Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: wysypuję na dłoń trochę soli i próbuję jej smak… solę kromkę chleba posmarowanego masłem… dosypuję trochę do zupy, którą gotuję… tak malutko, a zmienia się smak. Zaiste niewiele trzeba, by wydobyć smak na powierzchnię.
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę autentycznego życia.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mt 5, 13-16
Jezus powiedział do swoich uczniów: “Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.
Sól dla…
Sól nadaje smak potrawom. Człowiek jest solą dla ziemi. A kto jest spożywającym? Tym, kto degustuje, kto tego smaku wydobytego przez sól doświadcza? Jesteśmy dla Boga jak sól! Stworzył ziemię przepięknie, ale to dzięki człowiekowi, który ma zdolność kochania, ta ziemia wzbogaciła się smakiem, którym Wieczna Miłość chce się delektować. Tylko, że sól się popsuła, straciła smak, zgorzkniała…
Solą podkreślającą smak życia, każdy człowiek jest też dla drugiego człowieka. Solą jesteśmy dla siebie nawzajem jako ludzie. Ile smaku wnosimy, to zależy od tego jak żyjemy i jak się tym naszym życiem dzielimy.
A czym się mamy dzielić? Swoim szczęściem, radością życia, ale też i swoim… cierpieniem. Dzielić się czyli pozwolić innym ludziom w jakimś stopniu w tym wszystkim uczestniczyć. Jedna rzecz jest w tym dzieleniu ważna: trzeba zachować właściwe dozowanie, stosowny umiar. To jest dokładnie tak, jak z dosypywaniem soli: musi być w sam raz. Bo można ludzi zamęczyć swoim szczęściem. Można też ich zamęczyć swoim cierpieniem.
Sól autentyczności
Na tym polega autentyczność życia. Wtedy lgniemy do takich osób! Każda osoba wnosi nowy smak. Wbrew pozorom także w tzw. konflikcie pokoleń. Nikt nie twierdzi, że to młodzi nadają nowy smak, a starzy psują smak. Tu jest równowaga jeśli jest właściwe dzielenie się i… przyjmowanie.
Jeśli bowiem podzielę się tym, co sam przeżyłem to może pomóc drugiemu, który słucha. Trochę jak na mityngach anonimowych alkoholików. Przyciągają nas do siebie podobne doświadczenia – to wzbudza zaufanie. Moja droga może być także drogą dla innych, byle została objawiona. Gdy tak się dzieje to moja droga nabiera jeszcze większego sensu i smaku. Podzieliłem się z umiarem, tylko tyle, ile było trzeba.
Żyjące miasto
Kiedy z daleka patrzymy na górę, na której jest miasto wtedy przypomnieć się mogą słowa: nie może się ukryć miasto położone na górze. Takie miasto doskonale widać za dnia. Zachwyca pięknem, często rozmachem, miejscem, na którym jest osadzone.
A co w nocy? W nocy miasto jest jeszcze lepiej widoczne, bo jest oświetlone. Ale nie każde. Tylko takie, które nie jest umarłe, w którym toczy się życie! Bo to tak jest – światłem stają się ci, którzy żyją prawdziwie.
Sami nabierają smaku i jednocześnie wnoszą smak. I chcą się nim dzielić. Poznając smak życia, postępują z nim jak ze światłem – nie stawiają go pod korcem!
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ