|
Tekst ewangelii: Łk 17,11-19
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.
Pogranicze
Pogranicze to dosyć dziwne miejsce. Rzekłbym pulsujące w specyficzny sposób. Ścierające się ze sobą lub docierające między sobą różne kultury, społeczności. Także przestrzeń walki o wpływy. Jak również pas ochronny ziemi. Takie i tym podobne skojarzenia wiążą się z tymże pojęciem.
Cóż więc oznaczałoby dla mnie pogranicze? Mam swój teren i strzegę go. Ma on swoją granicę, a ta dotyka granicy innego. Te zetknięcia się mogą być przedmiotem sporu lub też spotkania. To zależy ode mnie i od drugiego, z którym się zetknąłem. Niekiedy są to jednorazowe wydarzenia. Są też przypadki, że trwają bardzo długo.
Czy łączy nas ten pasek przestrzeni wzajemnego zetknięcia się? Bo warto zaznaczyć, iż nie da się żyć bez pogranicza. Wtedy byłoby to wyizolowane, zamknięte w sobie i na cokolwiek (w ostatecznym rozrachunku także na siebie samego) państwo. Obszar umierania.
Między ludźmi
W ewangelii czytamy, że Pan Jezus idąc do Jerozolimy przechodził przez pogranicze. Było to pogranicze konkretnych krain: Samarii i Galilei. Wiele dróg prowadzi z reguły do punktu ważnego, także do Jerozolimy. Tak więc wielu pograniczy trzeba doświadczyć, by do niej dojść. Ona jest celem dla Pana Jezusa i Jego uczniów. Ale nie fruwają nad ziemią. Idą po niej. Idą jej granicami – pograniczami.
Starają się mieszkać między ludźmi, a więc wchodzą do wsi i tam szukają noclegu. Prostego i skromnego, lecz ciągle podkreślam między ludźmi. Wchodzi w ich „ziemię”. Nie jako najeźdźca, ale jako przyjaciel. Przychodzi do swoich, a dokładniej moglibyśmy powiedzieć, że do swojego. Życzliwych przyjmuje się z życzliwością. Gdy ta zostanie nadużyta to człowiek się zamyka.
I dochodzi do wejścia na inne pogranicze. Otóż, gdy już mieli wchodzić do wsi wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Spotkanie niezaplanowane. Nie zbliżają się do Niego – prawo im nie pozwalało. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Oto ich pogranicze, pogranicze, do którego nikt się nie zbliżał, bo się bał. Oni go nie opuszczali, bo lękali się ukamienowania.
Na ziemi ku niebu
Czy trzeba w nie wchodzić? Pan Jezus wchodzi w nasze lęki, bo to one tworzą tego rodzaju enklawy czy getta. Wchodzimy tam sami albo wepchnięci jesteśmy lub też wpychamy innych. Nie chcemy sobie przeszkadzać. Nie chcemy by traktowano nas jak agresorów. Wolimy swoje. Niestety, w większości przypadków taka postawa kończy się zamknięciem w sobie, a więc zbudowaniem owej enklawy czy getta.
Pan Jezus, jak podaje ewangelista na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. Zbył ich? Bał się wejść? Nie. Oni się spotkali. Ich okrzyk był wyznaniem wiary i to wystarczyło. Nie trzeba być dotkniętym. Nie trzeba spotkać się oko w oko. Spotkanie to serce w serce, serce obok serca. Tak blisko, że wyczuwa się tętno drugiego. Wobec takiego spotkania nie ma granic, murów, odległości, które mogłyby jemu zapobiec. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Tak więc pogranicze przestało być granicą – stało się spotkaniem.
Pozostaje jeszcze uświadomienie sobie tego, co się stało. Podniesienia głowy, by nie skupić się na pograniczu (enklawie), na którym żyjemy. Podnieść głowę i zobaczyć, że idziemy do Jerozolimy. To właśnie tam, w niebie uzdrowieni mamy wracać do Boga i chwalić Go donośnym głosem. Chwalić czyli trwać w dziękczynieniu u stóp Pana. Obyśmy choć jedno z dziesięciu tychże spotkań potrafili zobaczyć i Bogu podziękować. Stąd wiary nam trzeba!
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać "pięciominutówki" bezpośrednio na adres mailowy wystarczy napisać prośbę na adres: robert.wiecek@jezuici.pl powrót |
|