XXV. Ignacy Loyola – perspektywa nieogarniona w codzienności – Jubileuszowy Rok Ignacjański


Pierwszy dzień trzydniówki przed uroczystością św. Ignacego Loyoli


Pada w ewangeliach zdanie tu jest coś więcej niż… odnosi się ono do Pana Jezusa, który objawia nam nowe życie, nowy styl życia, które sam wiedzie i zaprasza, byśmy Go naśladowali. Ignacy Loyola od początku świadomego życia ma przed sobą wielką przestrzeń – nie zamyka się na określone wymiary. U początków było to życie dworskie, kariera rycerska, czy też – jak sam to zaznacza w Autobiografii – dama nieporównanie wyższego stanu (nr 6), dla której jest w stanie tak wiele uczynić (przynajmniej na poziomie wyobraźni poruszonej romansami rycerskimi).


Jednakże owo coś więcej, które przygotował mu Pan nasz, Jezus Chrystus zapewne przerosło wszelkie wyobrażenia i zamysły. I to pierwsza myśl do przetrawienia – Ignacy nie bał się tego, co było po ludzku niemożliwe. Był wytrwały i cierpliwy w dążeniu do naznaczonego celu. Nie polegało to na chodzeniu po trupach i za wszelką cenę. Czy pamiętamy, że było ryzyko, iż papież rozwiąże dopiero co powstałe Towarzystwo Jezusowe? Czy wiemy, że pośród pierwszych jezuitów znaleźli się i tacy, co nie podzielali myśli Ignacego?


Czy Ojciec Ignacy potrzebował znaków? Myślę, że nie. Miał ten jeden, który obrazował sztandar pod który się zaciągnął i walczył – Syn Boży. W tym wyborze trwał i zapewne codziennie tysiące znaków było mu danych i widział je i dziękował za nie. Umiał – i to nie tylko w modlitwie, gdzie zachęca do tego – cały czas jakiś pożytek duchowy wyciągać ze wszystkiego (Ćwiczenia duchowe nr 106). I nie chodziło o korzyści materialne (bogactwo), czy o sławę czy o próżną pychę (por. Ćwiczenia duchowe nr 142). Owo więcej przekładał na język codzienności. Posyłając misjonarze na nieznane tereny wystosowywał do nich długie listy instrukcji, na końcu których z pokorą zaznaczał, że skoro będziecie na miejscu to rozejrzyjcie się i zróbcie, co uważacie.


Tak więc perspektywa nieogarnionej przestrzeni nie przerażała go, bo widział ją w codzienności. Nie była abstrakcją, a konkretem do podjęcia. Któż by pomyślał, że podejmie się – jako odpowiedź na dostrzeżone potrzeby – zbudowania systemu edukacji, który trwa od wieków? I że tak szybko szkoły jezuickie obejmą ówczesny świat?


Codzienność to także trud. Św. Ignacy Loyola, gdy był generałem Towarzystwa Jezusowego to miał problem z pewną wspólnotą, która chciała mieć na modlitwy 7 godzin dziennie, co było niezgodne z Konstytucjami. Czy to nie było Boże pragnienie? Raczej pobożne życzenie nieprzemyślane do końca i widzące tylko jedną stronę medalu. Odpowiedź Ojca Ignacego była zdecydowana: skoro nie wystarcza 1,5 godziny przepisane to nawet i 12 nie będzie wystarczało, a to, co stanowi istotę jezuity – dyspozycyjność – zostanie zaprzepaszczone.


To coś więcej dla znawców duchowości ignacjańskiej w sposób rzekłbym automatyczny (co w tym przypadku oznacza dobrze rozeznany i ugruntowany i przeżywany) prowadzi nas do magis, którego podwaliny odnajdujemy w tekście Fundamentu: …trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni (Ćwiczenia duchowe nr 23).


Niech ilustracją będzie inne dictum św. Ignacego, w którym zachęca do szukania właściwego sposobu podejścia do każdej osoby i każdej sytuacji: Jest czymś wielce niebezpiecznym chcieć wszystkich prowadzić tą samą drogą do doskonałości; taki człowiek nie rozumie, jak różne i jak liczne są dary Ducha Świętego.


o. Robert Więcek SJ


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ