Tekst ewangelii: J 18,1-19,42
Pęka z bólu
Serce wprost pęka kiedy wsłuchujemy się w opis męki naszego Pana Jezusa Chrystusa. Zapewne pęka z bólu, który jest w stanie przeszyć do głębi, dotknąć każdej komórki życia w nas. Jest to również pękanie ziarna, które obumarło i dzięki temu przyniosło życie. I tak naprawdę w tym kierunku winna iść nasza kontemplacja wielkopiątkowa. Ze śmierci, a dokładnie w niej czy też przez nią rodzi się życie, nowe życie.
Na ból nie da się uodpornić, bo ten jest przenikliwy i przenikający. Tak naprawdę nic przed nim się nie uchroni, ale nie ma prerogatyw Bożych. Jest, jednak znika. Znika wraz ze śmiercią. Życie nasze bowiem zaczyna się i kończy bólem – rodzenia i umierania. Bólem, na który trzeba nam się zgodzić. I nie chodzi o przysłowiowe pogodzenie się z życiem (śmiercią), ale bardziej o podjęcie ich w codzienności.
Bóg przeszyty bólem na wskroś. Przedziwne to, bo jak dobrze wiemy, podjął mękę dobrowolnie. To była Jego decyzja. Niech się stanie. Amen. Wiedział bowiem, że to Wydarzenie poprowadzi ku przemianie świata. Ból może być bezużyteczny, a może stać się przestrzenią – pomostem do spotkania Boga, siebie, drugiego człowieka. Nie mamy jednak szukać bólu.
Pękające Serce
Obraz pękających ziaren jakże wpasowuje się w konanie Bożego Serca. Jest to pękanie, a nie łamanie. Wybuch miłości. „Powódź” miłosierdzia. Oto na naszych oczach Bóg z przeszytym Sercem – otwartym na oścież. Wysączyła się Krew i woda do ostatniej kropli. Czy pękło z bólu? Tak. To ból miłości. Taka właśnie ona jest.
Z jednej strony wypełnia wszystko co do kreski co do joty, a z drugiej robi coś nieoczekiwanego, niepojętego, wręcz niewyobrażalnego. I jak w czasie Ostatniej Wieczerzy Piotr wzdryga się przed tym, by pozwolić Panu i Nauczycielowi na obmycie nóg, bo wiedział, że przyzwolenie jest wejściem na drogę Pańską, tak i tutaj wzdrygamy się, bo nie wiemy dokąd poprowadzi pójście za Nim, bo nie wiemy, co wyniknie z tej decyzji.
Kontemplacja Przebitego Serca ma prowadzić nas ku obumieraniu ziarna, które prowadzi do nowego życia. Bez obumierania nie ma i nie będzie owoców zmian, wzrostu, rozwoju. Bez wejścia na drogę Pana – naśladowanie – ślizgamy się po powierzchni i nigdy nie dotrzemy do istoty spraw i życia.
Serce świadka
Tylko ten, kto widział i to oczyma wiary, oczyma serca będzie mógł zaświadczyć. Świadek jest na-oczny, a nawet rzekłbym na własnej skórze doświadczył. Widział, bo został dostrzeżony (Oto Matka twoja… oto syn Twój…) i wziął sobie do serca (wziął Ją do domu) to, co widział. Nie po to, by pastwić się nad sobą, nad bólem, nad swoją grzesznością, ale by trwać przy Tym, który z miłości do mnie, do nas tego dokonał.
Niedługo śpiewać będziemy o błogosławionej winie, a dziś moglibyśmy zanucić w sercu i sercem pieśń o błogosławionej włóczni, która otworzyła przed naszymi oczyma zdroje łask nieprzebranych. Otworzyła bez łamania, bo ono zawsze kojarzy się ze zniszczeniem.
Nie spłynie na nas Krew Najdroższa. Nie dotknie każdego zakątka serca – Ona tak potrafi. Z łagodnością przemyje rany serc naszych, by się nie jątrzyły. Z dobrocią dotknie bolesnych miejsc, by choć chwilę ulgi miały. Ciągle rozlega się głos z Krzyża: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Moje jarzmo jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ