Tekst ewangelii: Łk 6, 6-11
W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: “Podnieś się i stań na środku!” Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: “Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?” I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: “Wyciągnij rękę!” Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.
Jestem chory – mam chorobę
Cały był zdrowy tylko rękę prawą miał uschłą… jedna część nie funkcjonowała i… był uznawany za kalekę. Jak łatwo przychodzi zdrowemu kategoryzować chorego, bogatemu biednego i na odwrót (i to dotyczy wielu takich „par”). Trzeba mieć ogląd całości, który to nie zaniedbuje szczegółów.
W języku polskim mówimy jestem chory, choć tylko część z nas choruje. Owo być chorym trochę mąci, bo tak naprawdę to mamy chorobę. Gdybyśmy byli w dosłownym znaczeniu chorzy (być chory) to nie dałoby się nigdy wyleczyć, a to jest wyrzuceniem choroby. Nie traktujmy bycia chorym w realiach jestem chorobą.
Chora prawa ręka wskazuje na coś ważnego, coś, co w znacznym stopniu ogranicza swobodę bycia i działania. Pomyślmy o praworęcznym człowieku, który traci czucie w ręce, którą wykonuje większość w swoim codziennym życiu. Jest to raczej sytuacja w znacznym stopniu dyskomfortowa.
Niecne wykorzystywanie
Czy uczeni w Piśmie i faryzeusze koncentrują się na chorym i jego chorobie? Tak, jednakże do własnych celów. To haniebne wykorzystanie choroby do celów prywatnych, by na niej coś ugrać. I tak naprawdę nie zastanawiają się jakby tu pomóc choremu, a tylko zwalczają Tego, który chce zaradzić jakże wielkiemu problemowi. Niecne jest takie wykorzystanie choroby drugiego, by osiągnąć własny, w tym przypadku zbrodniczy interes.
Oczywiście, nic nikomu zarzucić się nie da! Nie wypowiadają ni słowa, jednakże śledzą Jezusa. Tutaj ważny element, że nie naśladują, a śledzą. Podobieństwo pozorne jednak wskazuje na dwie jakże różne od siebie w znaczeniu postawy. Śledzą czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. Jak nie po linii czego nie zrobił to po linii co zrobił. Tak trochę do Pana Boga przychodzimy i… nie wysłuchałeś nas lub też nie wysłuchałeś tak jak prosiłem.
Przyglądamy się jednak nie stawiamy na środku. Z jednej strony się wstydzimy z drugiej się boimy, by cokolwiek powiedzieć. Nie reagujemy. Gadamy za plecami i w sercu i nakręcamy się sącząc jad do niego. Zapamiętaj, człowiecze, iż Pan zna nasze myśli. Nie mówię to po to, byś się bał. Raczej po to, abyś podjął rozmowę z Panem, byś się z Nim dzielił tym, co w tobie pracuje.
Skonfrontuj się
Czy mamy przykład konfrontacji? A może bardziej objawienie tego, co naprawdę w nas siedzi? Bóg nie ukrywa się po kątach. Nie robi czegoś potajemnie na zasadzie hokus pokus. Myśleli, że tak to zrobi. Tymczasem rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: Podnieś się i stań na środku! Czy jest to wykorzystanie choroby drugiego? To postawienie na środku jest ukazaniem prawdy o jej istnieniu, o jej rzeczywistości. Ten człowiek mógł się ruszać, funkcjonował zatem, ale był chory. Wielu zapewne udawało, że nic się nie dzieje, a i sam chory raczej przykrywał uschłą rękę. Trzeba się podnieść i stanąć.
Czy przyjdzie uzdrowienie? Jeszcze nie, bo nie idzie o uzdrowienie chorego (który raczej sobie poradził!), a bardziej o uzdrowienie serc zatwardziałych: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć? Pytania z gatunku retorycznych. Nie stawiamy sobie takowych, bo zadają ból, bo wykazują często głupotę (brak pomyślenia).
I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: Wyciągnij rękę! Wszyscy na to czekali. Zapewne chory, który wiele słyszał o dziełach Pana. Ci, co przyszli Go posłuchać, bo wiedzieli, że za słowem idą czyny i ci, którzy przyszli szukać czegoś na Jezusa. Ten chory wbrew pozorom miał ręce cały czas wyciągnięte. Bogu zaufał! I gdy wyciągnął, wbrew rozsądkowi, jego ręka stała się znów zdrowa. Cały czas milczą i doprowadza do tego, że wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ