Tekst ewangelii: Mk 8, 11-13
Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: “Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu”. A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Rozprawy
Mamy rozprawy naukowe rozbudowane, które wedle definicji są tekstem naukowym lub filozoficznym poświęconym szczegółowemu, pełnemu omówieniu jednego danego zagadnienia. Celem takowej rozprawy jest omówienie zagadnienia ze spójnego i określonego punktu widzenia. Ma ona zawierać obszerny materiał dowodowy oraz rozwiniętą argumentację. Bieg rozumowania i dowodzenia przedstawiony w rozprawie ma prowadzić do wniosków i rozstrzygających rezultatów.
Jest też rozprawa sądowa. Obejmuje ona przewód (przedstawienie i rozpoznanie wniosków zainteresowanych oraz odpowiednie do tego przeprowadzenie dowodów), głosy końcowe (przedstawienie ostatecznych żądań i wniosków zainteresowanych odpowiednio do wyniku postępowania dowodowego) i wyrokowanie (narada, sporządzenie orzeczenia rozstrzygającego i jego ogłoszenie przez sąd).
A o jakiej rozprawie mówimy, gdy chodzi o rozprawienie się z kimś? W naszym rozważaniu ewangelicznym o rozprawienie się z Jezusem. Czy chodzi o dotarcie do obiektywnych wniosków czy sprawiedliwych wyroków?
Rozprawić się z kimś
Kiedy chcemy rozprawić się z kimś to stwarzamy pozory naukowości sądowniczej, bo wynik znamy przed rozpoczęciem rozprawy. Jest to wyrok skazujący! A więc następuje dobieranie i interpretacja faktów, jeśli nie ma dowodów to się je spreparuje, a gdy brak świadków to się tego i owego przekupi. Niewiele trzeba wysiłku, by zobaczyć to w postępowaniu faryzeuszy przeciwko Jezusowi.
Zauważmy, że nie jest to bezpośredni atak – to czyhanie na błąd, na potknięcie, na chwilę zapomnienia. Jak to czytamy, że czyhali, by złapać Go na słowie, że przysłuchiwali się z uwagą, ale nie po to, by zrozumieć, ale po to, by mieć argument przeciw Niemu (np. ten o zburzeniu świątyni).
Także ich domaganie się znaku nie ma chęci uwierzenia – chcą wystawić Go na próbę. Albo spali na panewce, bo nie uczyni albo… no właśnie, przecież tyle razy byli świadkami lub też mieli świadków naocznych znaków i cudów zdziałanych przez Jezusa, a nic do nich nie dotarło. Oto mechanizmy włączające się, gdy chcemy z kimś się rozprawić. Najlepiej raz na zawsze.
Sięgnąć do głębi duszy
Czy Pan Jezus rozprawia się z nami? Czy wystawia nas na próbę? Czy domaga się od nas dowodów-znaków wiary? Żadną miarą. Czy prowadzi z nami rozprawy naukowe lub sądowe? Nie. On chce być z nami. Nie jak rzep przyczepiony do psiego ogona. Nie jak piąte koło u wozu. Pragnie być z nami w naszych codziennych rozprawach i bronić nas i brać naszą stronę.
Jakże bowiem określić możemy owo westchnął w głębi duszy? Rozgoryczeniem? Zniechęceniem? Trochę na zasadzie mam już tego dosyć? Warto sobie samemu odpowiedzieć na postawione pytanie: Czemu to plemię domaga się znaku? I raczej nie chodzi o plemię żmijowe, choć wiemy, że to świadome i ukryte kąsanie. Kiedy i czemu wystawiamy Pana na próbę? Jeśli tak to wygląda to istotnie żaden znak nie będzie dany temu plemieniu.
Dlaczego? Bo nawet jeśli byłby to tak i tak nie zostanie przyjęty. I zapewne są takowe znaki, ale ślepcy ich nie widzą, a głusi nie słyszą. Ci bowiem, co występują do rozprawy, by rozprawić się w rzeczywistości mają uszy, ale nie słyszą, mają oczy, ale nie widzą, mają usta, ale nie mówią, mają głowy, ale nie korzystają z nich dobrze. Wtedy też wszystko im odpływa – także krew z twarzy…
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ