Tekst ewangelii: Łk 9,51-56
Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?” Lecz On odwróciwszy się zabronił im.
Trudności na drodze
Trudności na drodze wypełniania woli Ojca zawsze będą! Jeśli ktoś liczy, że pójdzie jak z płatka to się łudzi i to mocno. Z jednej strony ich obecność świadczy, że mniej więcej w dobrym kierunku się idzie, wszak zły stara się zawsze umniejszyć, wystraszyć, by odwieść od pielgrzymki – by zaniechać, by spowolnić itp. Nie dajemy się zniechęcić. Podejmując je spokojnie, ale rzetelnie i systematycznie jest możliwość przezwyciężenia ich.
Jedną z trudności dałoby się określić jako syndrom samarytański (z równym powodzeniem nazwanie tego zachowanie syndromem faryzejskim też by pasowało). Otóż, ze względu na różnego rodzaju uwarunkowania historyczne, polityczne, społeczne itd. Samarytanie nie lubili. Żydów i vice versa.
Jak ogromną trudnością jest przełamać takie wiekowe nielubienie. Trochę z mlekiem matki wyssane. Podsycane przez „widziane” fakty, choć wiadomo widziane pod tym, a nie innym kątem. Dziś nazywa się to uprzedzeniami czy zaszufladkowaniem. Jesteśmy tego świadkami w tej scenie ewangelicznej: Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy.
Rola posłańca
Myślę, że skoro jesteśmy u kresu działalności Jezusa (dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata) to Samarytanie co nieco słyszeli o Nim. Wszak wieści rozchodziły się także po Samarii i z Samarii przychodzi do Jezusa. Zapewne słyszeli wiele dobrego o tym Człowieku. Jednakże ów syndrom zamknął ich. Nie chcieli się wyłamywać. Nie chcieli przerwać tego wielopokoleniowego łańcucha, bo o nitce to raczej mowy nie ma.
Przełożywszy to na naszą codzienność zapewne odkrywamy takie wydarzenia w naszym życiu, gdzie jesteśmy trochę „Samarytanami” i trochę „posłańcami” odesłanymi z niczym. Nie zapominajmy, że posłaniec reprezentuje posyłającego. Tak więc nie idzie w swoje imię i nie działa wedle dla siebie. Zapewne znaleźlibyśmy nitki, niteczki czy powrozy, które nie pozwalają nam podnieś oczu, by lepiej i dalej widzieć. Ten mały fragment wystarczy i pod jego kątem spoglądamy na daną osobę czy sprawę.
Posłańcy wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Wypełniają więc swoje zadanie. Tak jak potrafią najlepiej. Nie wymyślają scenariuszy, choć zapewne idą z nadzieją, że się uda, że ładnie to zrobią i sprawią radość Posyłającemu.
Zderzenie ze ścianą
Czasami jest tak, że człowiek idzie i ni stąd ni zowąd uderzy w ścianę. Nie powinno jej tam być. Co ona tu robi? Czy to jest koniec świata? Czy od razu świadczy o ślepocie? A może to zagapienie się lub zamyślenie nad czymś? Także kubeł zimnej wody wylany na głowę dla otrzeźwienia? Św. Ignacy Loyola wprowadza na początku rekolekcji zasadę preasupponendum. To postawa serca i umysłu, która pomaga w przyjęciu osoby/wydarzenia. Dobra i prosta, choć tak trudna do wcielenia w życie.
Niekiedy, dla przykładu, lepiej zostawić nieprzyjazne „miasteczko” i szukać dalej, innych rozwiązań. Nie strzelać fochów. Nie wysyłać piorunów. Nie rozrzucać siarki. Przecież napotkana ściana nie jest nieskończona. W końcu skruszeje. W wielu wypadkach znajduje się w niej jakaś szczelina czy wręcz furtka. A może kilka kroków dalej się kończy? Ile takowych pozytywnych podejść?!
W żadnym wypadku agresja nie pozwala otworzyć się na zaistniałą sytuację. Skąd tyle werwy u Jakuba i Jana? Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Jeśli coś takiego rodzi się we mnie to lepiej odwrócić się od tego i pójść do innego miasteczka.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ