Tekst ewangelii: Mt 5,13-16
Jezus powiedział do swoich uczniów: Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.
Wola Boża dziś
Co mam robić? Czym się zająć? Jaka jest moja rola, którą dla mnie przygotował Bóg? Jakże często powtarzane: jaka jest wola Boża? Ktoś mógłby rzec, że sobie żartuję, a dziś w ewangelii (zresztą jak każdego dnia) Pan mówi mi o sobie, o mnie i o swojej woli. Czego bardziej precyzyjnego i jasnego mógłbym oczekiwać jako odpowiedzi? „Pasuje” do każdego, ale nie jest to epoka Mao Tse Tunga. Nie chodzimy ubrani jednakowo. Nie mówimy tymi samymi językami. Nie zajmujemy się tą samą czynnością. Właśnie na tym polega fenomen ewangelii.
Dla każdego przemawia innym językiem. Albowiem czy jestem sam czy żyję w małżeństwie, czy jestem mężczyzną, kobietą, rodzicem, dzieckiem, czy pracuję w szkole, szpitalu czy domu – każdy ma być solą dla ziemi, każdy ma być światłem świata. Nie tam, gdzie chciałoby się być, ale tam, gdzie jestem, gdzie Pan mnie postawił na tym, konkretnym etapie życia. Wszak nie ma zwolnienia lekarskiego z woli Bożej. Albo ją wypełniamy albo nie. Radykalne? Żadną miarą. Po prostu tak jest.
Ważnym odkryciem jest ów fakt dziś przemawia. Wierząc w to znajdować będę, bo szukam, to, co na dziś Pan dla mnie przygotował. A On pragnie mego szczęścia (błogosławieństwa). On chce się stać błogosławieństwem w mym życiu i mego życia. Budując na tym nigdy nie będę porzuconym, pozostawionym sam sobie w lesie czy na pustkowiu.
Solne roztopienie czy zwietrzenie?
Warto zastanowić się nad wolą Bożą objawioną nam i dla nas na dziś. Wy jesteście solą dla ziemi. Raczej nie trzeba tłumaczyć czym jest sól i jakie jest jej zastosowanie. Warto natomiast podkreślić fakt, że aby „zadziałało” to… sól musi się roztopić. To zaś oznacza unicestwienie w oczach świata. Przestajesz być kimś. Stajesz się nikim. Po co mi kopalnia soli jeśli nie mogę nią posolić potrawy? Ta ostatnia pozostaje bez smaku. Jest mdła i choć można ją zjeść to jednak będzie czegoś istotnego brakowało.
Gotowość chrześcijanina na zniknięcie to naturalna postawa. Pan Jezus, kiedy przyszedł na ziemię zniknął. Pozwolił na to, by po ludzku wydawało się, że przegrał z kretesem. A przecież ta śmierć okazała się być nabyciem smaku, przywróceniem właściwego miejsca ludziom, relacjom i sprawom. Oto tajemnica Bożego działania. Zniknąć. Wylać Krew do ostatniej kropli. To owocuje w sposób niewyobrażalny.
Jeśli nie wypełniam woli Bożej (tak jak umiem i tam, gdzie jestem) wtedy podobny jestem do zwietrzałej soli. To owoc „zasiedzenia”. Leży takowa w workach, nikt jej nie używa i wietrzeje sobie. Wietrzenie bowiem związane jest z wiatrem, który osusza i wywiewa to, co najlepsze. Zwietrzałą sól po prostu wyrzuca się, bo już na nic się nie przyda. Oto koniec tych, co nie chcą być solą, którzy nie chcą nadawać smaku.
Świat jest naszym domem
Kolejne zadanie, które stoi przed nami to: Wy jesteście światłem świata. Po czym to widać? Po rażeniu. Kto żyje Chrystusem (dziś i od zawsze) ten razi w oczy. Nie da się ukryć światła pod korcem! Jeśli jest, to je widać. Po to Pan zapalił nasze serca, by światło to postawić na świeczniku, bo stamtąd będzie świecić wszystkim, którzy są w domu.
To ważny element – jeden z bliskich współpracowników św. Ignacego Loyoli pisał do współbraci: świat jest naszym domem. Bez tej wiary i przekonania nie pójdziemy ni kroku do przodu. Będę światłem tylko i wyłącznie w swoim domu. Wychodząc z domu gasimy światło i jest to rzecz normalna, którą czynią ludzie. Kiedy świat przestaje być mym domem to ja, chrześcijanin, przestaję być światłem dla niego.
Jak mam żyć? W czym objawia się wola Boża? Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. Powtórzę raz jeszcze: czy spodziewam się czegoś bardziej precyzyjnego? Nie robię czegoś dla ludzi, ale by światło świeciło przed nimi czyli by mieli oświetloną drogę, by się nie potknęli. Nie mam wpływu na to co z tym światłem zrobią. Mogę przyjąć lub odrzucić. Znów nie ma trzeciej opcji.
Chwalić, czcić i służyć
Dobre uczynki są widoczne dla oczu. Nie czynimy ich dla ludzi, ale dla Ojca i to ma być widoczne. Często, zawsze należy odnosić sprawy do Boga. I mówić o tym ludziom. Mówić słowem i właśnie czynem. Cieszyć się nimi, ale nie przypisywać ich sobie. Idzie o to, by ludzie wiedzieli i widzieli, że Bóg jest obecny w moim/naszym życiu. Prędzej czy później pomyślą, zastanowią się i daj Boże wejdą w siebie, jak to uczynił syn marnotrawny i wyruszą w drogę powrotną mając światło dla stóp.
To nie inni na pierwszym miejscu mają chwalić Ojca naszego, który jest w niebie. Ja pierwszy mam chwalić i uwielbiać. Oto kolejny element „układanki”, którą podejmujemy. Człowiek jest stworzony po to, by Boga, Pana swego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Bycie solą czy światłem to sposób realizacji tego celu, możliwość dojścia do jego osiągnięcia.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ