Tekst ewangelii: Łk 9, 43b-45
Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: “Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o to powiedzenie.
Umotywowany podziw
Czyżby gaszenie pożaru czy też zbytnio rozbudzonych ambicji/pożądań? Jeśli tak to czyich? Bo przecież Pan Jezus powtarzał świadomie, że to co mówi to nie mówi od siebie, a to, co czyni to naśladowanie Ojca, u którego to widział. Słyszymy o pewnej euforii, bo oto wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa. Zapewne dotyczyło to także uczniów Jego.
Wow… wow… wyobraźmy sobie ten podziw na twarzach świadków. Nikt nigdy nie przemawiał tak jak On. Jeszcze nigdy się nie wydarzyło, żeby niewidomy od urodzenia przejrzał. Zorientowali się, że pięcioma chlebami nakarmił pięć tysięcy samych mężczyzn. Ten podziw nie był wyssany z palca, a opierał się na słowach i czynach. Byli świadkowie i uczestnicy. Był umotywowany.
Jednakże Pan dba o to, byśmy nie skupiali się na dziełach, a bardziej na Tym, który ich dokonuje. Trochę przewrotnie, ale pamiętajmy na słowa Jezusa: Nie każdy, kto mówi mi Panie, Panie wejdzie do królestwa niebieskiego. Św. Paweł w innym miejscu przestrzega przed tym, że zły duch może przybrać postać anioła światła i nas oszukać.
Na ufności, a nie podziwie
Tak więc istotą nie jest to, co czyni, a On sam. Nie to, co widzę oczami i czego dotykają moje ręce, a On sam. Nie moje wyobrażenie o Nim, a On sam – jak mi się objawia. Ojciec objawił się całkowicie w swoim Synu. Widząc Jezusa widzę Ojca. Słuchając Jezusa słyszę Ojca. Kontemplując dzieła Syna kontempluję samego Ojca. A słowa i czyny są wyrazem Bożego Serca, tego, jakim ono jest, czym żyje i jak się daje dzieciom.
Zatem powiedzenie, które usłyszeli: Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi to akt miłości. Podziw tak łatwo przeradza się w niechęć czy wręcz odrzucenie. Jak żwawo przechodzi się od miłości do nienawiści to nie trzeba raczej tłumaczyć.
Relacja międzyosobowa nie ma stać na podziwie (co nie oznacza, że nie ma go być), a na ufności, a ta odnosi się tylko i wyłącznie do osoby. Nie do czynów, które dana osoba dokonuje, a do niej samej. Nawet jeśli nie rozumiemy tego, co do nas mówi to trwamy przy Nim, bo Jemu zaufaliśmy.
I podziw i niezrozumienie
To, czego nie rozumiemy to wzbudza w nas strach. Uczniowie nie pojęli (…), a bali się zapytać Go o to powiedzenie. Nie stanęli na wysokości zadania? A czemuż to niby tak? Okazali się tępi? Żadną miarą.
To pewna kolej rzeczy. To takie dalekosiężne zarysowanie drogi Syna. Chciałoby się powiedzieć to, co usłyszeli uczniowie w innym miejscu nie takie rzeczy jeszcze zobaczycie. Ów podziw jest uzasadniony, bo przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. Jednakże uczyni jeszcze więcej, o czym nie śniło się nikomu nawet. I właśnie to dzieło, dzieło zbawienie, jest przekazywane krok po kroku, powoli i systematycznie uczniom. Nie a my nic nie rozumiemy, ledwo ze strachu żyjemy.
Dobrze, że było zakryte przed nimi, że jest zakryte przed nami. Bo od razu pojęte mogłoby nas zmiażdżyć swym ciężarem gatunkowym. Przyjmijmy się Słowo Odwieczne, które przychodzi do nas i pozwalamy, by w nas pracowało. Nie dziwmy się podziwowi, ale i temu, że nie rozumiemy. Pamiętajmy, że On nam zaufał czyli wszedł w niepowtarzalną relację z nami.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ