Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: tak wiele strachów wokół nas – wiele strachów na wróble, a my się ich boimy. Lęk często nas paraliżuje. Czemu? Czy nie dlatego, że nie stajemy w prawdzie? Że nie nazywamy po imieniu?
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę trwania w prawdzie.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mt 10,26-33
Jezus powiedział do swoich apostołów: Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
W świetle prawdy
Na początku nie pada pytanie o świat i co na nim, o to jak przewidzieć to czy tamto. Słyszeliśmy, że Duch Prawdy da nam świadectwo o Synu, o Jezusie Chrystusie. Słysząc, widząc i mając to świadectwo jesteśmy zdolni do dawania świadectwa wobec siebie i świata. To kwestia życia wiarą i w wierze. Na co dzień!
Wrogiem numer jeden wiary i życia nią jest lęk. Przed czym? Przed kim? Przed ludźmi. Boimy się siebie nawzajem. Lękamy się innych – obcych, cudzoziemców, inaczej myślących, mówiących, żyjących inaczej. Strach robi wielkie oczy i przeinacza – z igły widły i z wideł igły.
Dlatego Pan Jezus kieruje do nas (po)wołanie: Nie bójcie się ludzi. Człowiek nie jest taki straszny jak mu się wydaje i jak się wydaje innym wokół niego. Ludzie nie są zagrożeniem śmiertelnym dla siebie nawzajem. To lęk, który – jeśli na to pozwolimy – zalęgnie się w sercu będzie deformował rzeczywistość.
Dwa wyjaśnienia
Po jakże ważnym wezwaniu nie lękajcie się ludzi padają dwa wyjaśnienia. Pierwsze dotyczy zakrytego, tajemnego. Z jednej strony to jest dosyć pociągające, bo wciągnięci do grona wtajemniczonych ludzie czują się wyróżnieni. Czyż nie jest to dynamika sekciarska obiecująca i krok po kroku wciągająca w wir swoich manipulacji? Z drugiej zaś to, co tajemne wzbudza w człowieku właśnie lęk. Bo nieznane, bo poza kontrolą. Czemuż to od razu myślimy o zagrożeniu? Na ile znamy Boga na tyle się Go nie lękamy. Na ile znamy Boga na tyle Go kochamy. Brak jasnego świadectwa wiary (rzekłbym wyrazistego) sprawia, że aura tajemniczości spowija nasze głowy (myśli i decyzje), oczy, uszy i ciało. Tymczasem wiadomo, że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Zjawa okazuje się na jawie. Chrześcijanin mówi z tego, co słyszy (słucha). Jeśli Pan mówi w ciemności to mamy to powtarzać w świetle. Jeśli mówi na ucho to rozgłaszać to mamy na dachach! Jakże musimy być nasyceni lękiem (lękiem przed… czy też z obawy przed…) skoro tego nie czynimy?
Drugie wyjaśnienie samo w sobie wystraszyć może, albowiem Pan zaprasza nas do przezwyciężenia instynktu samozachowawczego. To nie jest zachęta do samobójczych aktów. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Są tacy bowiem, którzy w sposób jasny czy zawoalowany zabijają ciało, zabijają człowieka i wcale się nie kryją z tym. Jaka jest postawa chrześcijanina wobec nich? Cóż? Zabić mogą ciało, ale ważniejsza jest dusza. Albowiem jeśli wejdę w dynamikę zabójców to zabijam i ciało i duszę. Nieprzyjaciel natury ludzkiej za wszelką cenę i nieustannie dąży do zabicia człowieka. Bójcie się więc Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.
Na pastwie losu?
Nie jesteśmy rzuceni na pastwę losu? Odnoszę wrażenie, że sami z siebie (z lęku, który zamyka oczy, uczy i paraliżuje) stajemy się ofiarami losu. Jakbyśmy sami siebie uczynili marionetkami i pozwalali, by ktoś inny pociągał nitki. Na dodatek ubiera się taki teatr w szaty wolności, nowoczesności, postępowości. Prowadzi to do pokoleń niewolników, a niewolnik ze swej natury zapomina o swej prawdziwej tożsamości. Niewolnik czuje się gorszy od wróbla, bo ten sobie lata gdzie i kiedy chce.
Z reguły – przewrotność przekazu – słysząc, że nawet włosy na głowie wszystkie są policzone pobudzany jest we mnie (podszept) lęk przed inwigilacją, przed kontrolą. Ciekawy to przypadek niewolnika, który uważa, że wszystko może, że wszystko mu wolno, że pójdzie sobie tam, gdzie chce, że powie, co mu ślina na język przyniesie itp. Dokąd to prowadzi? Do poczucia samowystarczalności, poczucia jakże fałszywego i kruchego.
Nie jesteśmy pozostawieni na pastwę losu. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Za kim idę? Kogo słucham? Do kogo się przyznaję? Przyznać się można do winy lub do kogoś. Nie ma winy w tym, że przyznaję się do Jezusa i tutaj element wcześniej podejmowany przed ludźmi. Powiążmy to z owym nie lękajcie się ludzi. Przyznanie się przed ludźmi prowadzi do odkrywania faktu, że do mnie Jezus przyzna się przed Ojcem, który jest w niebie.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ