XXVI. Ignacy Loyola – nigdy nie jest za późno… – Jubileuszowy Rok Ignacjański

Drugi dzień trzydniówki przed uroczystością św. Ignacego Loyoli

Dlaczego zaczął się uczyć? Otóż gorliwość głoszenia słowa Bożego przyciągała do niego ludzi, a to wzbudziło zainteresowanie inkwizycji. Zaczęło się dochodzenie i przesłuchania. Íñigo dwukrotnie zostanie aresztowany i spędzi w łańcuchach dwa miesiące. Zawsze słyszał to samo: Nie macie wykształcenia, jak możecie nauczać! W związku z tym sędziowie zakazywali mu prowadzenia rekolekcji do czasu, gdy ukończy studia filozoficzne i teologiczne i otrzyma święcenia kapłańskie. Zrozumiał. Przyjął do wiadomości i zabrał się za porządne studia.


Udał się do Ziemi Świętej i pragnął tam pozostać, ale nie pozwolono mu na to. Zrozumiał, że nie było wolą Bożą, aby pozostał w Jerozolimie i zawsze zastanawiał się nad sobą, quid agendum – co teraz robić. Jak sami pisze w końcu poczuł w sobie skłonność do podjęcia nauki przez jakiś czas, aby móc pomagać duszom, i zdecydował się wyruszyć do Barcelony (Autobiografia nr 50). Nie wiedział jak się za to zabrać. Znalazł dobrego i mądrego mentora w osobie pobożnego nauczyciela elementarnej szkoły, Hieronima Ardebalo, który pozwolił mu bezpłatnie uczęszczać do swej szkoły. Oto dawny, sławny rycerz, liczący obecnie trzydziesty trzeci rok życia, zasiada na ławce szkolnej wespół z liczną gromadą spoglądających z podziwem na nowego kolegę dzieciaków i z zapałem począł przykładać się do początków gramatyki łaciny.


Różne koleje losu spowijały jego uczenie się tajników tegoż języka. Miał zapewnione utrzymanie. Nauczyciel bezpłatnie podjął się jego nauki. Miał też cel, by pomagać duszom. Jednak nie wszystko szło dobrze. Dzieli się z nami następującym doświadczeniem: …z wielką pilnością rozpoczął naukę. Przeszkadzała mu w tym jedna rzecz; kiedy bowiem zaczynał się uczyć na pamięć, jak to jest konieczne w początkach gramatyki, nachodziły go nowe oświecenia w rzeczach duchownych i nowe rozmiłowanie w nich. A działo się to w taki sposób, że nie mógł się uczyć na pamięć; i choć walczył z tymi myślami, nie mógł ich odpędzić (Autobiografia nr 50). Kiedy miał dla przykładu łacińskie słowo “kocham” to… na sam dźwięk tego wyrazu zapominał o wszystkich odmianach, o gramatyce i szkole, i wpatrywał się, jakby przymuszony w następujące po sobie obrazy, które przedstawiały dzieje miłości Bożej względem ludzi. I zamiast uczyć się zaczynał się modlić.


Rozpoznał, że to pokusa od złego i – zgodnie z jedną z reguł rozpoznawania duchów, o których też kiedyś powiemy – wyjawił wszystko przed nauczycielem. Uczynił też obietnicę wspomnianemu nauczycielowi w tych słowach: „Przyrzekam ci, że nigdy nie opuszczę żadnego z twego wykładu w ciągu tych dwu lat, o ile tylko znajdę w Barcelonie dość chleba i wody, aby się móc utrzymać przy życiu”. A ponieważ uczynił tę obietnicę z wielką mocą, nigdy już więcej nie odczuwał tych pokus (Autobiografia nr 55). Podobna rzecz spotkała go na studiach w Paryżu (por. Autobiografia nr 82).


Dwa lata pobierał naukę w Barcelonie i… dużo postąpił, a nauczyciel Hieronim powiedział mu, że już jest gotów na słuchanie wykładów na wydziale sztuk wyzwolonych (tj. filozofii) i skierował go do Alcala de Henares, dokąd Pielgrzym wyruszył, jak zawsze, piechotą, gdzie w słynnym na cały świat uniwersytecie, gromadziło się w tym czasie około 10.000 słuchaczów (Autobiografia nr 56). Uczeń nie przerósł mistrza, ale – dla swojej pewności – poddał się jeszcze egzaminowi u pewnego doktora teologii, który poradził mu to samo.

Czym skorupka za młodu nasiąknie… wcale nie jest powiedziane cóż do końca oznacza owo za młodu. Nie ważne jak i kiedy zaczynasz, ale jak kończysz. Na naukę bowiem jest zawsze dobry czas. Czas poświęcony nauce na naukę przeznacz, a ten na modlitwę na modlitwę.


o. Robert Więcek SJ


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ