Właściwe siedzenie – Markowe pięciominutówki na sobotę 13 stycznia 2024

Tekst ewangelii: Mk 2, 13-17

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: “Pójdź za Mną!” Ten wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Wielu bowiem było tych, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: “Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?” Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: “Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.


Nie znasz dnia ani godziny


Tak naprawdę to nie znam dnia ani godziny, gdy Pan Jezus będzie przechodził obok mnie i mnie dostrzeże i mnie zawoła. Ciągle powtarzamy, że trzeba żyć w Jego obecności, że jest z nami, że jest przy nas i obok nas. A wierzymy w to? Ile trudu kosztuje nas dostrzeżenie tego. Czy nie w tym tkwi nasz problem tzn. w wysiłkach, by Go zobaczyć? A jeszcze dokładniej w tym, że chcemy Go zobaczyć po swojemu, wedle naszego sposobu, który mniej czy bardziej sobie wymyśliliśmy?

Tym najprostszym i najczęściej postrzeganym jest czucie. Ile to razy słyszę, że nie czuję Boga, nie odczuwam Jego obecności. Rzec można, iż to czepianie się słówek, jednak czy chodzi o odczucie? Skupiając się na nim (każdy ma jakieś swoje pojęcie) niestety, ale w znacznym stopniu ograniczam (lub wręcz uniemożliwiam) odbiór poruszeń serca, które daje Duch Święty.

Jeśli kogoś kocham to nie wyznaczam dnia i godziny. Miłość bowiem trwa, na dobre i na złe, z górki i pod górkę, czuję nie czuję. To ona jest motorem podejmowania i zaniechania działania (myślenie, mówienie, czyny). A sprawcą tego jest Bóg! Nie, nie jesteśmy robotami, a dziećmi umiłowanymi przez Miłość. To On przychodzi do nas, nieustannie. W chceniu i niechceniu, w rozumieniu i nierozumieniu.


Przechodząc obok


Pośród całego ludu, który przychodził do Niego, aby słuchać Jego nauki był jeden, który się nie ruszył ze swojego miejsca. Lewi, syn Alfeusza. Celnik. Zapewne słyszał o Jezusie. Ci, co płacili podatki wspomnieli mu o Mistrzu z Nazaretu. A siedząc na komorze celnej miał czas na refleksję. To siedzenie na… jest frapujące. Albowiem z jednej strony daje możliwość rozważania, a z drugiej mówi o trwaniu na swoich, z góry upatrzonych i dobrze zaopatrzonych pozycjach. Mam kontrolę nad rzeczywistością i dopuszczam do niej tylko to i tyle, ile zechcę. Siedzieć na czymś to także myśl o próbie ochrony przed kradzieżą tego, co mam.

Naucza wszystkich, a do Lewiego nie po(d)szedł? Czy nie bolało Go Serce, że nie wszyscy słuchają? Zapewne bolało, jednakże to doświadczenie nie przekreśliło głoszenia Dobrej Nowiny. I tak mimochodem dociera do Lewiego. Jak? Przechodząc obok… Ileż to razy przechodzi obok mnie?! Obok mnie siedzącego w swoich okopach, przy swoich spiżarniach i spichlerzach? Także tych napełnionych żalem, bólem, wściekłością? Dobrostan, a przynajmniej takie poczucie niekoniecznie dają doświadczenie pełni? Zapiekłość też tego nie daje.

W tym wszystkim pada krótkie, osobiste: Pójdź za Mną! Bez ceregieli. Bez rozwijania. Bez zachęty. Bez przekonywania. Trochę na zasadzie wóz albo przewóz. Wzruszenie ramionami? Nie rusza cię to? Nie zastanawiałeś się po prostu jak Pan Jezus mógł tak z zaskoczenia zaprosić? I znowu ile razy pada takie krótkie, dobitne, proste pójdź za Mną w twojej codzienności, w twojej komorze celnej, w twoich zabezpieczeniach.


Komora celna i dom


I dziwić powinno aż do bólu, że ten wstał i poszedł za Nim. Tutaj mamy pewną wskazówkę. Ewangelista odróżnia komorę celną od domu. Ta pierwsza nie była dla Lewiego domem, bo akcja przenosi się do domu Lewiego. Zauważmy też siedzenie, choć inne niż to na komorze celnej. Czytamy, że Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Pojmujemy owo siedzenie za stołem! To nic innego jak tworzyć rodzinę i otworzyć dom (serce). To Lewi przyjął wszystkich tych, co szli za Jezusem. Ile to razy wystarczy tylko proste i małe przesunięcie akcentów, by odkryć sens i napełnić się nim.

To będzie wywoływało zdumienie u tych, co są (chcą być) blisko Boga, a szok u tych, co myślą po swojemu i ciągle siedzą na swoich komorach celnych. Uczeni w Piśmie i faryzeusze nie znoszą widoku grzeszników i celników, bo siebie uważają za sprawiedliwych i czystych. Ci nie chcą za żadną cenę ruszyć się ze swoich pozycji, a tym bardziej nie zaproszą nikogo do swoich domów, bo mogliby zaciągnąć nieczystość rytualną, bo coś mogłoby się przestawić w ich zegarze, który raczej nie tyka na życie wieczne.

Na dodatek będą atakować: Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami? Czyżby już imię Jezus nie przechodziło im przez gardło? Jakże w takim układzie mają odczuwać obecność Bożą. Niech z naszych ust, a przede wszystkim serc nie znika to imię! Nigdy. Powtarzajmy je z uporem i cierpliwością. On nas bierze w obronę. On nam da właściwe słowo i postawę. Zaiste nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. To grzesznicy są powoływani, to do nich skierowane jest: Pójdź za Mną! Dlaczego? Bo są zdolni do tego, by usłyszeć i odpowiedzieć, bo wbrew pozorom, są otwarci na przychodzącego i przechodzącego Jezusa.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ