Od i do błogosławionego – medytacja biblijna na święto Benedykta opata – 11 lipca 2024

Tekst ewangelii: Mt 19,27-29

Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.


Dobrze (wy)słuchane


Zadziwiające jest dzieło, które poprzez św. Benedykta wypełnił Pan Bóg na kontynencie europejskim. Niewielu takich tytanów chodziło po tej ziemi. Jego imię znaczy przede wszystkim błogosławiony. Rzekłbym, iż istotą tego stanu jest pełnia łaski, a był nią po brzegi wypełniony. Skąd to u tego męża?

Przede wszystkim był zasłuchany w Boże słowo. Błogosławieni ci, którzy słuchają i wypełniają wolę Ojca. Oto klucz i „tajemnica”, o której wszyscy wierzący wiedzą, do bycia błogosławionymi. Nie sposób bowiem bez słuchania cokolwiek sensownego powiedzieć.

Najlepszym interlokutorem w dialogu (bo gdzie słuchanie tam i dialog!) jest sam Bóg. Święty Benedykt o tym wiedział. Stąd pierwszą fundamentalną częścią reguły jest oramodlitwa, a dokładnie modlić się czyli być w relacji z Bogiem. Wszak ku wiecznej zmierzamy.


Dobrze (wy)powiedziane


W prawdziwym dialogu uczestniczą obie strony. Tak więc nie wystarczy tylko słuchać, choć to trudna sprawa. Bóg mówi i słucha. Na modlitwie rozmawiamy z Panem Bogiem. Drugie znaczenie imienia Benedykta brzmi dobrze powiedziane, dobrze mówić. Nie chodzi do końca o celującą odpowiedź ucznia wobec pytania-zadania nauczyciela.

Wszak zdanie Piotra dziś usłyszane – Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? – nie należy, wedle ludzkiej logiki, do najfortunniejszych. Po ludzku trąci pretensjonalnością, stawianiem warunków, wymuszaniem. Na szczęście tylko po ludzku.

W tymże właśnie dialogu rodzą się słowa niosące jak skrzydła ptaków! Bo niby skąd św. Benedykt napisał jakże prostą i precyzyjną (i to nie tylko na swoje czasy) regułę benedyktyńską? Czynił to w rozmowie z Bogiem. Czynił to na modlitwie. Dochodził do tego na kontemplacji Pana Jezusa cały wypełniony łaską, Duchem Świętym.


Dobrze wykonane


Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami! Oto mocne słowa św. Jana z prologu jego ewangelii. Zaiste to jest kolejność chrześcijańskiego życia, a dokładnie wcielenia w życie usłyszanego słowa Bożego. Labora w języku benedyktyńskim.

Zaczęło się od spotkania, na którym św. Benedykt „usłyszał”, że jest jeden Bóg i nie ma innego. To jest paradygmat „pójścia za Nim”. Bez tego spotkania i tych słów będzie ciągle ciągnął się za nami wór wątpliwości. Ten stanie się niepotrzebnym balastem czy wręcz ciężarem nie do uniesienia. Usłyszawszy takiego Pana nie sposób nie odpowiedzieć na Jego wołanie (to ze św. Ignacego Loyoli). Tak więc św. Benedykt, błogosławiony, zasłuchany daje swoje słowo: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Nie na niby. Nie w Nibylandii. Albowiem słowo jest konkretne i jak to wynika konkretnie dotyka i działa.

Pytanie po odpowiedzi zadane: cóż więc otrzymamy? może być wyznaniem wiary: w Tobie mam wszystko, niczego mi nie brakuje. Wszystko uznaję za śmieci, bylebym tylko poznał (wszedł w jeszcze głębszą relację – rozmowę) ze Słowem. „Mając” Boga mam wszystko. Tu i teraz stokroć więcej. I życie wieczne odziedziczy. Będę błogosławionym, Benedyktem.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ