Tekst ewangelii: Mt 18,12-14
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę powiadam wam : cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych”.
Jak ci (wam) się zdaje?
To pytanie z jednej strony jakże rozpowszechnione. Każdy na wszystkim się zna – tak się mu wydaje, a więc na każdy temat się wypowiada. Z drugiej trudno o odpowiedź gdy pada pytanie o konkretną postawę osobistą. Co to oznacza dla mnie? Nie co o tym sądzę, ale jaki to ma wpływ na mnie.
Znamy się na wszystkim, byle nie dotykało tego, co moje. Wtedy nabieramy wody w usta – pada przepisy RODO czy też to jest moja sprawa. Byle tak naprawdę nie przyjąć wyrazistej i jednoznacznej postawy. Dobrze bowiem wiemy, że to wiąże się z odpowiedzialnością (wszak udzieliłem odpowiedzi) i konsekwencjami, niekiedy bolesnymi.
Zdaje mi się, wydaje mi się… do końca nie jestem pewien. Niesprawdzone źródła pochodzenia wieści. Plotki to wiemy gdzie mają swój początek. Jak duże dzieci bawiące się w głuchy telefon. I to całkiem na poważnie, śmiertelnie poważnie wręcz.
Nie moja bajka
Nie moja bajka. Bo pytanie Pana Jezusa do mnie/nas skierowane wydaje się być powiastką: Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? To opis zapewne nie pojedynczego zdarzenia pośród stad owiec i pasterzy, którzy się nimi opiekują i to nie w owczarni, a w czasie wypasu.
Jeśli to nie moja bajka to znaczy, że nie wszedłem w dynamikę Jezusowego miłowania. Ono bowiem zasadza się na posiadaniu (otrzymałem od Ojca!) i na odkrywaniu, że coś się zabłąkało, zaginęło. A więc pod nitce do kłębka szukam momentu rozstania, odejścia. Pan uczy nas poszukiwania źródła… czasami to malutki kamyk w bucie zostawiony samopas. Innym razem niedopowiedziane słowo… błąkanie się ma swój początek.
Nie moja bajka zmienia perspektywę patrzenia. Jeśli tak to w tym przypadku mnie to nie dotyczy. Stawiam się z boku. Żadna owca, bo ni z dziewięćdziesięciu dziewięciu ni ta zabłąkana. Poza zasięgiem Pasterza – sam się ustawiam z daleka. Jakoby mnie to nie dotyczyły. I taki mechanizm działa: zdaje mi się, że…, ale mnie to nie dotyczy!
Nie ustaje w poszukiwaniach
Tymczasem dotyczy i to bardzo. Dotyka do głębi, choć udaję, że spływa po mnie jak po kaczce. Człowiek zabłąkany gdy dociera do niego, że nie jest szukany traci wszelką nadzieję. Staje się wręcz obłąkany (odchodzi od zmysłów). Ojciec o tym dobrze wie i dlatego posyła nam swojego Syna. Po co? By nie zginęło jedno z tych małych.
Syn bowiem wyrusza na poszukiwania – aż po krzyż. Zagląda w każdy zakamarek, w każdy załom skalny, w każdą rozpadlinę. Trochę adwentowe prostowanie krętych ścieżek, wyrównywanie wybojów, dziur na drodze. Takie od dramatyzowanie – bo wysokie góry stają się niższe, a głębokie doliny podnoszą swój poziom. Zagubienie bowiem wydaje się być stoczeniem się na dół, choć odbywa się w górach.
To moja bajka! Jestem poszukiwany i to usilnie, a gdy Panu się uda mnie odnaleźć to cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Jeśli pośród nich jesteś to się nie wkurzaj, bo może ta jedna jest twoim bratem, siostrą, najlepszym przyjacielem, który się pogubił i nie jesteś w stanie mu pomóc?
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ