Tekst ewangelii: Mk 14, 22-25
W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, Jezus, gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: “Bierzcie, to jest Ciało moje”. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: “To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił napoju z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym”.
Całkowicie, a nie po łepkach
Takie to proste: rzekł i stało się. Oto moc Bożej miłości, tej słabej, kruchej, prostej i małej zamkniętej w chlebie. Nie mieści się w głowie i dlatego ewangeliści podkreślają ów element niezrozumienia, co więcej, u Jana czytamy, że wielu odeszło, bo usłyszeli mowę eucharystyczną. Czyżbyśmy bali się Chleba na życie wieczne? A może bardziej Ofiary, o której jest mowa?
Ofiarność miłości bowiem nie polega na cząstkowym, lecz na całkowitym złożeniu siebie w dłonie innego (tego, który może przez to decydować o mym życiu). Wbrew pozorom nie uśmiecha się nam takie pełne oddanie. Lękamy się bycia niewolnikami. I dobrze. Świadczy to o pierwiastku Bożym, który w nas jest, wszak na Boży obraz i podobieństwo stworzeni jesteśmy.
Jednakże jeśli lęk ten pojawia się w stosunku do Stwórcy to już trzeba się mocno zastanowić czego niewolnikami staliśmy się czy też stajemy. Albowiem skoro podobieństwo to i pragnienie upodobnienia się (nie podlizywania się!) do Autora. A On tak właśnie nam się objawia w Jezusie Chrystusie Najwyższym i Wiecznym Kapłanie. Gdy ten lęk pokazuje się w stosunku do Boga to oznacza, że coś zajęło Jego miejsce i stało się bożkiem, któremu się kłaniamy.
Dać się (po)łamać
I znów takie to proste: wziął, pobłogosławił, połamał i dał. Moglibyśmy z całą pewnością wiary powiedzieć: wziął siebie, błogosławieństwo i podzielił siebie (trudny sposób, bo połamanie, jednakże inaczej chleba tamtej ziemi się nie podzieli!) (wy)dając się w nasze dłonie. Powraca myśl oddania się w ręce innego. Czy lepiej być w rękach wroga, swoich czy Boga? Wszechmocny wydaje się w nasze ręce. Jak chleb, który bierzemy i robimy z nim, co nam się żywnie podoba.
Syn Boży uczy nas tego w to święto! Dokonać wyboru w czyich dłoniach mam spocząć, a co za tym idzie, poddania się temu, co te dłonie chcą z nami uczynić. Syn oddał się całkowicie Ojcu i trzyma się tej decyzji. Nie odstępuje. Jest wierny i wie, że nigdy się nie zawiedzie.
Nie mamy koncentrować się na połamaniu, na wydaniu. Czyż nie jest czymś normalnym połamanie chleba? Przecież w całości się go nie połknie. Czyż nie jest czymś naturalnym, gdy mówimy o tym, że kobieta jest wydawana za mąż? Przecież tu nikt nie ogłasza niewolnictwa. Idzie bardziej o owoce takiego złożenia siebie w rękach Pana!
Udział ze Zbawicielem
A jaki jest podstawowy owoc? To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Jezus jest zbawieniem! Jest Zbawicielem. Został Nim z natury i dzięki posłuszeństwu Ojcu. Zdawało się oczom głupich, że nic się nie udało, że pomarł, że niczego nie uczynił. Tymczasem jesteśmy świadkami nowego stworzenia, otwarcia na pełnię, wejścia w taką relację z Bogiem, o jakiej nie jesteśmy w stanie nawet pomarzyć. To On czyni!
Zaproszeni na ucztę w królestwie Bożym, na wypicie kielicha w tymże królestwie. Wino miłości jest najlepszym z możliwych. Trzeba wiele trudu podjąć, by wytworzyć dobre wino. My mamy podjąć trud, by przygotować się na jego spożycie. Tu, na ziemi, przyjmując Eucharystię mamy przedsmak nieba. Ktoś mnie tak kocha, że umiera za mnie, że oddaje życie i to nie na niby. Jest w Eucharystii prawdziwie, rzeczywiście i realnie. Choć zmysły mylą, bo jakże są ograniczone, to wiara podpowiada mi coś całkiem innego.
Zapatrzeni w Syna, przyjmujący Jego Ciało i Krew upodabniamy się do Niego, a skoro Syn jest obrazem Boga niewidzialnego to upodabniamy się do Ojca, który nas stworzył. Stajemy się tym, co „spożywamy”, czym się karmimy. Wybór należy do mnie, bo Bóg już wybrał wydają się w nasze ręce.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl