Tekst ewangelii: J 2,1-11
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Jutrzenka przed wschodem słońca
Jednym z tytułów odnoszących się do Syna Bożego jest Wschodzące Słońce. Myślę, że odkrywamy za każdym razem jakże mocne nuty znaczeń i pokrewieństw z tym imieniem związane. I pamiętamy, że jutrzenka poprzedza wschód. Ten tytuł przypisuje się Maryi, Tej, którą Bóg wybrał na Matkę dla swojego Syna.
Nie rozważamy tego w kategoriach kto pierwszy ten lepszy. Bóg Ją wybrał i… Ona wybrała Boga. To wybór dotykający całego Boga i całego człowieka otwiera nieskończone perspektywy. Nie w Bogu, a w człowieku. Ta nieskończoność objawia się w skończoności, w codzienności życia. Maryja jest tego przykładem. Przyjmując Słowo do serca i do łona nie zostaje porwana do nieba (w swoim czasie nastąpi wniebowzięcie), lecz żyje Nim w każdym dniu, i w radości narodzin, i w smutku i bólu umierania na Golgocie, także o poranku zmartwychwstania czy też, jak to czytamy w Dziejach Apostolskich trwając w Wieczerniku na modlitwie.
Odnosząc to do siebie samych moglibyśmy rzec, iż w jakiś sposób każdy z nas jest jutrzenką. Nie można oderwać jej od samego wschodu. Każdego z nas wybrał Bóg i… przed każdym z nas stoi wybór. Wybieram niebo i wtedy moja codzienność przemienia się z dnia na dzień, w radościach i smutkach, w bólach rodzenia i umierania w drogę do nieba. Ku Wschodzącemu Słońcu. Każdy poranek nam o tym przypomina.
Obok – w cieniu
Dla każdego wierzącego jako dla swojego dziecka Maryja, Matka Jezusa jest Jutrzenką. Zrodzeni jesteśmy przez chrzest, dzięki któremu zanurzamy się w śmierć Chrystusa i w Jego zmartwychwstanie. I jest zawsze obok Matka. Obok kołyski. Obok krzyża. Obok nadziei i beznadziei. Obok nie oznacza z boku. Choć niektórzy mogliby tak pomyśleć. Lubię powtarzać, że jest w cieniu. I to w cieniu Wszechmocnego, który ją osłonił. Obronił. Uczynił niewidzialną dla strzał nieprzyjaciela.
Co wcale nie oznacza, że nie smuci się, że nie boli Ją Jej Niepokalane Serce. Nie jest boginią. Jest człowiekiem. Jest Matką. Choć powtarzamy, że przedziwne jest to, co w Jej życiu się dokonało, to przecież intuicyjnie (a matki z autopsji) dociera do nas, że to jak najbardziej oczywiste, normalne i naturalne. Matka jest zawsze przy swoim dziecku – gdy się raduje Ona cieszy się nim, gdy się smuci Ona w tym smutku uczestniczy. Po prostu nie umie inaczej.
Jest z nami w Kanie Galilejskiej. Kana kojarzy się z weselem, ze świętowaniem, z pięknym początkiem planu na życie. Dobrze wiemy jak nowożeńcy dbają o to, by był to jeden z najpiękniejszych dni w ich życiu. Dopięte wszystko na ostatni guzik być musi. Ona z boku i w cieniu, a jest, bo bez Niej nie mogłoby się odbyć. Jak to? Bez Matki? A wiemy, że gdzie Matka, tam i Syn.
Zabrakło wina
Ewangelista podaje czas interwencji Matki Pana. Kiedy zabrakło wina. Nie wcześniej. Było, a więc nie musiała się troszczyć. To jest troskliwa Matka, a nie matka, która by zagłaskała na śmierć. Ktoś powie, że to nie fair. Że mogła wcześniej. Tak? A niby jak? Wytrącając wolność z rąk człowieka? Ile niesnasek kiedy matki weselne wtrącają się nachalnie w uroczystości ślubne ich dzieci? Czasami te matki robią ślub dla siebie czy pod siebie, a nie wedle dzieci.
Zapewne cieszyła się z nowożeńcami, cieszyła się ich szczęściem. Jej Serce było rozradowane. I czujne. Bo serce matki takie jest. Jeszcze nikt nie wyczuje, a ona już wie. Z reguły to matka pierwsza dowiaduje się, że nosi życie pod swym sercem i nawiązuje jako pierwsza więź z maleństwem, która trwa już do końca. Tak więc automatycznie wyczuwa braki u dziecka. Nie traktuje ich jako zaniedbania czy lenistwa. Po prostu trzeba im zaradzić.
Mądra to mama, która nie uważa siebie za wszystkomogącą. Maryja uczy nas do kogo się zwrócić. Wiem – rzecze – że mój Syn jest mocen wszystko i dlatego słyszymy: Synu, nie mają już wina. A sługom: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Sprawa załatwiona?! Tyle że Ona tak właśnie żyła w relacji i z Bogiem. I dlatego myślę, że nie było dla Niej ogromnym zaskoczeniem, że oto sześć stągwi kamiennych napełnionych wodą aż po brzegi stało się amforami przedniego wina. Oto cud codzienności i w codzienności.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ