W sercach wierzących mniej czy bardziej czy też wcale pojawia się motyw cudów. Jednakże – niestety – nie jest w większości przypadków łączony z przemianą życia, a to jeden z fundamentalnych owoców dotyku Boga (bo tak moglibyśmy zdefiniować cud). Jednym z pięknych, a jakże zaniedbanych cudów jest łaska nawrócenia (nawracania się).
Íñigo Loyola był znany nie tylko na dworze, ale i w swojej rodzinie i posiadłościach. Zapewne jego grzeszne życie, które tak właśnie określił sam było znane. Wiedziano także o dramacie w czasie obrony Pampeluny i jatkach, którym był poddawany (na własne życzenie), by powrócił do zdrowia. Ci, którzy byli blisko niego zaczęli zauważać przemianę w nim. Czytamy w Autobiografii (nr 10), że brat jego, a także i wszyscy domownicy zauważyli po jego zewnętrznym sposobie życia zmianę, jaka dokonała się we wnętrzu jego duszy.
Czyż to nie jest cud? Wszak działanie Boże – jeśli na nie pozwolimy i na ile pozwolimy – objawia się w konkrecie zmian w codzienności. To, co wewnątrz wychodzi na zewnątrz. Jak mówi Pismo: z obfitości serca mówią usta, a dodać byśmy mogli, że czynią ręce.
Nawrócenie miało swoje narzędzie – była nią lektura książek duchowych. To prowadziło do refleksji i dobrych postanowień. Już nie opowiadał historii rycerskich, a czas poświęcał na rozmowy o rzeczach Bożych, przynosząc przez to pożytek domownikom (Autobiografia nr 11).
Podjął konkretne postanowienia, ale się z nich nie zwierzał. Taka zmiana na pierwszy rzut oka winna ucieszyć serca spoglądających z boku, ale… tak nie jest. Jak często nawrócenie człowieka staje się źródłem ataków i to ze strony najbliższych. Wiadomo, jeśli rozbłyśnie światło w ciemności to razi w oczy i chciałoby się je zgasić. Brat Ignacego miał w głowie plan dla niego i niezbyt było mu do gustu to, co widział. Dlatego też chce zniechęcić Ignacego odnośnie do jego niewypowiedzianych planów, które prawdopodobnie przerażały go.
Pielgrzym tak o tym pisze przedstawiając sytuację, w której zaczął z nim rozmowę o powrocie do księcia Najery, do Nawaretty. Brat jednak wyczuwał, że nie o to chodzi do końca i dlatego wziął go do osobnego pokoju, potem znów do innego, i bardzo przejęty zaczął go błagać, żeby nie gubił siebie, ale żeby rozważył, jakie nadzieje wiążą z nim ludzie i do jakiego mógłby dojść znaczenia. Mówił też wiele innych podobnych rzeczy, które zmierzały do tego, żeby go odwieść od jego dobrego pragnienia (Autobiografia nr 12). Dalej Ojciec Ignacy poczynił taką uwagę: Jego brat i niektórzy domownicy podejrzewali, że chciał dokonać jakieś wielkiej zmiany w swoim życiu.
Tak oto nawrócenie, które było trzęsieniem ziemi (rozłożonym w czasie) w sercu i głowie Ignacego stało się trzęsieniem ziemi w sercach i głowach jego bliskich, lecz nie ku nawróceniu (przynajmniej na początku). U Świętego było wejściem na drogę wyjścia z grobu i powstawania z martwych.
Niech słowa Apostołów trzeba nam bardziej słuchać Boga niż ludzi staną się mottem naszej drogi ku niebu.
o. Robert Więcek SJ
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ