Tekst ewangelii: Mt 17,10-13
Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Od pytania do dziś
W jakim celu padło pytanie o Eliasza? Po cóż zadajemy sobie trud przygotowań na przyjście Mesjasza? Co nami kieruje? Czy idziemy ku głębi? Czy wieść o Mesjaszu zatacza coraz większe kręgi w moim życiu „zagarniając” coraz to nowe obszary pod swoje panowanie?
Jeśli przyjście to jakieś znaki poprzedzające, a dokładnie najpierw coś, a potem to, co po tym następuje. Bóg nie przeskakuje po kilka schodów. W swej mądrości przygotowuje przyjście Syna. Przygotował Maryję – Arkę Przymierza, Naczynie doskonałe, Księżyc w pełni odbijający Wschodzące Słońce.
To, co dla mnie/nas jest wyraźne i winno poruszyć to fakt, że Bóg daje nam czas! To jest przestrzeń naszego istnienia, a więc i przygotowania. Syn Człowieczy przyjdzie w czasie. Tak jak Jego pierwsze przyjście przypadło na określony czas i miejsce tak i drugie, powtórne, ostateczne w czasie się odbędzie. Dziś jest dla nas ową przestrzenią!
Rola Eliaszów
W kontekście naszego dziś zadajmy sobie o posyłanych najpierw Eliaszów! Wielu mamy głosicieli, ewangelizatorów. Czasami wydaje się, że jest to wołanie na puszczy – jakby grochem o ścianę. Wspomnijmy choćby nawet ostatnich papieży. Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I, Jan Paweł II, Benedykt, Franciszek… prorocki głos od wielu lat rozlega się w Kościele. Prorocki czyli także porządkujący, a rozglądając się wokoło wydaje się, że coraz większy chaos panuje.
Coś w tym jest, bo z reguły Bóg posyłał proroków (w Starym Testamencie) wtedy, gdy naród wybrany odchodził od wiary, od Najwyższego i zaczynał oddawać cześć obcym bożkom, kłaniać się cielcom różnego rodzaju i z różnego materiału. Prorocy wypełniając wolę Bożą są narzędziami Bożego Ducha, który unosił się nad wodami (nad chaosem) i porządkował wszechświat.
Czy ich głos nie umie się przebić? Nie. Jest niesłuchany. Jeśli nawet kiwamy z podziwu głowami i przez to potakujemy to jesteśmy podobni do kiwającej się główki sztucznego pieska w samochodzie, gdy ten się porusza. Głos Eliasza to głos prawdy, nazywania rzeczy po imieniu, nie lękania się opinii ludzkiej czy wścibskich oczu czy wytykania palcami.
Boża naprawa
Istotą misji Eliasza jest naprawa. Nie odrzucenie i wybranie nowszego modelu, bo już wiemy, że za chwilę trzeba będzie go zmieniać na inny itd. To naprawienie tego, co zostało zepsute. Uporządkowanie. Wyregulowanie. By wszystko grało piękną symfonię! Jeśli orkiestra symfoniczna nie słucha dyrygenta to zamiast muzyki mamy kakofonię i trzeba uszy zatkać dłońmi, by nie popękały bębenki.
Nie zaczynajmy od naprawy Kościoła czy świata. Zacznijmy od naprawy samych siebie. Tyle razy obiecywaliśmy Bogu poprawę. Jak to wygląda? Czy nie jest tak, że Eliasz już przyszedł, i to nie raz, a nie poznaliśmy go i postąpiliśmy z nim tak, jak chcieliśmy? Ilu takich Eliaszów już Bóg posłał?
W końcu, jak głosi przypowieść ewangeliczna, posłał swego Syna Jednorodzonego mówiąc sobie, że Go uszanują. Jednak, wbrew oczekiwaniom Ojca i Syn Człowieczy od nich (dodajmy od nas też) cierpiał (cierpi). Zrozumiejmy dzisiaj i zastanówmy się kto jest dla mnie/nas Janem Chrzcicielem?
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ