1. Kontemplacja – nieodzowne narzędzie
Papieże Kościoła Katolickiego wielokrotnie powtarzali, iż Kult Serca Bożego jest genialny. W swej prostocie obejmujące całość doświadczenia – w nim mieszczą się inne formy kultu i pobożności. Leon XIII uważał go za „najbardziej wypróbowaną formę pobożności”. Natomiast św. Pius X widział w nim: „streszczenie całej religii i normę doskonalszego życia chrześcijańskiego”. Pius XI: „Czyż w tej formie pobożności nie zawiera się jakby summa, cała treść naszej religii i norma doskonalszego życia? Przecież ta pobożność prowadzi najlepiej do dokładniejszego poznania Chrystusa Pana, do głębszego umiłowania Chrystusa i doskonalszego naśladowania!” Pius XII uczył, iż kult ten jest „doskonale zharmonizowany z istotą chrześcijaństwa i wypływa z podstawowych zasad doktryny chrześcijańskiej”. Paweł VI zaś zachęcał, żeby „ten wspaniały kult rozwijał się i był ceniony przez wszystkich”.
Proste narzędzie, które jest używane w Kościele to kontemplacja (wpatrywanie się i wsłuchiwanie). Ono pomóc nam może w wejściu w kult Bożego Serca. To nic innego jak zbliżenie się do Pana Jezusa. Ciągle powtarza chodź za Mną, dziś, jutro i pojutrze. Każdego dnia na nowo, raz jeszcze dając mi konkretne słowo życia na „dziś”. To z kontemplacji Słowa Bożego (nie sposób w harmonijny sposób nie powtórzyć także kontemplacji Serca Bożego) dane nam jest odkrywać i zachwycać się skarbami, które z Serca dla nas i dla całego Kościoła i świata wypływają.
Bierzmy więc do ręki słowo Boże i syćmy się nim. To nas połączy jeszcze mocniej i trwalej z Panem Jezusem i nauczy nas wyczuwać puls Jego Serca i… pozwoli, by nasze serce wychwyciło to tętno i zaczęło bić tak samo. Bez kontemplacji czyli bez zatrzymania i wsłuchania się nie usłyszymy nigdy bicia Bożego Serca.
2. Akt poświęcenia
Towarzystwo Jezusowe w swoim słowniku duchowości ma pojęcie, które napisał jeden jezuita z pierwszych pokoleń, a mianowicie kontemplacyjni także w działaniu. Mówiąc o osobistej kontemplacji, osobistym spotkaniu z Bogiem, by Go poznawać, by wchodzić w tajemnicę Jezusowego Serca. Jestem przekonany, że bez tej osobistej więzi nic uczynić nie mogę. Albowiem z kontemplacji dobrej i prawdziwej wychodzi actio czyli działanie. Jeśli mówię, że kocham to… miłość opiera się bardziej na czynach niż na słowach, choć w słowie się też objawia.
W kulcie Bożego Serca jednym z fundamentów (po poznaniu Boga) jest akt poświęcenia się temuż Sercu. Z całą mocą powiem o osobistym akcie. Nie ktoś za kogoś, ale ja sam za siebie ku Sercu się zwracam. W swej istocie ten akt jest przylgnięciem do Boga, wtuleniem się w Jego ramiona, aby usłyszeć bicie Jego Serca. Poświęcenie to przylgnięcie serca do Serca.
Jest ono owocem miłości, a nie przymusu. Dlatego codziennie ponawiane ofiarowanie-poświęcenie jak to czynią członkowie Apostolstwa Modlitwy – ruch, który w modlitwie jednoczy się z Bogiem w Kościele. To osobiste poświęcenie obejmuje coraz to nowe kręgi: poświęcenie małżeństwa, poświęcenie rodziny, poświęcenie wspólnoty, poświęcenie Ojczyzny czy też poświęcenie całego Kościoła. To jest sieć miłości, która łączy wszystkich między sobą.
3. Dzieło wynagrodzenia
Kolejnym dziełem wypływającym z kontemplacji i będącym kontynuacją poświęcenia jest wynagrodzenie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Kontemplując to otwarte Serce, Serce włócznią przebite rodzi się okrzyk zdumienia. Czy to możliwe, że tak jestem kochany?! Tak. Tak właśnie jestem kochany. Niezasłużenie. Za darmo. We wszystkim i ze wszystkim. Także z moim grzechem. Także z niedoskonałością. Także z codziennym powstawaniem i ruszaniem do przodu. To dla mnie dokonał dzieła zbawienia, które pięknym obrazem jest Jego Serce.
Nie sposób wpatrzeni w miłosierne Serce Boże nie usłyszeć w sobie: Com ja uczynił dla Chrystusa? Co czynię dla Chrystusa? Com powinien uczynić dla Chrystusa? Nie jako wyliczankę, nie jako wykaz działalności, harmonogram prac. To jest kontynuacja – zanurzenie w jednym nurcie – wejścia w tajemnicę Serca i poświęcenia się temuż Sercu. Chcę wynagrodzić. Nie zapłacić, bo nie mam z czego. Nie zasłużyć, bo nie mam jak. Chcę się podzielić sobą.
Czasami nie wiemy jak. Jednak jest w nas to, co w duchowości nazywamy bojaźnią Bożą. Otóż od czegoś trzeba zacząć. Święty Ignacy Loyola w Regułach o trzymaniu z Kościołem podejmuje temat bojaźni. Bo my tak trochę bojaźliwie do wynagrodzenia podchodzimy. Jest to podobne do bojaźni służebnej (od służącego) czyli podpartej lękiem. Być może rodzi się w nas lęk widząc zło przez które cierpi Serce Boże. Ta bojaźń ma nas sprowokować do wyrwania się z grzechu śmiertelnego i to jest pierwszy akt wynagrodzenia. Potem idziemy już w kierunku bojaźni synowskiej (od syna) co skutkuje wyrzeczeniem się wszelkiego grzechu i prowadzi do tego, co najistotniejsze, a mianowicie do jeszcze większego zjednoczenia się z Panem Jezusem. Spełnia się w ten sposób modlitwa: Uczyń serce moje, serca nasze, według Serca Twego.
o. Robert Więcek SJ
Zapraszamy na Eucharystię o 18.00 i naukę o wynagrodzeniu Sercu Bożemu – po Mszy modlitwa uwielbienia jako wynagrodzenie za grzechy nasze i całego świata.
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ