Tekst ewangelii: Mt 5,43-48
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: “Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak, będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.
Ubogi – zależny
Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2Kor 8,9). Znamy Pana naszego Jezusa Chrystusa i dobrze wiemy co dla nas uczynił, kim stał się, by nas ozłocić, a dokładnie by rzec, by niebiańskość w nas odkryć na nowo. To jest łaska! Nie ma takowych list czy wykazów, które by przebiły tę jedną łaskę – łaskę nieba.
Droga jest prosta, choć niełatwa, a mianowicie stać się ubogim, bo ubóstwo ubogaca. W logice świata konsumizmu jest to absurd! Dlatego z całą mocą odrzuca coś takiego. Tenże świat walczy z nędzą, a ta pogłębia się coraz bardziej i bardziej, coraz większy procent ludzi żyje w nędzy czy na jej skraju, a coraz mniejszy posiada większość dostępnych środków. Niosą pomoc? To ludzkość potrzebuje stałej, a nie tylko koniunkturalnej pomocy.
Na pierwszym miejscu cóż oznacza stać się ubogim? To przede wszystkim uznać, że jestem zależny od Ojca niebieskiego, że to, co mam i kim jestem jest od Niego. To odkrywanie, że jestem perłą i że jest skarb w niebie – dla mnie, bym go mądrze i dobrze wykorzystał, dla siebie i dla innych. Skoro jestem zależny to także uznaję, że nie mam wpływu na wszystko, że nie mogę wszystkiego kontrolować, że tak wiele spraw wymyka się z moich rąk.
Poradzić sobie ze sobą i… innymi
Jak to może ubogacać? Prosto – zbliża mnie coraz bardziej do źródła. Pomyślmy jak beduini wędrując przez pustynię zbliżają się do oazy, krok za krokiem i jakaż jest ich radość, gdy w cieniu palm odpocząć mogą i nasycić się zwykłą wodą. Ubogaca, bo do Bogactwa niezniszczalnego doprowadza! Nie, nie mamy szukać nędzy czy głodu – one nas znajdą. Bardziej szukać Boga mamy we wszystkim i wszystko w Nim, wtedy – zgodnie ze świadectwem Apostoła Narodów umiemy biedę cierpieć, umiemy i obfitować.
W tej perspektywie już nie dostajemy gęsiej skórki lub uspokaja się wzburzenie głowy i serca po usłyszeniu słów o miłowaniu nieprzyjaciół i prześladowców. W opisanych sytuacjach doznajemy bezsilności i bezradności, która bez Boga do głębi dobija! Nie umiemy sobie z tym poradzić w całej rozciągłości. Zgadzamy się, że miłować swego bliźniego, a na myśl o nieprzyjacielu to raczej o nienawiści przychodzą myśli. Tymczasem, czy ów nieprzyjaciel nie jest w całej prawdzie moim bliźnim?
Drugi człon przykazania miłości brzmi: będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Ile to razy nie umiem miłować, bo nie miłuję siebie?! Czy nie jest tak, że nienawidzę siebie, że nie mogę na siebie patrzeć? Czy modlę się za siebie? Czy uświadamiam sobie, że deszcz i słońce spadają na mnie obojętnie czy jestem dobry czy nie, sprawiedliwy czy niesprawiedliwy? Wszak przez grzech (a wszyscy zgrzeszyliśmy!) staje się nieprzyjacielem Boga. Jak On mi odpłaca?
Najtrudniejsze i najbliższe
Powraca cytowany na początku werset: Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2Kor 8,9). To w Synu i przez Niego Ojciec nam odpłaca. To On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Nade mną. Na mnie. Warto o tym pamiętać! Synami Ojca naszego, który jest w niebie stajemy się nie przez to, co robimy, ale z Jego wyboru.
Błogosławione to ubóstwo, w którym i dzięki któremu odrywamy niepojętą miłość Ojca do swych dzieci. Miłość, która miłuje tych, którzy Go miłują i tych, którzy Go znać nie chcą, choć tylko dzięki Niemu istnieją. Pogaństwo drzemie w każdym z nas. Celnik też ma się dobrze. Niech dotrze, że odpowiedzią Boga na naszą nienawiść jest miłość. Ta cicha i pokorna, trwająca, towarzysząca jak deszcz i słońce. Tak, która się nie zniechęca będąc odrzucaną, a jednocześnie nie jest nachalna.
Czy ta i taka miłość jest najtrudniejsza? Myślę, że nie. Że o wiele trudniejsze, tak nam to pokazuje nieprzyjaciel natury ludzkiej, jest owo bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Nie patrzymy na siebie na pierwszym miejscu z perspektywy czynów. W sercu dokonuje się najważniejsze i jest niewidoczne dla oczu. To doświadczenie owej zależności, która wedle światowego myślenia jest skrajną nędzą, a w świetle wiary jest najpiękniejszym i najgłębszym doświadczeniem miłości.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ