Tekst ewangelii: Mt 16,24-28
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim.
Świat cały – dusza
Mamy jakże nieproporcjonalne porównanie. Z jednej strony zyskać świat cały, a z drugiej szkoda duszy. Mówi się o korzyściach. Jak to dostrzec, bo przecież to co ze „światem” jest związane jest dotykalne. Da się to zmierzyć czy przeliczyć.
Myślę, że zachwiana jest równowaga. Co oznacza dla mnie korzyść? Do jakich wartości odnoszę to pojęcie? Co dla mnie znaczy odnosić korzyść? Ewangelia mówi o zyskach czyli przychodach, pomnażaniu, ale czego? Czymże jest dusza, na której mogę ponieść szkodę? Co jestem gotowy dać w zamian za nią? Czyżby tylko miskę soczewicy jak to było w przypadku Ezawa?
W tym miejscu warto przypomnieć sobie prostą antropologię chrześcijańską. Człowiek składa się z ciała, duszy i ducha. To taki zrównoważony trójnóg. Jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że jeśli z jednym z trzech elementów dzieje się coś niedobrego to nie ustoi!
Współ-zależność
Paweł z Tarsu pisząc o ciele Kościoła uwypuklił fakt, że jeśli jeden z członków cierpi to cierpią inne, jeśli jeden się raduje to radują się pozostałe. Czy nie moglibyśmy dodać, że jeśli jeden członek grzeszy to ma to wpływ na pozostałych? Grzech bowiem jest trucizną, która sączy się i kapie kropla po kropli. Niszczy wszelkie więzi. Zabija relacje z Bogiem, z sobą samym, z drugim człowiekiem i ze światem. Jak wielkie szkody ponosimy!
Takim motywem bycia na ziemi jest zachowanie życia. Stało się to dla niektórych obsesją, której wyrazem są słowa: za wszelką cenę i po trupach. Zachowanie standardu – postaw się i zastaw się. Zachowanie wygody i przyjemności. Byle było fajnie. Byle nikt nie truł. Walczymy o życie, a ono z nas uchodzi. Zbieramy do mieszków, a one ciągle są puste, bo dziurawe.
Tak więc pytaniem fundamentalnym nie jest co mamy robić, ale jak mamy robić? Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi wtedy odda każdemu według jego postępowania. Człowiek zaczyna działanie w świecie myśli, tam rodzą się decyzje (z korzystaniem z wolnej woli i rozumu), a z tego rodzi się działanie. Każdy wybór niesie w sobie konsekwencje. Kiedy odpowiadasz to ponosisz odpowiedzialność. Co posiejesz to zbierzesz.
Wybieram łaskę
Grzech jest niepowetowaną stratą. Łaska Boża jest zyskiem nad zyskami. Nie da się tego zważyć. Warto i jedno i drugie dookreślić. Tak więc ciągle trzeba nam robić rachunek z łask i rachunek z grzechów. W świetle Bożego obdarowania widzieć, że jeszcze mogłoby być lepiej, głębiej, pełniej. Nigdy nie spocznę na laurach! Nie zadowolę się byle czym. Zauważmy, iż jest to kwestia mojego osobistego wyboru.
Dziś Pan Jezus, który umarł za mnie i dla mnie zmartwychwstał zaprasza nas do pójścia za Nim. Są trzy „warunki” naśladowania Go. Zaparcie się siebie. Ono nie niesie w sobie utraty tożsamości. To walka między tym, co Boże we mnie, a tym, co weszło z powodu grzechu pierworodnego. Podjęcia krzyża. To nie jest katorga, zesłanie, więzienie. To trud drogi do podjęcia, drogi, która jest kamienista i niekiedy przez potknięcie oglądamy ją z dosyć płaskiej perspektywy.
Naśladowanie Jezusa. Jeśli chcę kogoś naśladować to trzeba mi Go znać. Tutaj każdy szczegół jest ważny. Co je i pije? Jak się ubiera? Co i jak myśli? Jak się zachowuje? Trzeba nam wpatrywać się w Syna Bożego. Wytrwale i cierpliwie. Bez pośpiechu. Dzieci patrzą na rodziców i naśladują ich. Syn objawia nam Ojca i nikt nie pozna Ojca jeśli mu Syn tego nie objawi. Kontemplujmy oblicze Syna, by odkrywać miłosierne oblicze Ojca. Warto! To największa korzyść, bo widząc Ojca – oczyma duszy, oczyma wiary – widzimy kim jesteśmy, utwierdzamy się w naszej tożsamości.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ