Wzór zakorzenienia w Bogu – medytacja biblijna na święto Świętej Rodziny – 30 grudnia 2022

Tekst ewangelii: Mt 2, 13-15. 19-23

Gdy mędrcy się oddalili, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: “Wstań, weź dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: “z Egiptu wezwałem Syna mego”. A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się Anioł Pański we śnie i rzekł: “Wstań, weź dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie dziecięcia”. On więc wstał, wziął dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w okolice Galilei. Przybył do miasta zwanego Nazaret i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: “Nazwany będzie Nazarejczykiem”.


Zagrożenie numer jeden


Czemuż to Dziecię tak jest nielubiane przez świat? Czemuż traktowane jest jako zagrożenie, które należy usunąć? Przecież zabijając Dziecię zabija się przyszłość! I dobrze o tym wiemy, że nie dobra materialne czy innego rodzaju, a dzieci są przyszłością… skąd takie wyimaginowane zagrożenie? Narodziny dzieci są zagrożeniem dla klimatu? Powiększają jakąś dziurę ozonową? Walczy się o prawa lasu, a milczy się o prawach dziecka? Jak to jest? Czy znajdujemy odpowiedź na pytanie o źródło nienawiści do tego, co dziecięce?

Bo pyta… dopytuje… wierci dziurę w brzuchu… bruździ i brudzi… bo przeszkadza… nie daje odpocząć… bo marudzi… bo trzeba się nim zająć… bo trzeba zainwestować – ile to kosztuje?… Wydaje się być nieznośne, a tymczasem chce być noszone. Ktoś się pyta czy się poczyna samo? Czy prosi się na świat? Traktowane jest jak nieproszony gość. Pytam raz jeszcze, a prosiło się?

A potem, w ramach poczucia winy dziecko staje się bożkiem dla rodziców. Czasami też staje się niewolnikiem rodziców, którzy chcą je zrobić na swój obraz i podobieństwo i spełnić w nim swoje ukryte i niezrealizowane marzenia czy pragnienia… Dziecko nie ma żadnych praw!


Od słuchania do przekonania


Skąd takie spojrzenie na dziecko? Trochę przejaskrawiłem. Jednakże kiedy jesteśmy zalewani potopem takich stwierdzeń, informacji itp. to w końcu pęknie tama obronna – już zaczyna pękać.

Dziecko samo sobie nie poradzi. Jest za małe. Bezradne. Bezbronne. Nawet do końca nie wie co się wokół niego dzieje, bo to nie te poziomy percepcji. Ono potrzebuje opieki. Kiedy płacze dziecko? Z bólu. Ze strachu. Z braku poczucia bezpieczeństwa. Wyczuwa ten brak na kilometry.

Dlatego zadaję sobie pytania: gdzie są rodzice? Gdzie są mamy? Gdzie są ojcowie? Wszak to od nich się zaczyna – poczyna. To oni są najważniejsi w systemie obronnym.


Wzorcowa „rodzinka”?


Wzór… nie do naśladowania… nie do pojęcia… antyświatowy, antysystemowy… niewspółczesny… staroświecki… zacofany… Józef taki za bardzo religijny. Słucha Boga. I na dodatek wysłuchuje Jego natchnień. Taki jakiś niedorobiony. Tymczasem jest wzorem podjęcia obrony swej Rodziny. To ona jest w centrum jego uwagi. Nie, nie na zasadzie dodatkowych etatów pracy i większej ilości pieniędzy, ale na zasadzie obecności i wzięcia w swoje ręce jej losu. To nie jest ucieczka, a oddalanie się z mądrością. Umie stanąć w prawdzie, bo trzyma się wartości wszczepionych i zakorzenionych.

Maryja taka za cicha, nic nie mówi, „poddaje się” woli męża (tylko czy to był przymus?). Nie przeciwstawia się nocnemu budzeniu, wstawaniu. Nie pyta o powody. Może Józef nie chce Jej martwić czy zasmucać. Raz już wziął Ją do siebie, a wcale nie musiał. I teraz bierze Dziecię i Ją i prowadzi. Maryja znając Józefa idzie z nim i za nim. Wierzy, że to Bóg go Jej dał. Przy Józefie ma poczucie bezpieczeństwa.

Z tego rodzi się wspólne podejmowanie drogi, czasami trudnej, bo trzeba uchodzić do Egiptu. Drogi, która kończy się dopiero wraz ze śmiercią, bo nie mieli w Egipcie stałego zamieszkania. W odpowiedniej chwili, zgodnie z wolą Bożą po raz kolejny objawioną we śnie bierze Dziecię i Jego Matkę i idzie do ziemi Izraela. Z domu niewoli do ziemi obiecanej. To Bóg troszczy się o nich, a oni nie odrzucają tej troski. Czy są bezwolni? Żadną miarą. Myślą, reflektują – skoro syn Heroda to lepiej nie ryzykować, toż to wchodzenie w paszczę lwa. Myśli o domu rodzinnym Maryi, gdzie wszystko się zaczęło – poczęło i po „konsultacji” z Najwyższym tam się udają. Bo tak spełniło się słowo Proroków: Nazwany będzie Nazarejczykiem.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ