Znamy pojęcie prymicji , które odnosi się do nowo wyświęconego kapłana i jego pierwszej Mszy sprawowanej w rodzinnej parafii. Ignacy opowiada o swoich prymicjach w Autobiografii (nr 96): Po przyjęciu święceń kapłańskich [miało to miejsce w Wenecji 24 czerwca 1537 w święto Jana Chrzciciela] postanowił, że przez rok nie będzie odprawiał mszy św., przygotowując się do niej i prosząc Matkę Najświętszą, aby go chciała przyłączyć do swego Syna. Przewija nam się ta serdeczna prośba Ignacego. Nie wyobrażał sobie, że może zdziałać cokolwiek bez tego przylgnięcia, bez zaciągnięcia się pod sztandar Chrystusa, bez zostania przyłączonym w szeregi uczniów Pańskich. Według Autobiografii (nr 96) otrzymał tę łaskę w kościele La Storta w listopadzie 1537 roku: gdy był w pewnym kościele o kilka mil od Rzymu i modlił się, poczuł taką zmianę w duszy i ujrzał z taką jasnością, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna Jezusa Chrystusa, iż nie odważyłby się nigdy wątpić w tym, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna.
Czemuż to tak długo zwlekał z pierwszą Eucharystią? Nie zwlekał, a czekał. Otóż jego zamiarem i pragnieniem było celebrować ją nie gdzie indziej, tylko w Ziemi Świętej, a dokładniej w Betlejem, miejscu narodzenia Pana Jezusa. Czekał 18 miesięcy nabożnie przygotowując się do tej uroczystości. Jednakże z różnych względów wyjazd nie był możliwy. Duch Święty podpowiedział inny sposób. Otóż prymicje św. Ignacego Loyoli odbyły się w uroczystość Bożego Narodzenia, 25 grudnia 1538 roku. Celebrował tę Eucharystię w rzymskim kościele Najświętszej Maryi Panny Większej. Nie był to przypadkowy, a bardziej znamienny wybór. W bazylice tej bowiem jeden z ołtarzy kryje relikwię Pańskiego żłóbka – i właśnie tam Ignacy po raz pierwszy sprawował Eucharystyczną Ofiarę. Spełniło się pragnienie serca Świętego. Inaczej, ale zgodnie z tym, co zamierzał.
Łaska kapłaństwa zbliżyła św. Ignacego jeszcze bardziej, mocniej i pełniej do Pana Jezusa. Każda Eucharystia była dla Świętego doświadczeniem, wręcz namacalnym dotykiem Boga. Stąd przygotowywał się do niej skrupulatnie i z całą nabożnością sprawował. Bez pośpiechu. Bez omijania. Z dużą ilością łez i poruszeń mistycznych. Opisuje to w swoim Dzienniku duchowym podkreślając, że to na Eucharystii doświadcza najważniejszych spotkań z Panem, który daje mu odpowiedzi na jego zapytania. Kapłaństwo nie było dla niego przywilejem. To było naśladowanie Chrystusa ubogiego, czystego i posłusznego, Chrystusa miłującego człowiek. To był szczyt służby, która stanowi cel pielgrzymki ziemskiej, służby, której nauczył nas Ten, który przyszedł, aby nam służyć.
Myślę, że nie pomylę się jeśli odniosą się do pewnego napisu, który jest w jednej z zakrystii irlandzkiego kościoła, gdzie posługują jezuici – synowie duchowi Ojca Ignacego, napisu, który oddaje czym dla Założyciela Towarzystwa Jezusowego było kapłaństwo i święta Eucharystia. Brzmi on następująco: Tak sprawuj tę Eucharystię jakby to była twoja pierwsza, ostatnia i jedyna… dodałbym za każdym razem, gdy stajesz przy ołtarzu. Tak właśnie sprawował ją św. Ignacy. Dlatego bez wahania można napisać, że był on na wskroś eucharystyczny. Z celebracji eucharystycznej czerpał siłę do wyborów codziennych odnoszących się do niego i do tworzącego się Zakonu.
Kapłanom życzę takiego sprawowania, a wszystkim wiernym takiego uczestnictwa.
o. Robert Więcek SJ
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ