Nie przeciw, a naprzeciw… – Mateuszowe pięciominutówki na poniedziałek 17 lipca 2023

Tekst ewangelii: Mt 10,34-11,1

Jezus powiedział do swoich apostołów: “Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; „i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy”. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody”. Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach.


Przypasować – popsuć


Przyjście Pana Jezusa nie ogłasza sielanki – wiszenia sobie na szyjach… peace and love lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ten ruch był buntem młodych przeciwko starym. Bunt połączony z rewolucją na wielu płaszczyznach. Nie było w tym pokoju. Było, i pokłosie zbieramy dziś, barbarzyńskie wręcz niszczenie. Nic, co stare nie miało prawa przetrwać. Jakoby od tych młodych zaczynał się świat. Nie da się, bo to niemożliwe, wyzerować, zacząć od zera. To właśnie jest podszept i idąca za nim pułapka, w którą łapie się ludzkość co jakiś czas.

Wielu chciałoby przypasować do takiego rodzaju myślenia (i działania) Pana Jezusa – taki pokojowo nastawiony gość. Nikomu nie wadzi. Nie przemocy. Miłości, a nie wojny. Nie upomni, bo przecież wszystko wolno. Nie zwróci uwagi, bo każdy wedle swego (czytaj egoizm) ma prawo decydować i postępować. Chcielibyśmy – jak to z przekąsem stwierdził Pascal – (s)tworzyć Boga na swój obraz i podobieństwo. Taki trochę przechodni Bóg. Jak mi pasuje i do mojego użytku.

Tymczasem Pan Jezus psuje wszystko. Zwraca się do nas słowami: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Ojej! Chwytamy się za głowę w przerażeniu, bo jakże my – apostołowie – mamy takie słowa głosić? Nie głosimy, bo ich nie podjęliśmy, bo pełni strachu jesteśmy. Chciałbym, ale się boję. Bo co ludzie powiedzą, co opinia ludzka na to… co tzw. autorytety wszelakiej maści na to?


Poróżnienie – niezgoda na…


Bóg nigdy nie staje przeciwko człowiekowi! Jest miłośnikiem człowieka. Wszak stworzył go z miłości, na wzór siebie i jakimże byłby Stwórcą, gdyby bez mrugnięcia okiem, bez ruchu pozwolił na to, by stworzenie stoczyło się w przepaść? To my zrobiliśmy z Niego jakąś nieokreśloną istotę żyjącą w zaświatach, o której od czasu do czasu sobie przypominamy (z reguły gdy nóż na gardle). Trochę na zasadzie Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek wypada zapalić.

Bóg zawsze jest naprzeciw człowieka! To jest stanięcie w prawdzie – nie mojej, wymyślonej, danej mi w formie papki, której zawartości nie znam – a w Bożej prawdzie, nie relatywnej, subiektywnej, przeze mnie ustalonej (ustalanej). To stanięcie naprzeciw człowieka sprawia, że trzeba się opowiedzieć. Patrząc w oczy Boga powiedzieć kogo/co wybieram.

Przychodzi więc poróżnienie, w którym jest niezgoda! Nie różnica zdań, a niezgoda. Ta z reguły nie dotyczy mnie samego. To niezgoda na Boga. To niezgoda na Jego system wartości. To niezgoda na drugiego człowieka. To fundamentalna niezgoda na obecność (D)drugiego, (I)innego. A więc… droga do piekła, do samotności. Nie opowiadając się już tworzę piekło.


(Nie)-w-porządku


Dopiero w tym świetle podjąć można czasowniki: kochać, brać, przyjmować, (po)dawać… miłość nie swawolna, a uwalniająca z pełnym podjęciem odpowiedzialności i konsekwencji. Nie swawola, a wolność w Bogu. Jeśli tutaj zachwiany jest porządek to wszystko jest nie-w-porządku. Chodzi o owo bardziej i to nie na zasadzie licytacji, a wyboru. Bóg na miejscu najważniejszym, a potem wszystko inne. Wtedy jest porządek, który zaczyna się od przestańcie czynić zło i przechodzi w zaprawiajcie się w dobru (por. Iz 1).

Wtedy umiemy i brać i dawać, tracić, by zyskać. Przyjmować, by zostać przyjętym. I to bez fajerwerków, bez tłustych ofiar, bez pokazów, a w prostocie codzienności dźwigając jej krzyż, miłując najbliższych (a jednym z objawów miłości jest stawianie w prawdzie). W Bogu umiemy przyjąć każdego w jego prawdzie – potrafimy przyjąć proroka, który nie boi się nazwać rzeczy po imieniu, nawet jeśli miałyby nas zaboleć; potrafimy przyjąć sprawiedliwego, którego życie nas irytuje, bo staje się wyrzutem.

W miłości opartej na Bogu i w Nim zakorzenionej najmniejszy jest punktem odniesienia do decyzji i wyborów. Bogu zależy na moim zbawieniu. Ojciec wydał swego Syna, bym został zbawiony. Tak Mu zależy! A nie zaczyna się od ukrzyżowania i okrutnej męki. Dla większości początek i koniec zawiera się w w kubku świeżej wody do picia podanego człowiekowi, dlatego że jest uczniem Chrystusa…


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ