Poza czubek nosa – Łukaszowe pięciominutówki na wtorek 3 października 2023

Tekst ewangelii: Łk 9,51-56

Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia [z tego świata], postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.


Z przeszkodami


Przeszkód na drodze do wieczności nie brakuje. Jedną z nich jest moje niezrozumienie tego, że ktoś/coś przeszkadza mi w tej wędrówce czyli że nie chce bym szedł. Czy można zabronić człowiekowi nieba? Zabronić nie, ale zamykać drogę tak. Grzech to czyni. Mój własny i innych. Nikt nie twierdzi, że wchodząc na szczyt, a jest to jeden z najlepszych obrazów ziemskich na pokazanie tej wędrówki, nie będzie przeszkód i trudności. To oczywista rzecz.

Jednak potykamy się o takie rzeczy, a niekiedy wręcz z nimi zderzamy. Uczniowie idąc z/za Panem są pewni, że winni gościnnie zostać przyjęci. Prawo gościnności obowiązywało. Czyżby byli aż tak naiwni? Wszak było wiadomo, że samarytanie nie lubią żydów. A jeszcze dobitniej to, że idąc do Jerozolimy to raczej nie zostaną przyjęci. Samarytanie bowiem nie uznawali tego Świętego Miejsca.

Czy Pan kazał im iść do pewnego miasteczka samarytańskiego? Nie wiemy. Poszli i przyszli, ale nie przyjęto Go. Powód został wyżej wspomniany. Człek po całym dniu wędrówki, zmęczony i zakurzony, głodny i spragniony zastaje drzwi zamknięte. Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli – napisze w prologu swej ewangelii św. Jan Apostoł.


Nieproporcjonalność


Wysuwają się na pierwszy plan właśnie Jan i Jakub, jego brat. Cóż zamierzają uczynić? Zemsta. Odpłata za niegościnność. A może po prostu wyszły na jaw animozje, o których wspomnieliśmy, a które siedziały sobie w ukryciu jakoby nieuświadomione. Nie wiemy. Jednak niewspółmierność propozycji świadczy jak wielkie emocje w nich działały. Oto pewien test na wzburzenie uczuć – nieproporcjonalność. Utrata proporcji sprawia, że nic się nie uda dobrego zrobić. Ciasto nie takie będzie. Wino nie tak dobre. Zachwiana równowaga do upadku poprowadzi.

Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Wierzyli, że wystarczy słowo, a ogień spadnie z nieba. Być może myśleli, że wstrzelili się w myślenie Pana Jezusa, że On tak by postąpił. Jakże dobrze, że do Niego się z tym zwrócili, a nie od razu ściągali tenże ogień. Tak właśnie szarpie się w nas myślenie odwetowe. Nie to nie, ale jeszcze doleję oliwy do ognia. Nie przepuszczę czegoś takiego! Pokażę, kto tu rządzi.

Dlaczego nieproporcjonalność? Zgadza się, że prawo gościnności w mentalności semickiej do najważniejszych należy. Jednak napięcia narodowościowe, zadry historii itp. sprawiły, że nie mogli na siebie patrzeć. Przypomnijmy sobie sytuacja przy studni, gdzie samarytanka zdziwiła się, kiedy to Pan Jezus – żyd – zaczął z nią rozmawiać. Po co niszczyć? Czy tylko dlatego, że ktoś inaczej pojmuje sprawy? Zauważmy, że obie strony „konfliktu” tzn. uczniowie i mieszkańcy tego miasteczka stoją na okopanych pozycjach.


Odwróć się


Jezus odwraca się od tej sytuacji – nie od człowieka. Jego odwrócenie się sprawia, że wzrok nasz zostaje odciągnięty od „obiektu”, któremu poświęciliśmy zbyt wielką uwagę. Skoncentrowali się na odmowie. Chcieli dobrze dla Pana, a tu taki strzał. Odwrócił się, by ich oczy i serca oderwały się od mściwych myśli i zamiarów.

By tego nie było dość trzeba dołożyć jasny i precyzyjny komunikat: zabronił im! Czyli mogli sprowadzić ogień na to miasto i jego mieszkańców. Czyli całkiem serio nosili w sobie ten niewspółmierny do sytuacji zamiar zemsty na niegościnnych samarytanach. Pan gasi rozpalone gorączką emocji głowy. Uzdrawia je. Trzeba się odwrócić od źródła. Albowiem tylko wtedy nie piję z niego. Skoro zatrute to trucizna sączy się (i wsącza) powoli, ale skutecznie.

Co z tym fantem zrobić? Przejść do porządku codziennego. Poszli do innego miasteczka. Nadłożyli drogi? Nie. Dłużej tylko szli. Ktoś chce, by szedł z nim tysiąc kroków – idź i dwa jeśli jest taka potrzeba. Ktoś chce płaszcz – daj mu i suknię, wszak tak dziwnie w samym płaszczu chodzić. Nie panikować. Nie rozrywać szat. Tutaj takie ignacjańskie jeśli nie można wejść drzwiami to myślimy o oknu, a komin zostawmy na ostateczną ewentualność. Kto chce przyjąć Pana to znajdzie przestrzeń, czas i środki do tego, by słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ