Tekst ewangelii: J 12, 24-26
Jezus powiedział do swoich uczniów: “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec”.
Piękno i dawanie siebie
Zachwycamy się pięknem nas otaczającym. To piękno zawarte jest w konkretnych kształtach, barwach, dźwiękach. Czy zastanawiamy się nad tym, że… potrzeba w każdym przypadku obumierania, byśmy je widzieli? Nasiono, które obumiera? Wybuchu wulkanu i zastygającej lawy? Ścierających się płyt kontynentalnych?
Nie mówię, że tylko na tym mamy się koncentrować, ale na tym też, wedle zasady to należało czynić i tamtego nie zaniedbać. Bez obumierania nie ma życia! Nie ma płodności! Nie ma plonów!
Obumieranie zaś w pierwotnym wymiarze jest dawaniem siebie – czynieniem z siebie darmowego daru dla drugiego. Ziarno obumiera, bo tak ma zapisane w genotypie – my też to mamy, z tą różnicą, że u nas ma to być wolna decyzja. To ma być mój wybór – idę za tym lub też szukam czego innego.
Zachować na wieczność
W powyższym świetle już inaczej czyta się kolejną maksymę Pana Jezusa: Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Jest zderzenie między tracić a zachować. Miłowanie życia, o którym tu mowa odnosi się do zapatrzenia w siebie (w swój pępek) i nie widzenie niczego poza nim. Tak jakbym był w górach i szedł szlakiem i widział tylko ścieżkę i nigdy nie podniósł oczu nieco wyżej, by widzieć nieco szerzej i dalej.
Gdzie strata, a gdzie zachowanie? Przecież chcielibyśmy zachować na stałe. Trochę jak uczniowie na Taborze chcą wybudować trzy namioty, bo dobrze nam tutaj. Tu, na ziemi nie mamy swojej ojczyzny, nie mamy stałego zamieszkania i wcale nie chodzi o zniszczenie wynajętego domu, ale o perspektywę.
Życie to nie tylko kwestia tego, co jem i piję, w co się ubieram, nad czym mam kontrolę. Życie sięga o wiele dalej niż doczesność. Skupienie na sobie bez odniesienia do Boga kończy się utratą życia. A nam się marzy nieskończoność – zachowanie i trwanie na wieki.
Służyć jak On i z Nim
Obumieranie i życie to służba. Nie jakaś wydumana, lecz służenie dla ludzkości. Wtedy to szybko przeradza się w ideologię. To jest służba komuś. Na pierwszym miejscu Jezusowi Chrystusowi. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną… to nieprawda, że muszę dokonywać rzeczy niemożliwych, że tracę własną tożsamość, że ta służba jest zniewoleniem.
Za Nim – Jego śladami czyli tak, jak On służy, wszak nie przyszedł, aby Mu służono, ale by służyć i dać siebie na okup za wszystkich. Służyć drugiemu człowiekowi – jak to czyniła św. Matka Teresa z Kalkuty czy męczennik Wawrzyniec w początkach Kościoła.
Tak naprawdę służba Jezusowi (św. Ignacy Loyola mówi o zaciągnięciu się pod Jego sztandar) to służba z Jezusem (i tak jak Jezus), bo gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. Będzie, bo idzie za Jezusem. I spina się w całość cel, dla którego jesteśmy stworzeni, a mianowicie aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją (Ćwiczenia duchowe nr 23) – jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ