Zapewne dla Polaka zwrot przełom Dunajca tak wiele mówi… to przepiękne miejsce, które przyciąga swoim urokiem i przeżyciami związanymi ze spływem rzeką. Nie ma innej opcji, by to zobaczyć. Można byłoby w samolocie, ale to nie to samo. Jednakże wiąże się to widzenie z pewnym ryzykiem, bo… trzeba oderwać stopy od ubitej ziemi i stanąć na tratwie i oddać się w ręce flisaków, którzy nią kierują. Spiętrzona woda. Skały, obok których się przepływa. Przede wszystkim widoki, które się wynurzają zza zakoli, które po kolei się mija. Dreszcz emocji i uderzenie piękna natury, a ja w małej łupince, poddany nurtowi rzeki mam możność oglądania tego.
Otóż, (każde) Boże Narodzenie jest (być może) takim przełomem. Wszak narodziny dziecka są przełomem – nie przełamaniem, ale przełomem, w który wchodzą rodzice i rodzina. Już nic nie jest takie samo jak przed narodzinami. Świat nie chce takich przełomów. Dlatego dla świata dziecko to po prostu kłopot. A więc kłopot należy usunąć. Bo za dużo ludzi na planecie, a więc będzie brakować miejsc w gospodach czy domach. Bo „żłoby” światowe staną się puste, bo dziecko to tylko spożywa i wydala dwutlenek węgla. I to nazywa się postępem… Jakże to krótkowzroczne patrzenie – nawet się nie chce do najbliższego zakrętu podejść!
Tymczasem wchodzimy z mniejszym czy większym zaangażowaniem w kolejny bożonarodzeniowy przełom. Zapytajmy się co ma przynieść to kolejne Boże Narodzenie… co może zmienić w mym życiu? Jaką rewolucję wywołać? Wszak dziecko przewraca rodzinę do góry nogami, a jeśli to jest Dziecię Boże to przewraca świat do góry nogami. Boże Narodzenie to kolejna szansa dana nam od Boga, dla mnie, dla nas i dla całego świata. Kolejny przełom, do którego jesteśmy zaproszeni. I choć będziemy się czuli jak turyści na tratwie – ale na tratwie, a nie w pieleszach domowych czy na brzegu. Początkiem jest widzenie i płynący z niego zachwyt.
Albowiem rodzi się Bóg w stajnie (bo świat nie ma miejsca dla Niego w gospodzie – oferuje Mu tylko stajnię), jest złożony w kamiennym, pustym głodzie (bo świat nie ma Bogu do zaoferowania pokarmu), jest otulony tym, co Maryja Matka wcześniej przygotowała (pielesze domowe nie dla Boga). I to jest przełom i to ani epokowy ani millenijny. To przełom raz na zawsze dla ludzkości i wszechświata. Powtarzający się za każdym razem, gdy człek przyjmuje Dziecię do swego serca, do swego domu, do swej rodziny. A tak niewiele potrzeba Bogu… godzi się na to, co Mu damy, gdzie Go położymy.
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ