Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: znana jest historia Mojżesza, który dba o swój lud i chce go ustrzec przed konsekwencjami ich grzechu i odwrócenia się od Boga. Objawia się Serce Boga.
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę widzenia Boga sercem i w sercu.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: J 3,14-21
Jezus powiedział do Nikodema: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.
Patrz w Serce
Patrz w Serce, bo sercem widzi się najlepiej… bo widzi to, co niewidzialne… Mamy obecnie czas rekolekcji w parafiach. Ich istotą jest nawrócenie, które w swej istocie niesie zwrócenie się ku Bogu, a nie ku sobie, zajęcie się Panem Bogiem, a nie samymi sobą i swoją grzesznością. Dlatego kierunkiem na dziś nie jest moje serce, a Serce Boże, które tutaj tętni, patronuje, króluje…
Ewangelia podpowiada nam kierunek tzn. unieś głowę ku niebu. W chwili zagrożenia instynktownie kulimy się (przyjmujemy postać embrionalną), bo wynika to z lęku, który nas przerasta. Tymczasem słyszymy: popatrz w niebo! Wyżej! Dalej! Niech ono będzie perspektywą nie tyle patrzenia, co życia.
By dobrze zobaczyć kotlinę to trzeba wyjść w górę… stamtąd rozlega się lepszy widok… lepiej widać. Patrząc z perspektywy nieba o wiele lepiej widać. Zmienia się kąt patrzenia. A tego bardzo potrzebujemy. Punktu odniesienia do tego, co przeżywamy, doświadczamy, co nas przerasta w wielu wymiarach. Tyle bezradności. Popatrz w górę! To nie ucieczka.
Bóg wie…
Czytaliśmy w Księdze Kronik (2 Krn 36,14-16.19-23) Bóg wie, że mnożymy nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich, że bezcześcimy świątynie (naszych ciał, małżeństw, rodzin, wspólnot, także kraju ojczystego i Kościoła świętego). I dalej, że szydzimy z Bożych wysłanników, że lekceważymy słowo Boże, że wyśmiewamy się z tego, co Boże. Co więcej, Bóg wie, że prowadzi to do zniewolenia i unicestwienia. Pali się wszystko i to nie jak mądra robota w rękach, ale jak zgliszcza i kamień na kamieniu nie pozostaje. Oto całe kłębowisko węży i żmii jadowitych, które kąsają ze wszystkich stron.
A skąd te węże? Oto owoc (zgniły, choć może się wydawać przyjemny, miły i godny spożycia) ciągłego niezadowolenia, lęku przed śmiercią na pustyni, wyimaginowanego braku wody i pożywienia, i jeszcze niezadowolenie z powodu manny, której smak wydaje się być nudny, a nawet odrażający… oto owoc buntów, które nosimy w sobie… buntów związanych z nieposłuszeństwem. Oto destrukcyjny łańcuch prowadzący do śmierci duchowej: malkontenctwo, narzekanie, rozczulanie się nad sobą niczemu nie służy. Nie dotyka głębi problemów ani ich nie rozwiązuje. Co najwyżej prowadzi do kolejnych zranień i pogłębia cierpienie. Jest jak jad, który zatruwa właściwe podejście do życiowych trudności, podcina skrzydła i sączy zgorzknienie. Przypomina ślepe uliczki, które przebiegają na poziomie czysto ludzkim. W narzekaniu najważniejsze jest własne ja. Kończy się największą potwarzą rzucaną Bogu, który jest za życiem, który do życia powołuje: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli?
Jaka jest Jego odpowiedź na takie życie swoich dzieci? Nie przekreśla. Nie odrzuca. Nie wydziedzicza. Pan bez wytchnienia wysyła do nas swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Poszedł jeszcze dalej, poszedł na całość. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Rytm serca
Można się trochę zasapać i wtedy serce inaczej bije… czasami jak oszalałe, a innym razem ledwo zipie, wręcz boimy się by piknęło mocniej. A chodzi o to mocniejsze bicie serca. Dziś zapraszam z oczyma utkwionymi w Sercu Bożym, abyś wyczuł(a) bicie (drżenie) serca , twego serca. Jak ono bije? Zrób to dotykiem – przyłożoną dłonią lub też przytuleniem małego dziecka. Co słyszysz? Jak opiszesz twe serce i jego rytm?
Czy to serce kamienne? Gdzie nic nie czujesz? Nie ma pulsu. Nie ma tętna. Żyję a jakobym nie żył. Dzień po dniu jak robotyzacja. Byle do wieczora, byle do rana. Żadnych zmian. A może jest to serce spłoszone – chcące się wyrwać jak z sideł… takie walące, dudniące jak orkiestra instrumentów dętych… wiadomo, serce przestraszone, kurczące się w niepewności i nieufności… A może serce zgaszone? Jakim jest pokój, w którym gaśnie światło? Ślepiec poruszający się po omacku. Też zagłuszone przez troski doczesne. W końcu czy jest tam i serce radosne – wyrywające się z piersi nie z lęku, a nie mogące powstrzymać się, by się nie dzielić.
Przypomnę fragment ewangelii ze Środy Popielcowej, w którym Pan Jezus mówi o modlitwie: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. Oto izdebka serca, która jest zawsze zamieszkana. To tam Ojciec pokazuje nam co widzi w nas. Jakże to inne niż to, co my sami w sobie widzimy i o sobie mówimy. Niepojęte, ale w mym sercu, takim, a nie innym, odkrywam Serce Boże. Dokonuje się to w ukryciu, nie w krzyku ulicy, nie we wrzasku debat publicznych, nie w kłótniach kuchennych i karczemnych. Nie to, co ludzie ci powiedzą o tobie. Nie to, co sam o sobie myślisz i wykrzykujesz w głowie. To, co Bóg ma ci do powiedzenia o tobie.
Serce Boże jest zranione do głębi! Z tej Rany wypływa miłość i miłosierdzie. Jak patrzymy na obrazy to widzimy Serce, z którego wypływa światło – obyśmy nie miłowali ciemności, obyśmy nie mieli światłowstrętu do Bogu i tego, co Boże, obyśmy chcieli rozumem i sercem spełniać wymagania prawdy, co zbliża do światła.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ