Tekst ewangelii: Mt 20, 20-28
Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: “Czego pragniesz?”. Rzekła Mu: “Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”. Odpowiadając Jezus rzekł: “Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?”. Odpowiedzieli Mu: “Możemy”. On rzekł do nich: “Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”. Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: “Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Wiedza o źródle
Kluczowa jest wiedza o źródle. Kiedy bowiem wiemy, gdzie ono się znajduje to w każdej chwili możemy do niego podejść i zaczerpnąć. Jak się domyślamy bez ruszenia się na nic się nie przyda ta wiedza! By iść do źródła to trzeba z reguły iść pod górę. Z jednej strony to wspinaczka, a z drugiej to trudne wkopywanie się w górę.
A źródło jest i bije sobie! To jest istotą źródła. Jeśliby przestało wypuszczać wodę to przestaje być żywym – staje się uschłym. A latorośl jeśli nie pobiera wody z krzewu winnego usycha i jest martwa. Takie proste powiązania, o których dobrze wiemy.
Kruchość bycia stworzonym pięknie ujął św. Paweł w 2 Liście do Koryntian (4,7): Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych. Naczynia gliniane są kruche. Jednakże istotą ich nie jest owa kruchość, a zdolność do przyjmowania wody i zachowywania jej w sobie. Ich istotą jest możliwość bycia napełnionymi. Nie. One same się nie napełnią. Trzeba w nie wlać.
Czego pragnie naczynie?
Matka synów Zebedeusza i sami synowie wiedzą gdzie jest źródło: podchodzą do Jezusa. Kolejnym znakiem tej wiedzy jest to, że oddają Mu pokłon. Te gesty zostały odczytane przez Pana jako wyraz prośby. Wyrażają pragnienie. Jakże wielkie, bo pragnienie bycia blisko Pana Jezusa, tuż obok, przy Nim. Matka nie myśli o sobie. Myśli o dzieciach i chce dla nich dobrze. I to powinno wystarczyć, aby spełnić jej prośbę? Pada pytanie: Czego pragniesz?
Ono jest podstawowe w rozważaniu o źródle. Odpowiedź na to pytanie poprowadzi nas do źródła (źródeł) zaspokojenia. To po ludzku. Bo po Bożemu lepiej jest mówić o wypełnieniu pragnień. Zaspokajamy głód i za chwilę znowu głodni jesteśmy. Pijemy z pragnienia i znowu nam pić trzeba. Wypełnienie naczynia jest spełnieniem misji tegoż. Jednak na tym się nie kończy, bo… naczynie nie służy przede wszystkim do zatrzymania wody! Jest tylko naczyniem, a nie właścicielem. Trochę jak Jan Chrzciciel, który jest głosem, a Słowo do niego przychodzi i go wypełnia, a przyjście Słowa zamyka jego misję.
Wypełnianie to pewna droga do przejścia. Czy Jakub i Jan siedzą po prawej czy lewej stronie Pana to nie wiemy, ale wiemy dobrze, że Jakub zgodnie z ich deklaracją wypił kielich Pański jako pierwszy przez udział w męce i śmierci Pana Jezu. Dopytywanie Mistrza nie jest próbą uczniów. Wielokrotnie zapowiadał mękę i śmierć i powtarzał, że kto idzie z Nim to samo go spotka.
Kruchość między nami
Kruchość naczyń jest widoczna, gdy stawia się je obok siebie. Czasami stuknięcie spowodować może pęknięcie czy rozbicie. Jakiej uwagi trzeba, by do tego nie dochodziło. Wcale nie chodzi o siedzenie jak mysz pod miotłą czy o lękanie się zrobienia oddechu. Jednakże nie można zachowywać się jak orkan czy tsunami! Daje Pan Jezus wspaniałą receptę na ćwiczenie się w tym przebywaniu razem z innymi. Brzmi ona krótko: kochać i służyć. Tak często powtarzana jest formuła kochaj i rób, co chcesz, a czyż bardziej oddającą sens chrześcijańskiego życia nie jest kochaj i służ? Ta druga wyklucza wszelkie dwuznaczności. Miłość jest służbą, a nie robieniem tego, co chcę (w tle cały czas brzmi: czego pragniesz?).
Tak więc kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. W jakże innym świetle je widzieć możemy kiedy odkrywać będziemy (i możemy to czynić każdego dnia, na każdej Eucharystii, w każdym sakramencie pojednania…), że tacy mamy być na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. To On jest naszym Sługą, wręcz niewolnikiem, z miłości.
Jeśli w Nim, naszym Źródle odkrywamy przeogromną moc to wedle opisu Apostoła Narodów (2 Kor 4, 7-15) zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. Odzienie się znosi – stary człowiek umiera, a przyodziewamy się w nowego. A noszenie w ciele, w kruchych naczyniach dotyczy całości życia. Wszystko to z z powodu Jezusa, aby życie Jezusa stało się widoczne w naszym śmiertelnym ciele. Dlatego wszystko to podejmujemy, jak Pan Jezus, jak apostołowie, aby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ