Modlitwa Zacheusza – Łukaszowe pięciominutówki na wtorek 15 listopada 2022

Tekst ewangelii: Łk 19,1-10

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.


Dostępne formy modlitwy


Trzeba wejść na górę, by potem zejść… to wejście Zacheusza na drzewo, a potem pełne rozradowania zejście jest dobrym przykładem modlitwy. Ta, jak wiemy, przyjmuje różne formy i tak naprawdę trzeba nam z uwagą spoglądać na to, co się dzieje i aplikować to, co znamy.

W Polsce listopadowa zaduma zwraca serca wierzących ku tym, co odeszli do Pana i jednocześnie podprowadza do refleksji nad końcem świata, przemijalnością i wiecznością. Natomiast w październiku trwamy na modlitwie różańcowej a w maju na modlitwie ku czci Matki Bożej. Tak wiele jest form modlitwy dostępnych w Kościele Chrystusowym. Myślę, że bez wahania rzec mocna dla każdego coś dobrego i do każdej chwili czy sytuacji wybrać tę, która najlepiej będzie pasowała.

Tak więc chodzi o wiedzę i znajomość tychże form. Nie można wszystkiego od razu zastosować, bo byłby galimatias i nic by z tego nie wyszło. Reguła zastosowania byłaby ewangeliczna, a mianowicie to należało zrobić i tamtego nie zaniedbywać. Także św. Ignacy Loyola przychodzi z pomocą podając zasadę tantum quantum – o tyle korzystam, o ile pomaga mi w osiągnięciu celu, dla którego zostałem stworzony.


Uporządkowana spontaniczność


Ta modlitwa Zacheusza ma formę jakże spontaniczną, a jednocześnie uporządkowaną, bo te najbardziej spontaniczne mają być uporządkowane. Wypływa z pragnienia, wręcz wewnętrznej konieczności, by zobaczyć Jezusa. Bez takiego pragnienia modlitwa będzie powierzchowna i przemieni się w rytuał do zaliczenia. Tymczasem modlitwa jako spotkanie nie ma unosić się na powierzchni, a wypłynąć na głębię.

Modlitwa zwierzchnika celników i bardzo bogatego niesie w sobie prawdę o sobie, bo… sam dostrzega, że nie może się spełnić to pragnienie, albowiem przeszkody pojawiają się na drodze: tłum i niski wzrost. Wszak przeszkody (w szczególny sposób rozproszenia) na modlitwie były, są i będą. Jednakże nie zniechęca się i podejmuje drogę (po swojemu) wypełnienia owej wewnętrznej konieczności, która go popycha. Ile to razy zniechęcamy się przy pierwszej, często małej przeszkodzie?! Czytamy, że pobiegł naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Oto mój/nasz wysiłek na modlitwie. Ktoś powie, że „własny” scenariusz pisał – do końca się nie zgadzam z tym. Przecież my też możemy przygotować „środowisko” do modlitwy i są to czasami tak proste rzeczy, choćby nawet określony czas, miejsce i sposób. Czy pójdę na adorację czy też będę siedział przed telewizorem to już mój wybór. Czy sięgnę po Pismo św. czy po jakąś gazetę to moja decyzja.


Znaleziony – dostrzeżony


Za każdym razem, gdy staję do modlitwy (nawet jeśli to jest z drzewa czyli ukrytym pośród gałęzi i liści) jestem dostrzeżony. Wchodzę w relację z Bogiem z ciekawości, z przyzwyczajenia, z ochotą i czasami z ociąganiem. On wychodzi ku mnie! On przychodzi na to miejsce, gdzie jestem. Byle ono „było”. Przecież siedząc na konarze nie można się za bardzo kręcić czy zajmować setką innych spraw. Grozi to upadkiem, na dodatek bolesnym.

Te nasze wysiłki podejmowane z ochotą (trzeba wyjść z domu) przyjmowane się przez Pana z wielką radością. Spogląda na nas tam, gdzie jesteśmy – nie szuka jakichś szczególnych warunków i… „wprasza się” do nas: …zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zaczęło się od wewnętrznej konieczności widzenia Jezusa u Zacheusza, a kończy koniecznością (muszę), o której mówi Pan Jezus. Czymże jest modlitwa jak nie „koniecznością miłości”?!

Tu na ziemi jest pośpiech, ale można w nim przyjąć Pana. Nie zważajmy na szemrzących wokół. Tak, właśnie tak, do mnie, do grzesznika przyszedł w gościnę i… dzięki temu przemienił całe moje życie. Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Przemiana ta ujęta została słowami Pana: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu. Módlmy się więc za siebie i innych, za nasze sprawy i za cały świat, bo Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ