Dajmy się wziąć za rękę, by wspólnie podążać w duchowej pielgrzymce, która prowadzi nas ku królowaniu Pana Jezusa. I to w sytuacji, w której trwa coś, czego nie mogliśmy przewidzieć, a mianowicie w kolejnych miesiącach trwania w mniejszym czy większym natężeniu pandemii. To dla całego świata, Kościoła, naszych wspólnot i nas samych trudne wyzwanie. Można usiąść i płakać. Załamać ręce. Dlatego niech dotrze do nas wołanie Pana Jezusa: Tobie mówię: wstań! (por. Łk 7,14). Wstań, w które wpisane jest stań!
Stań(my) w prawdzie, bo zmierzyliśmy się z cierpieniem, spowodowanym utratą bliskich osób i społecznym odizolowaniem. Nie chowajmy głowy w piasek. Nie odwracajmy się jakoby nic się nie stało. Nie chodzi o bicie głową w ścianę czy walkę z wiatrakami. To konkretne sprawy, które wyszły na jaw – trudne sytuacje zdezorientowania, problemy rodzinne, brak pracy, depresja, samotność czy uzależnienia. Także narastający stres, napięcia i wybuchy złości, wzrost przemocy.
Jest druga strona medalu. Ujawniły się nasze zdolności, dla przykładu predyspozycji do bycia solidarnym. Byliśmy świadkami osób walczących o życie, siejących nadzieję, broniących wolności i sprawiedliwości, będących twórcami pokoju i budowniczymi mostów. Kiedy człowiek upada, w pewnym sensie upada ludzkość. Ale kiedy człowiek powstaje z upadku, to tak, jakby podnosił się cały świat. Dlatego Bóg mówi do każdego z nas: (Po)wstań!
Tylko w tej postawie widzimy lepiej, widzimy dokładniej, z właściwej perspektywy. By to się stało to trzeba wyjść z kotliny i wejść na szczyt wzgórza, bo z góry widać lepiej. To tak rozciągający się widok ze szczytu na to, co w dole.
Ten widok z góry możemy połączyć z wyobrażeniem króla i królowania – na wysokim tronie… i takie spojrzenie z góry, które niesie w sobie dosyć negatywną konotację. Spojrzeć na kogoś z góry to niemiłe doświadczenia dla oglądanego. Takim spojrzeniem obrzucali Pana Jezusa faryzeusze, także król Herod, do którego posłał Go Piłat. Takie spojrzenie można dostrzec u króla Agrypy, przed którym Paweł Apostoł daje świadectwo o swoim nawróceniu związanym ze spotkaniem z Jezusem (por. Dz 26,13). Tutaj Jezus choć patrzy na Pawła z wysoka (z opisu wynika) nie jest to spojrzenie z góry.
Kiedy Pan Jezus staje przed Piłatem (J 18,33b-37) dokonuje się to na „wywyższeniu”. Piłat spogląda z góry opierając się na swojej władzy otrzymanej od cezara. Wtedy pada pytanie o króla i królowanie: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Wiele razy nieprzychylna władza żydowska próbowała zadawać tak pytania, by Jezus nie mógł się obronić. Tu mamy też taki manewr, choć nie wiemy czy planowany.
Piłat miał władzę nad Jezusem. Ten został wydany w ręce namiestnika, albowiem tylko namiestnik wydawać mógł wyrok śmierci. Odpowiedź negatywna byłaby zanegowaniem całej misji Syna Bożego. Natomiast Jezusowe tak, jestem królem to nic innego jak wyrok śmierci. Piłat wiedział bowiem, że ten, kto czyni się królem jest wrogiem cezara (co zresztą później wykorzystał Sanhedryn szantażując namiestnika). I musiał zareagować.
Natomiast w dialogu z Piłatem Syn Boży przedstawia mu inny wymiar swego królestwa: Królestwo moje nie jest z tego świata i dalej: Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Przecież każdy zdrowo myślący zapytałby, a kiedy przegrałeś bitwę, gdzie jest twoje wojsko? Jezus odpowiada: Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom.
Nie sposób w naszej refleksji nie udać się oczyma wyobraźni na miejsca objawienia się Króla nad królami czyli… na Golgotę! Oto wywyższenie. Oto tron. Nikt nigdy o takim czymś nie pomyślał. Nie pojęto słów proroków zapowiadając to Wydarzenie. Oto nasz Król zawisł na drzewie krzyża. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Każdy wierzący stoi pod Krzyżem – z wiarą i pokorą. Każdy wierzący w Ukrzyżowanym widzi swego Pana i Króla, w Nim odkrywa właściwy Bogu sposób królowania. W końcu i tego zapomnieć nie wolno ani odrywać od siebie, że powstaje z martwych. W tym wołaniu (po)wstań jest także zaproszenie do powstania-z-kolan (efekt upadku, poddania się, zniechęcenia), do powstania-z-grobu (śmierć grzechu i wszystko związane z tajemnicą nieprawości).
Dlatego zachęceni przykładem św. Ignacego Loyoli, wyobrażając sobie Chrystusa, Pana naszego, obecnego i wiszącego na krzyżu rozmawiać z nim [pytając go], jak to on, będąc Stwórcą, będąc Panem i Królem naszym, do tego doszedł, że stał się człowiekiem, a od życia wiecznego przeszedł do śmierci doczesnej i do konania za moje grzechy. (…) I tak widząc go w takim stanie przybitego do krzyża, rozważyć to, co mi się wtedy nasunie (Ćwiczenia duchowe nr 53).
o. Robert Więcek SJ
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ