powtarzają: przecież powinien widzieć, że potrzebuję! A czemu nie powiedzą? Bo czują się upokorzeni? Przecież nie proszę na zasadzie żądania, pretensji czy należy mi się, bo gdyby było tak to raczej o jałmużnie mowy być nie może.
Przykładem jałmużniczej prośby jest ewangeliczny chory człowiek leżący u bram domu bogacza. Przysłowiowy Łazarz, który nie miał nic oprócz choroby, a ta nie pozwalała mu na żadną pracę. O co prosił? O resztki, które spadały ze stołu bogacza, a ucztowano tam nieustannie. Ktoś by powiedział upokarzające. Czy aby na pewno? To by mu wystarczyło. Jednak nikt go nie słyszał, nikt go nie widział, a przechodzili obok. Zapewne odwracali głowy, a nos przysłaniali chusteczkami z perfumami, bo zapach raczej do przyjemnych nie należał.
Wiemy, że w Kościele są zakony żebracze. Dziś już praktykuje się taką formę jałmużny o wiele rzadziej. Dawniej żyły tylko z tego, co uzbierali. Czy tak naprawdę nie żyjemy z jałmużny? Każdy dar zstępuje z góry, od Ojca świateł, pisze do nas Apostoł Jakub. Cóż masz, czegoś byś nie otrzymał? – dodaje św. Paweł. Obyśmy o tym nie zapomnieli. Jesteśmy żebrakami na tej ziemi. Żyjemy z łaski! Na szczęście z łaski Bożej otrzymujemy zbawienie!
Proszenie – dawanie
Zauważmy, że Pan Jezus nie mówi do nas o dawaniu, co wydaje się być fundamentalnym wymiarem jałmużny i nim jest. Żeby dać trzeba mieć – i to jest zdanie, które trzeba było nam rozważać w tym czasie. Zaprasza nas dziś Bóg do proszenia, do żebraniny. Żebrakami jesteśmy i trzeba nam prosić. Albowiem tylko ten, co prosi otrzymuje; ten, kto szuka znajduje; ten, kto puka do drzwi zastanie je otwarte. Nie ma innej drogi!
Prośba jest wyrazem tego, kim jesteśmy, owej podstawowej zależności jaka jest między ojcem a dzieckiem. Dziecko jest zależne i wcale mu z tym nie jest źle. Dzięki postawie dziecka potrafię prosić i umiem otrzymywać (przyjmować). Wszak wiele razy już słyszałem, że nie będę żebrał, nie chcę jałmużny. To co chcesz, skoro potrzebujesz? Należy ci się? A niby dlaczego? Nie prosisz. Nie szukasz. Nie pukasz. To dlaczego miałbyś mieć (otwarte)?
I pojawia się drugi wymiar jałmużny, a mianowicie dawanie. Jeśli nie przeżyję i nie żyję tym pierwszym (dziecko, które prosi; podróżny, który szuka drogi) to nie będę umiał dzielić się. Czemuż to? Bo nie będę widział, co mam (nie widzieli Łazarza, mimo że leżał przed ich oczyma) lub też będę się bał, że mi zabraknie (podszept złego ducha) i zamknie się moja dłoń, ściśnie kurczowo.
DNA jałmużnicze
Skoro syn prosi o chleb to wie i wierzy, że go otrzyma. Nawet mu do głowy nie przyjdzie, że ojciec mógłby mu podać kamień. Tak samo prosząc o rybę nie znajdzie w dłoni węża. Prosi, bo potrzebuje. Zauważmy, że nie prosi o najnowszy model komórki czy komputera, że przedmiotem prośby nie jest ostatni krzyk mody. Chleb i ryba to podstawy istnienia. I otrzymuje! Gdyby prosił o kamień to dostałby go? Żadną miarą. Tudzież gdyby prośba dotyczyła węża. Bo ojciec umie dawać dobre dary swoim dzieciom. Mądry rodzic nie rozpuszcza swoich dzieci. By nie okazało, że rozpuścił je w kwasie przyjemności, wygody i nieodpowiedzialności.
Jałmużna jest wpisana w nas! Zakodowana w naszym DNA. Jakże musielibyśmy zniszczyć siebie, żeby doszło do sytuacji, w której nie chcemy się dzielić. Doszliśmy do najistotniejszego w jałmużnie: dzielenie się. Tutaj nie ma ubogich krewnych i bogatych wujków. Obie strony są konieczne! Prosić bez upokarzania się i dawać bez upokarzania proszących. To jest wzajemne dzielenie się sobą. Bez tego nie będzie dzielenia się tym, co mamy. Uśmiechać się możemy ze słów Pańskich: choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom. To prawda! Umiemy! A skąd?
Czyż największym żebrakiem na ziemi nie jest Bóg Wszechmogący? Tak! Żebrak Miłości. Żebrze o miłość. Czy nie o tym wołał żebraczyna Franciszek: Miłość nie jest kochana! Ojciec nasz, który jest w niebie daje to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Nie idzie o to, o co prosimy, ale o sam fakt proszenia. Niech pycha nie zwycięża w naszej relacji z Bogiem! Co daje Ojciec? Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Proszony czy nieproszony wydał Go i przez to wprowadził prawo miłości. W tym świetle podejmijmy ostatnie zdanie z dzisiejszego fragmentu ewangelii: Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Jak powtarza ewangelista – to jest istota Prawa i Proroków, które dane nam jest od Boga jako dar, jako błogosławieństwo, a większość jego „przepisów” zachęca do jałmużny, do dzielenia się.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ