Człowieczeństwo w Bogu – medytacja biblijna na 6. niedzielę zwykłą – 11 lutego 2024

Stanę w Bożej obecności.

Wprowadzenie 1: Bóg kocha człowieka – ten jest Jego pragnieniem. Jest tak blisko mnie i mego człowieczeństwa, że nawet ja sam siebie tak nie znam i poznać nie mogę. W Nim odnaleźć mogę siebie.

Wprowadzenie 2: prosić o łaskę zakorzenienia w Bogu jako źródle.


Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mk 1,40-45

Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił ze słowami: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.


Szukanie własnej korzyści


Czyżby człowieczeństwo było w odwrocie? Zgodnie z opisem Księgi Kapłańskiej (13, 1-2. 45-46) pokryte wysypką czy plamami, które próbuje ukrywać pod makijażem czy maskami różnego rodzaju. Czy nie jest jak rozerwana szata, jak włosy w nieładzie? Czy nie woła nieczysty, nieczysty? Czyż nie mieszka w odosobnieniu własnego ja? Czy nie stawia się poza obozem, poza wspólnotą, której nie uznaje?

Krzyczy, ale coś całkiem przeciwnego: nieczystość nazywa czystością, zło dobrem, brzydotę pięknem, kłamstwo prawdą, śmierć życiem. Oszukuje samo siebie. Ileż nieładu i rozerwania w codzienności? Skąd ta desperacja? A może dokładniej objawy ogólnoświatowego zamknięcia się w sobie i na siebie nawzajem?

Co zatraciliśmy w człowieczeństwie, że idziemy na manowce? Co tak naprawdę nas interesuje? Pogoń za posiadaniem (w szerokim pojęciu: bogactwo, sława, władza), a jak ono ma się do bycia? Pogoń za przyjemnością, a czyż jej zaspokajanie nie pobudza jeszcze większych głodów? Wydaje się, że mieszkamy w odosobnieniu, jakbyśmy się wyrzucili z orbity człowieczeństwa?


Szukanie własnej korzyści


Spróbujmy odpowiedzieć. Po pierwsze nie uznajemy, że jesteśmy trędowaci, a dokładniej nie odróżniamy faktu bycia trędowatymi od samego trądu. Wydaje się nam, że skoro trąd to trędowaci i koniec kropka. Ale przecież trąd jest do wyleczenia! Udawanie, gdy chorzy jesteśmy, że zdrowie nam dopisuje jest słabym wyjściem, a dokładnie żadnym, bo choroba postępuje.

Po drugie, gdzieś w środku rozlega się nieustannie podszept, że jesteśmy tak i tak skazani na śmierć. Nie chcemy jej, a podejmujemy. To objaw zrezygnowania. Nie chce nam się podejmować trudu człowieczeństwa, trudu brzemienności i bólu rodzenia, potu na czole w uprawie ziemi i zdobywaniu pokarmu. Zatracamy perspektywę wieczności, a wtedy oczy zamiast ku niebu zwracają się ku ziemi.

Po trzecie i to najważniejsze, nie przyjmujemy, że jesteśmy stworzeni przez Boga. Zapominamy o naszym Autorze-Stwórcy. Odrzucamy Boga jako Boga. Majstrujemy przy stworzeniu uznając siebie za bogów. Co z tego jest nikomu nie trzeba tłumaczyć? Bez Boga człowiek się odczłowiecza.


Jest wyjście


Trzeba przyjść do Jezusa, upaść na kolana i prosić: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Często sami nie wiemy co to oznacza. Nie musimy czekać do chwili desperacji. Jak uczy św. Paweł (1 Kor 10,31-11,1), co w sytuacjach trudnych może wydawać się groteskowe, czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie. Codzienność przeżywana z Bogiem jest lecząca.

To w codzienności Pan Jezus okazuje miłosierdzie, wyciąga rękę i dotyka – cokolwiek innego – ciekawe, że trędowaty tego nie mówi, a Pan: Chcę, bądź oczyszczony. To Bóg chce, bym był czysty, prawy, piękny, mądry. To jest prawdziwy człowiek. Nie jest to ideał nieosiągalny. To jest w zasięgu moich, ludzkich możliwości otwartych na Bożą łaskę. Bez jakichś spektakularnych uzdrowień. Bez łamania praw natury.

To przy jedzeniu, w rozmowie i milczeniu, w domu i w samotności, w pracy i na zakupach, w autobusie i na chodniku opowiadam i rozgłaszam to, co dzieje się we mnie. Czy jest to człowieczeństwo zakorzenione w Stwórcy? Czy jest w tym świadectwie szukanie dobra wielu, aby byli zbawieni?


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ