Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: jakie to są „moje” sprawy i ile poświęcam im czasu?! To, co zajmuje mi głowę i serce…
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę bycia w naszych sprawach i by były to sprawy Boże.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: J 2, 1-11
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: “Nie mają wina”. Jezus Jej odpowiedział: “Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?” Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: “Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: “Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: “Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Czyja to sprawa?
Tylko moja? Czy kogoś innego? Brać w swoje ręce czy oddać w ręce drugiego? Niestety, żyjemy w społeczeństwie, które coraz bardziej ucieka od podjęcia odpowiedzialności (to moja sprawa) – to jedna strona medalu. Druga mówi o tym, że sam to załatwię i… w konsekwencji nie pozwolę sobie pomóc.
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i zabrakło wina. Czyja to sprawa? Wiadomo młodych i ich rodziców. Nie zadbali? Poskąpili? Nie spodziewali się takiego spożycia? Wiele pytań się rodzi. Jednak zapewne największą i najprostszą pokusą jest szukać winnych. W tym jesteśmy mistrzami świata.
Szukanie winy to wytrych do tego, by otworzyć drzwi to nie moja sprawa (a więc po co się odzywasz?), by odsunąć od siebie myśl o tym, że mógłbym coś zrobić w tej danej sprawie, by potem obmyć ręce w Piłatowym geście. Samiście sobie winni! Cierpcie!
To nasza sprawa
Co się dzieje, gdy dociera do nas, że to nasza wspólna sprawa? Po pierwsze odkrywamy, że nie jesteśmy sobie wrogami, nieprzyjaciółmi, rywalami, konkurentami, a braćmi. Dla przykładu jeśli Ojczyzna jest naszą wspólną sprawą i tak do tego podchodzimy to… staje się naszym domem, a w domu mieszka rodzina, rodzeństwo.
Po drugie to odkrywanie co mamy wspólnego, co nas łączy. Siły nakierowane są na ten sam cel i nie ma rozrywania na części (kto lepszy kąsek chwyci to jego). Tutaj dla wierzących nie ma innej perspektywy jak Jezus Chrystus – uczy nas tego Matka Jego, która kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: “Nie mają wina”. Bez centrum nie działa całość. Bez Serca wszystko umiera.
Po trzecie nasza sprawa otwiera nam oczy na to, że (1 Kor 12, 4-11) choć różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich to każdy z nas jest darem dla wspólnej sprawy. Każdy ma udzielone tak, jak chce Duch Święty, który objawia się dla wspólnego dobra. Każdy ma swoje unikatowe miejsce w rodzinie, w społeczeństwie czy w Kościele.
Sześć + jeden
Dojrzawszy to i dojrzawszy do naszej sprawy nic ani nikt nie odciągnie nas od miłości Chrystusowej. Pozostaje więc wsłuchać się i wysłuchać tego, co podpowiada nam Matka: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Podejmijcie sześć stągwi kamiennych. Są one jak sześć dni w tygodniu. Napełnijcie je z pokorą wodą codzienności. Nadajcie każdemu dniu sens, by był napełniony aż po brzegi. Nie przeładowany, a napełniony.
Niedziela jest dniem zaczerpnięcia i zaniesienia Panu i innym. To dzień kosztowania i odkrywania, że woda stała się winem. Żadnego hokus pokus. Po prostu codzienność przemienia się w świętowanie, gdy przeniknięta zostaje obecnością Pana Jezusa. I nie wiemy skąd to wino pochodzi, choć zrobiliśmy wszystko wedle receptury. A do czego miałaby mi być potrzebna ta wiedza?
Także element magis się pojawia. Bo mamy stawiać dobre wino, a nie zajmować się (czy pod koniec oszukiwać i gorsze podawać). Będąc przy Bogu – wspólnej sprawie – zachowujemy cały czas dobre wino. A braki? Były, są i będą. To On się nimi zajmie na tyle, na ile Mu na to pozwolimy. Cały czas w naszej sprawie!
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ