Staję w obecności Pana.
Wyobrażę sobie, że ciarki mnie przeszywają, że krew odpływa z twarzy albowiem dowiaduję się czegoś strasznego. I sam nie wiem czy nie jestem temu winien. Jestem blisko Jezusa i boję się tego wydarzenia.
W tej modlitwie proszę o łaskę bliskości, która pogłębia moje zakorzenienie w Synu Bożym.
Tekst ewangelii: Mk 14,17-21
Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: “Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną”. Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: “Czyżbym ja?” On im rzekł: “Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”.
- Gdy wyobrażamy sobie to wydarzenie to ciarki aż przechodzą po plecach. Nie mieści się w głowie! Ciągle zadajemy sobie pytanie: jak do tego mogło dojść? Co się stało w głowie Judasza? Co też dokonywało się w sercu Dwunastu skoro każdy z nich nie czuje się pewny? Kiedy przekładamy to na możliwą sytuację we własnym życiu i przyglądamy się najbliższym nam osobom, z którymi dzielimy nasze życie i codzienność to uczucia miotają na wszystkie strony.
- Jak to możliwe, że jest się z Panem Jezusem i się Go zdradzi? Jak to możliwe, że jestem przy kimś i noszę w sobie ów kąkol możliwej zdrady? Czy to jest normalne? Boimy się samych siebie i swoich możliwości dopiero wtedy, gdy je poznamy. Czy jednak konieczne jest doświadczenie na własnej skórze? Czy nie wystarczą przykłady innych? Czy nie uczymy się na upadkach i zdradach bliźnich, tak często nam bliskich?
- Niepojęty jest także kontekst ogłoszenia zdrady – jej zapowiedzi. Otóż wszystko jest przygotowane na świętowanie Paschy, największego święta dla Pana Jezusa i Dwunastu. Od kilku lat przeżywali ją razem jako wspólnota zebrana wokół Mistrza z Nazaretu. Uczą się Go chodząc z/za Nim, słuchając Jego nauki, widząc Jego wielkie dzieła. I oto, gdy zajęli miejsca i jedli, rzekłbym w najbardziej podniosłej chwili Jezus zwraca się do nich tonem uroczystym: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną”. Zmroziło ich! Wstrzymali oddech. Nie przełknęli kęsów, które mieli w ustach. Czyżby dotarło do ich rozumu, że każdy gotowy jest takie coś zrobić?
- Nie słyszymy późniejszych szumnych deklaracji, że nigdy Cię nie opuszczę, że to absurd, że to nie ja, a inny. Reakcją uczniów jest smutek. Nie smutek rozpaczy zamykający wszelkie wyjścia. To smutek, który nakierowuje ku Jezusowi i stawia pokorne i zapewne drżącym głosem zadane: Czyżbym ja? Ewangelista podkreśla, że jeden przez drugiego zadawali to pytanie. Śpieszyli się by poznać odpowiedź? Każdy widział siebie. Nie oskarżali siebie nawzajem. Żyli w prawdzie.
- Wierzyli w to, co Pan Jezus im mówi. Wiedzieli, że to jeden z nich i że to może być każdy z nas. Pada też taka odpowiedź Jezusa. Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie. Trudna to i jakże bolesna odpowiedź. Jeden z Dwunastu… jeden z Jego najbliższych uczniów. Jeden z Jego wyznawców. Czyli powraca raz jeszcze jeden z nas. Co działo się w Sercu Pana Jezusa? Oto jeden z najbliższych Go zdradza. Co dokonywało się w sercu każdego z Dwunastu? W końcu, co działo się w sercu Judasza, który już wiedział, że Pan Jezus wie. Jak każdy z Dwunastu odebrał to przesłanie?! Nasuwa się dziesiątki pytań: czemu, gdzie, kiedy? Już wspomniane wyżej jak do tego mogło dojść? Jakie motywy kierują zdrajcą? Czy zdradziłbyś Pana? Za co? Za ile? Czy nasze grzechy nie są zdradą Boga?
- Przychodzi dalsze tłumaczenie, które mrozi krew w żyłach. Owo biada, które rozrywa serce. Przychodzi myśl o wiecznym potępieniu, o skazaniu na śmierć i na dodatek buntuje się umysł ludzki, gdyż zły podsuwa mu myśli o tym, że to wina Boga, że mógł temu zapobiec, a teraz pastwi się nad „biednym” Judaszem. Tak, biedny jest ten, który dla korzyści zdradza swego przyjaciela, najbliższą osobę. Jakże jest biedny?! Bóg nie odrzuca tego człowieka. Nie skazuje go. Jak dobrze się przypatrujemy to widzimy, że wbrew pozorom nie rozpoznali, że jest mowa o Judaszu. Każdy z nich maczał dłoń w misie. I moglibyśmy dodać każdy z nas w jakiś sposób maczał palce w tej zdradzie, która doprowadziła do zbrodni najokrutniejszej, w której człowiek zabija swego Stwórcę i Pana.
- Zaiste pamiętać nam trzeba, że bliskość fizyczna (modlitwa, czytanie słowa Bożego, Komunia św., adoracja, chodzenie do kościoła) – owo zanurzenie ręki w misie – nie są gwarancją bycia-w-Nim. Chodzi nie o rękę czy słowo, ale o serce. Bliskość nie jest gwarantem przynależności. Judasz był tak blisko i nikt się nie domyślał, że knuje coś takiego. Apostołowie raczej nie widzieli w nim złego człowieka. Pan przyjmuje to upokorzenie. Wie, że nadeszła Jego godzina, a zdemaskowanie zdrajcy mówi, że to Jezus jest Panem sytuacji.
Na koniec porozmawiam z Panem Jezusem o tym wydarzeniu, o tym jak przeżywa każdą zdradę.
o. Robert Więcek SJ
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ