Trzask i brzęk
Niepojęte, ale najpiękniejsza liturgia w całym roku liturgicznym zaczyna się od dźwięku ognia – trzaskających polan, które są zapalone. Czyż nie znamy tego odgłosu? Jakież skojarzenia przynosi? A potem nakierowanie jasne i precyzyjne, bo mocą i gestem wyśpiewane trzykrotnie pośród ciemności: Światło Chrystusa!
Dalej, przy kołyszącej się kadzielnicy i buchającym dymie kadzidła rozlega się brzęczenie pszczoły. Wszak paschał jest owocem pracy pszczelego rodu. W śpiewanym exultecie słyszymy symfonię ludzkości i wszechświata. Nie sposób ująć tego drżenia głosu prowadzącego i drżenia serca wsłuchujących się, by nie uronić ni jednej nutki z utworu chwały Bożej.
Symfonia od Księgi Rodzaju do Apokalipsy
To uczta dla uszu, a dokładnie jej początek, bo przychodzą następne dania. Ileż dźwięków wydobywa się z utworu pt. Stworzenie świata… gdybyśmy chcieli połączyć ruch galaktyk i wędrującą po łodyżce trawy biedronkę to tylko w refrenie rzekł i stało się ponawianym widział, że to, co stworzył było dobre, bardzo dobre. Następna pieśń to dźwięk ojcowskiego serca, które rozpada się w kawałki składając Izaaka – syna obietnicy. Wybrzmiewa posłuszeństwa nuta, silna i dominująca, posłuszeństwa równoznacznego z zawierzeniem Temu, który daje, wydaje swego Syna Jednorodzonego i nie wstrzymuje ręki.
Wręcz porażający jest dźwięk wód Morza Czerwonego złowrogo szumiących i zamykających przejście i dźwięk oręża egipskich wojsk nacierających z góry. Szum morza to olbrzymi ciężar, który w każdej chwili może zwalić się na głowę i… to się nie dzieje! Uszy słyszą stopy stąpające po piasku dna morskiego… nie dziwi zatem wybuch ogromny (po skończeniu się napięcia tak zawsze się dzieje) pieśni Mojżesza i całego ludu po przejściu morza.
Słyszymy też szmer deszczu i delikatność spadającego śniegu w darze Bożego Słowa, które Bóg zsyła na ziemię. Wszystko to potwierdzone słowami przymierza zawartego na wieki, zawartego z miłości. To są dźwięki synowskiej pieśni, a nie niewolniczego zawodzenia. Ten szmer to także woda, która spłynęła na moją głowę wraz ze słowami ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Dociera do uszu skrzypiący pióra dźwięk listu Apostoła Narodów do Rzymian. I nie jest to zgrzyt. Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Zaiste, nie sposób już utrzymać wodzy – języka na uwięzi i wybrzmiewa najmocniejsze alleluja w historii Kościoła. Wołamy trzykrotne Alleluja, alleluja, alleluja. Przecież Jego łaska na wieki. Bóg rzeczy niemożliwych woła ustami psalmisty: Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym. Stało się to przez Pana
i cudem jest w naszych oczach.
Z ziemi i z serca
To nie wszystko, bo trzęsienie ziemi też wydaje swoje odgłosy. Dwie Marie idąc do grobu, w ciemnościach jeszcze nieźle musiały być przelęknione. Przecież zgrzyt odsuwanego olbrzymiego kamienia da się słyszeć z daleka. Strażnicy jak pisk myszy upadli i stali się jakby umarli. I chyba nie dziwimy się temu.
Nie ma Pana Jezusa – pustka grobu wydaje tchnienie nie do przyjęcia i dobrze, bo choć Go tu-nie-ma to zmartwychwstał… tego nie da się zobaczyć… to tylko można usłyszeć. Anielskie śpiewanie w Betlejem brzmiało: Chwała Bogu na wysokościach! Wcześniej w Nazarecie brzmiało: Bądź pozdrowiona, Pełna łaski… a teraz: Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział.
I poruszenie spiesznego oddalania się od grobu, takie z bojaźnią i wielką radością… tupot stóp obutych w sandały o kamienne podłoże. Oszalałe bicie serca ze szczęścia i radości. I stanęły jak wryte… bo oto Jezus stanął przed nimi.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ