Tekst ewangelii: Mk 6, 1-6
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: “Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: “Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Co nas gubi?
Zbytnia pewność siebie. W 2 Księdze Samuela czytamy historię Dawida, który będąc wybrańcem Bożym z biegiem lat gnuśnieje i staje się pewny siebie, a wtedy… upada i to poważnie. Cała historia grzechu z Batszebą już raz go dotknęła do głębi. Potem zachciało mu się liczyć naród mimo że Bóg mu powiedział, by tego nie robił. Czy ta sama pewność siebie nie okazała się zgubą dla mieszkańców Nazaretu?
Obrośli w piórka. Wydawało się, że wszystko mają, że nad wszystkim trzymają kontrolę, że nic ani nikt nie może ich zaskoczyć czy im zagrozić. Taka pewność siebie oślepia jak belka w oku choć zaczyna się od drzazgi. To zawsze kwestia w czym/kim pokładam nadzieję? Czyli dotykamy podstawy żywota.
Tak więc wobec pewności siebie stawiamy nadzieję pokładaną tu i teraz. Przecież to dzięki wierze i nadziei Dawid rozpoznawał i uznawał grzech prosząc o przebaczenie. Niestety, rozlane mleko trzeba posprzątać tzn. są konsekwencje grzechu. A fundamentalną jest zagubienie, utrata orientacji i tożsamości. Przecież człek zbyt pewny siebie nikogo i nic poza sobą nie widzi.
Sen czy zjawa?
W jednym z psalmów (126) padają słowa: …wydawało się nam że śnimy… Opowiada w nim psalmista o działaniu Pana, który odmienił los Syjonu. Tam, gdzie jest zbytnia pewność siebie nie ma miejsca na przemianę, na nawrócenie. Tam, gdzie zbyt pewni jesteśmy, tam nie dajemy Bogu przestrzeni na to, by znowu odmienił nasz los. Albowiem taka pewność nie liczy na Boga, a na siebie. Ludzie zbyt pewni siebie są wyrachowani, są smutni – ich usta nie są pełne śmiechu (bardziej rzec możemy są pełne śmierci).
Gdy Pan Jezus przyszedł do Nazaretu, do swego rodzinnego miasta i nauczał to przecież już o Nim słyszeli. Dotarły do nich opisy wydarzeń i znaków i cudów. Być może mówili między sobą: Wielkie rzeczy im Pan uczynił! – tyle z tym, że nie nam, tyle z tym, że pewność siebie ich zgubiła.
Nie oddali chwały Panu Bogu, a więc nie ma w tym radości, która by ich ogarnęła i przeniknęła do głębi. Powątpiewania prowadzące do dywagacji – budowania chybotliwych konstrukcji myślowych – a te z kolei do lekceważenia i niewiary! Czyż człowiek zbyt pewny siebie nie nosi w sobie nieustannych wątpliwości? Czyż nie lekceważy innych? Jeśli wierzy to tylko w siebie…
Pokorny rozradowany
Ci, którzy idą za Panem doświadczają na co dzień owych wielkich rzeczy. Widzą je i są pełni radości. Jednakże ciągle wołają z pokorą: Odmień znowu nasz los, o Panie! Dobrze sobie zdają sprawę z tego, że czyhają na nich pułapki wszelkiego rodzaju zastawiane przez nieprzyjaciela natury ludzkiej. Zbytnia pewność siebie podszeptuje, że ja jestem najważniejszy, że wszystko będzie udane. W jakiś sposób próbuje nas przekonać, że nie ma łez, że nie ma płaczu, że nie ma wysiłku. Jakże to fałszywe!
Pokorny człek wie, że ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości; że idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew, lecz powrócą z radością niosąc swoje snopy. Uczeń Pana ma być pokorny. Przyjmuje naukę Pańską i nie powątpiewa (nawet jak nie rozumie). Nie lekceważy słowa Bożego.
Z jednej strony jest zdziwienie mieszkańców Nazaretu z owym skąd to u Niego? A z drugiej zdziwienie Pana Jezusa ich niedowiarstwem. Przecież jest w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu… Pewność siebie zamyka Bogu możliwość działania. Jednakże to nie oznacza, że przestaje działać. Cuda się zdarzają – są one rzeczywistością codzienną, byle pozwolić się dotknąć, byle pozwolić, by Pan zdarł bielmo pychy z naszych oczu serca, by ono wreszcie zaczęło bić normalnie.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ