Tekst ewangelii: Mt 11,16-19
Jezus powiedział do tłumów: „Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili». Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”.
Pokolenie zabawa (ku zabawności)
Tak bym określił pierwszą rzecz, która mi się nasuwa słuchając o pokoleniu dzieci bawiących się na rynku. Dobra zabawa bez zobowiązań, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone, a reguły zmieniają się w zależności od okoliczności. Zabawa, w której nikt nie ma prawa robić czegoś, czego ja nie chcę, a cóż dopiero zwyciężać. Ilu takich zwycięzców być może?
Jeśli całe pokolenie to dorośli zachowujący się jak dzieci i na dodatek przekonani, że jest wszystko w najlepszym porządku. Nie dziwi więc ciągłe strzelanie fochami, odchodzenie od zabawy i szukanie innej, byle tylko zadowolenie i przyjemność były w największym stopniu. To pokolenie w jakiś sposób uzależniające się od hedonizmu.
Pozostaje realne zapytanie czy przyjemność (pod różnymi postaciami zabaw) jest właściwym kryterium podchodzenia do życia? Wszak nie jest ono ani bajką ani zabawką, którą można opowiedzieć czy zepsuć i dostać następną sagę czy przedmiot zadowolenia.
Pokolenie rywalizujących geniuszy
Zadomowił się demon rywalizacji, który na wielu płaszczyznach atakuje. Choćby nawet ciągle podkreślana samo-realizacja. Tyle, że po trupach, wszak każdą przeszkodę należy zmieść z powierzchni ziemi. Uczy się tego od malutkiego! Wystarczyłoby iść na chwilę do jakiegokolwiek przedszkola i popatrzeć na zachowania dzieci. Wynoszą je z domu i po nich widać, co się tam promuje.
To ja się muszę spełnić! To ja jestem naj, naj, naj… marudzimy, narzekamy, a tymczasem z pobieżnej obserwacji wynika, że żyjemy w pokoleniu geniuszy. To, że każde dziecko jest genialne na swój sposób, a dokładnie samo w sobie to fakt, natomiast nie oznacza to, że każde jest geniuszem.
Nakręcane do granic możliwości przy pierwszej porażce, która nadejdzie zderza się ze ścianą. I co? Bierze zabawki i odchodzi. Bo przegrało. Bo ma poczucie totalnej porażki tam, gdzie jest potknięcie. Czyli ma zachwiane miary wielkości!
Nie rozkapryszeniu
Nie przekręcaj na swoją egoistyczną korzyść! Nie można być jak kurek na wietrze. Żagiel zbiera wiatr i ciągnie łódkę przy umiejętnym kierowaniu. To nie ma prowadzić do zderzenia z innymi łódkami. Pokoleniu wyżej opisanemu nic i nikt nie dogodzi. To raczej niemożliwe! Przecież i niewolnik w którymś momencie się znudzi. Myślę, że i ciągłe przytakiwanie w pewnej chwili okaże się być podejrzane.
Nie bójmy się dzieci! Nie bójmy się dorosłych dzieci także! Tu trzeba kształtować – wychowywać. Uczyć mądrości rozpoznawania i rozeznawania. Rzekłbym podnoszenia oczu ku górze. Bo przecież Jan i całe jego życie może być dla nas historią wartą zgłębienia i odniesienia jej do siebie samych. Nie wspomnę o naszym Panu Jezusie Chrystusie.
Nie odrzucajmy na wejście, bo nam nie pasuje, bo nie jest po naszej myśli, bo stawia trudne, podstawowe pytania. Owe skrajności tzn. nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał» i je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników» nic dobrego nie przynoszą. Co więcej zabijają mądrość i jej sposób podchodzenia do spraw, wydarzeń i relacji. Nie bądźmy jak rozkapryszone dzieci…
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ