Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: wdrapałem się na szczyt góry i… zaczerpnąłem powietrza pełną piersią – wiem, że żyję!
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę przyjęcia tchnienia życia.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: J 20,19–23
Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzeki do nich: ”Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ”Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Jest Tchnienie
Dzięki temu tchnieniu żyjemy. Bóg jest Życiem, a więc Dawcą życia. Gdzie jest Pan tam i życie. Śmierć jest doświadczeniem każdego człowieka, jednakże nie ona ma ostatnie słowo. Człowiek zaproszony jest do pełni życia, do oddychania pełną piersią.
Bóg nie żałuje tego, co uczynił. On nie umie inaczej! Stwarza dając tchnienie. Gdy próbuje odciąć dopływ tlenu nie zniechęca się i daje dalej. Byśmy nie udusili się! A straszna to śmierć.
Wie, że pozamykani jesteśmy z powodu różnorodnych obaw. I przychodzi, by te obawy zerwać. Są one jak powrozy zaciskające się na szyi dzieci. Czyż Ojciec nie zrobi wszystkiego, aby odciąć je? Jakimże byłby Ojcem, gdyby tego nie zrobił?
Konieczny i nieuchwytne
Tchnienia życia nie da się ukryć czy zamknąć w określonej przestrzeni. Z jednej strony konieczne do (prze)życia, a z drugiej nieuchwytne tzn. nie da się namierzyć czy zmierzyć. Zgoda na nie to dostrzeżenie, że pośrodku mojego „wieczernika” stanął Pan Jezus, że jest ze mną w moich lękach (a tym największym jest ten, który dotyczy właśnie śmierci – przeciwieństwa życia). Jest ze mną w nich. Nie gdzieś daleko. Jest jak oddech. Uświadamiam sobie oddech dopiero wtedy, gdy mi go brakuje. Czy naprawę do tego momentu trzeba nam dojść?!
Tchnienie życia – Duch Święty – przynosi dar pokoju. To dar wyciszenia (a nie uciszania). To dar spokoju (a nie sielanki czy jakieś błogości). To dar, dzięki któremu podjąć umiemy to, co przychodzi. W każdym położeniu dziękujcie Bogu – zaprasza św. Paweł. W każdym, a nie tylko wtedy, kiedy mi się chce. Wszak tchnienie Boże jest we mnie i w zdrowiu i w chorobie, i w bogactwie i w ubóstwie, w długim i w krótkim życiu.
Tak więc Zesłanie Ducha Świętego to wielkie przypomnienie, że Bóg jest naszym oddechem, oddechem, bez którego nie mamy szans na (prze)życie. To taki głęboki oddech przypominający o tym, gdzie jest źródło życia i zaczerpnąć z niego całą piersią, by żyć! Zaiste Pan pokazuje mi ręce i bok. Są tam „znaki” Jego męki i śmierci. I żyje! Jest Żyjący!
Martwy nie może iść głosić!
Radość ze spotkania Zmartwychwstałego – odkrywanie, że Bóg jest wierny danemu słowu – prowadzi do pełni. Odsunąć nam trzeba stałą pokusę złego ducha, który chce nas od tego odciągnąć niepokojąc ile się da i gdzie tylko można. I znowu z pomocą przychodzi Pan Jezus, bo powtarza jeszcze raz: Pokój wam!
Tylko ten, kto otworzy się na Ducha i Jego moc przyjmie posłannictwo. Żyjący Bożym życiem jest posłany, a misja ta jest kontynuacją misji Ojca, która w Synu się wypełniła i wypełnia w czasie Kościoła. Bez Ducha Świętego nikt nie może powiedzieć, że Jezus jest Panem! Bez Niego nie jesteśmy w stanie objąć i ogarnąć życia.
To w Jego mocy następuje odpuszczenie grzechów czyli odkrycie pełni życia nie gdzieś i kiedyś, ale tu i teraz. Martwi leżą na cmentarzu. Żywi chodzą po okręgu ziemi, by nieść życie.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl