Tekst ewangelii: Mt 19,27-29
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.
Cóż otrzymam(y)?
To takie oczywiste pytanie, wręcz niewinne, bo przecież to normalne, że coś powinienem otrzymać, że coś mi się należy. Zastanawiające jest owo coś albowiem sugeruje i to całkiem poważnie i realnie dynamikę coś za coś. Rozumiemy ją w pierwszym rzędzie jako coś interesownego. Mam w tym interes, a więc wchodzę w to, wybieram, idę za.
Myślę, że chodzi o perspektywę owego coś. Jeśli ją spłaszczymy i zawęzimy do tego, co ziemskie i na tym ją oprzemy to mamy problem. Bo zabraknie bezinteresowności koniecznej do normalnego rozwoju, zabraknie owego radosnego dawcy, którego Bóg miłuje. Będzie albo interesant (co z tego będę miał, ile zarobię) albo też niewolnik.
Wiemy jakim tytanem pracy i modlitwy był św. Benedykt z Nursji. Nie na darmo używam słowa tytan. Jest bowiem taki pierwiastek chemiczny. Nie bez kozery naukowcy, poszukując nazwy dla niego, zainspirowali się mitologią grecką i występującymi w niej potężnymi bogami. Tytan jest wytrzymały i odporny, a jednocześnie lekki – to właśnie stanowi o jego wyjątkowości. Takim właśnie był św. Benedykt i takim może być każdy z nas.
Figę z makiem?
Powracam do perspektywy owego cóż otrzymam(y)? Bóg nie mówi, że nic nie dostaniemy, albo ujmując to nieco żartobliwie figę z makiem. To ostatnie mówi o zamknięciu: nie dam. Trzeba bowiem, jak mam nadzieję wszyscy rozumiemy zainwestować. Albowiem zanim Piotr i inni opuścili wszystko i poszli za Jezusem stało się coś przedziwnego i niepojętego. Otóż, na początku Ojciec dał nam wszystko. Nie pokazał nam figi z makiem, a objawił się w Jezusie Chrystusie. Otóż, zanim ktokolwiek poszedł za Synem to Syn zostawił wszystko i przyszedł do nas. Ileż o tym mówią nasze polskie kolędy?! Pan niebiosów obnażony!
Jezus z nieba na ziemię, aby nam pokazać właściwą perspektywę, a mianowicie odwrotność Jego ruchu. Człek bowiem zaproszony jest do przejścia z ziemi do nieba. I o takiej dynamice opowiada Pan dając odpowiedź na zapytanie Piotra: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela.
Dla nas to brzmi patetycznie i majestatycznie. Jednakże należy rozważyć do głębi to zasiadanie obok Syna Człowieczego. Wszak jest tu mowa o końcu świata, tego świata i powtórnym przyjściu Jezusa, o sądzie ostatecznym i nastaniu królestwa niebieskiego na wieki. Bo to się liczy w ziemskiej pielgrzymce!
Tytaniczność pracy, a bardziej życia
Benedyktyńskie motto brzmi krótko i prosto: ora et labora. Człowiek nie żyje po to, by pracować. Nie jest i nie może być niewolnikiem pracy, która jest u źródeł środkiem, a nie celem. Jest konieczna tu na ziemi, ale nie jest konieczna do zbawienia. To dzięki pracy kształtują się charaktery i jednocześnie jest coś do zjedzenia i nie tylko.
Żyjemy, aby się modlić? Tak. Żyjemy, aby zagłębiać się w relację z Bogiem, bo na tym polega ora. Wcale nie chodzi o to, by modlić się 24 godziny na dobę. Bo się nie da na dłuższą metę. Chodzi o równowagę. O jej zachowanie. Właśnie św. Benedykt wyważył pięknie taki balans. Czyż połączenie cech (choć lepiej używać słowa cnót) wytrzymałości i odporności, a jednocześnie lekkości nie świadczy o zachowanej równowadze? W tym mieści się tytaniczność życia. Bo się da! Bo to możliwe! I to w zasięgu każdego z nas.
W tym świetle podjąć można ostatnie zdanie skierowane do Piotra: Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Bo tam, gdzie ład tam też owoce uporządkowania. Tam działają ignacjańskie reguły tantum quantum (o tyle używam rzeczy stworzonej o ile pomaga do celu) i indiferentia (co się tłumaczy obojętność choć lepszym treściowo terminem jest równowaga). Stokroć wcale nie mówi na pierwszym miejscu o przeliczaniu. Bardziej o liczeniu na Boga, a więc w ostatecznym rozrachunku odziedziczeniu życia wiecznego.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ