Tekst ewangelii: Mk 12,35-37
Jezus nauczając w świątyni, zapytał: “Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje. Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest [tylko] jego synem?” A wielki tłum chętnie Go słuchał.
Zbyt często i zbyt po ludzku
Jezus jest Panem! Powtarzane są te słowa dosyć często pośród wierzących w Chrystusa. Taka deklaracja słowna jest bardzo mocna. Zastanawiam się czy też powtarzanie jej jest do końca świadome. Czy sięgamy do sedna tych słów, ich treści?
Skoro kogoś nazywam mym panem to po ludzku rzecz ujmując deklaruję, że w jego ręce oddaję mu życie. Ziemskie myślenie patrzy po ziemsku, a więc jesteśmy świadkami relacji pan-niewolnik. Ty jesteś moim panem, a ja jestem twoim niewolnikiem. Na dłuższą metę to nie funkcjonuje, bo przychodzi moment, w którym niewolnik zabija swego pana.
Wydaje mi się, że występuje takie myślenie często w głowach chrześcijan, a więc… jaki obraz Boga nosimy w nas? Traktując Boga jako pana na włościach czynimy z siebie parobków, patrzymy na wszystko oczyma niewolnika, zazdrościmy i pragniemy zmienić status quo. To normalna kolej rzeczy!
Wypełnienie „miejsca”
Czy oznacza to, że nie pozwalam na takie deklaracje? Żadną miarą. Albowiem albo Jezus będzie naszym Panem albo ktoś inny (coś innego) zajmie to najważniejsze miejsce. Taka deklaracja wskazuje na centrum, oś wokół której wszystko inne się kręci i wedle której się porządkuje (lub nie).
Świadom miejsca Pana w mym życiu, świadom przestrzeni świętej pragnę, by była ona wypełniona po brzegi Nim! Istnieje niebezpieczeństwo, że zacznę zapełniać ją byle czym, byle szybciej, po łepkach, na zaliczenie. Wtedy spustoszenie się zaczyna, a nie wypełnianie. Zresztą przy takim pośpiesznym odfajkowaniu spraw Bożych to w centrum pozostaję ja. To objaw niewolnictwa: muszę i powinienem pod karą ognia piekielnego zamieszkują i w konsekwencji zawładną mym życiem.
Warto przy powtarzaniu tej deklaracji zadać sobie pytanie co oznacza dla mnie, że „Jezus jest Panem”? Jaki wpływ na me życie codzienne mają te słowa? Jak wprowadzam jest w codzienność? Czy coś się zmienia w niej? Bo jeśli nie dostrzegam tego, choć w najmniejszym stopniu to deklaracja jest pustosłowiem, słowem na wiatr rzuconym, ziarnem padającym na drogę i porwanym przez złego.
Jest, a więc przynależę
Gołosłowne deklaracje stają się przestrzenią działania złego. Sam podpuszcza by je składać, by spowszedniały, by stały się jedną z… byśmy do niej nie przywiązywali ni uwagi ni wagi! A potem wytyka z zimnym wyrachowaniem błędy i upadki, niedotrzymanie danego słowa.
Powtarzajmy słowa Pisma św. nie siłą, nie mocą naszą, a mocą Ducha Świętego. Tylko ten, kto miłuje i pogłębia tę miłość jest w stanie wypowiedzieć i wcielać w życie rozważaną deklarację. Wypływa to z poznania (czyli wejścia w relację), które sprawia, że serce goreje jeszcze mocniej i rodzi się w nim jeszcze głębsza chęć naśladowania Tego, którego kocham.
Jezus jest Panem albo jest wyznaniem miłości albo staje się czczą gadaniną, która nic dobrego nie przynosi! Powtarzajmy to szczególnie gdy jesteśmy w Jego obecności: na modlitwie, na Eucharystii, na adoracji. Przypominajmy sobie o tych słowach w trudnych chwilach i składajmy zawierzenie wtedy, gdy się wydaje, że wszystko się rozwala. Ta deklaracja jest także deklaracją przynależności do Niego.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ