Tekst ewangelii: Łk 12, 8-12
Jezus powiedział do swoich uczniów: “Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone. Kiedy was ciągać będą po synagogach, urzędach i władzach, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty pouczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć”.
Powiedzieć słowo…
Opiera się na słowie. Tak, słowie kruchym, ludzkim, zawodnym, ale także wiernym, cierpliwym, wytrwałym. Słowo się rzekło kobyłka u płota. Wypowiedziane, choć niewidzialne, jest obecne, bo dane, a skoro dane to obowiązuje nawet jeśli się go nie dotrzymuje.
To, co Pan Jezus mówi do uczniów opiera się właśnie na słowie. Przyznać się czy też wyprzeć się dotyczy przede wszystkim słowa. Daj słowo, że… wyrzeknij się… wyprzeć się to wyprzeć z pamięci, odsunąć od siebie, także nie przyznać się. Jakże blisko są te dwie rzeczywistości!
Słowo jest nośnikiem, którego nie da się do końca zważyć. Ogromnym! Potężnym, choć – jak wyżej wspomnieliśmy – tak słabym i kruchym. Wiemy jaką moc ma jedno tak czy jedno nie. W pierwszym przypadku pomyślmy o Synu Bożym, który wypowiada niech się stanie i Maryja, która odpowiada na Boże zaproszenie fiat. W drugim zaś to anielskie nie będę służył przemieniające w szatańskie odwrócenie istoty anioła.
Przyzna się do nas
Jezus, Słowo Odwieczne Ojca wypowiedziane dla nas. Tak, słowo, które ciałem się stało i zamieszkało między nami. Słowo potężne, słowo stwórcze, słowo ukrzyżowane, słowo zmartwychwstałe. Takie przeciwności wedle ludzkiej logiki są w Nim zawarte, a On je łączy, jednoczy, integruje. Bóg nie przestaje dawać nam swego Syna, swojego Słowa. Tak, Bóg daje nam Słowo i jest wierny danemu Słowu, dotrzymuje obietnic nawet jeśli my – uczestnicy przymierza – nie dopełniamy z naszej strony słowa.
Czemu Syn Człowieczy ma przyznać się do nas? Warto wyobrazić sobie tę scenę: Pan Jezus w centrum, z jednej strony my/ja, a z drugiej aniołowie Boży. Pan Jezus patrząc na nas przenosi wzrok na aniołów i wypowiada: znam ich/jego/ją. Albowiem gdy przyjdzie na końcu czasów to aniołowie wyjdą zbierać żniwo. Ziarno zostanie wzięte, a plewy wyrzucone.
On nas zna! Od podszewki i w każdym calu (dodałbym w każdym mikronie). Zaiste, dobrze wie kiedy się przyznajemy do Niego wobec ludzi i kiedy… wypieramy się Go wobec ludzi. Pozostaje zagadnienie co ja z tym robię?! Bo On ciągle daje mi szansę kierując do mnie swe słowo. Nie odpuszcza ani na chwilę póki w nas jest tchnienie życia.
Słowo przeciw…
Mówić przeciw to zniszczyć celowość słowa, albowiem ono ma stwarzać, tworzyć dobro! W owym przeciw nie mieści się, jakby to zapewne wielu chciało, milczeć na temat zła i grzechu (nie napominać!). Tutaj mamy przeciw Synowi i przeciw Duchowi Świętemu. Wobec Jezusa mówi się o jakimś słowie, a w stosunku do Ducha mówi nam Pan o bluźnierstwie czyli świadomym odrzuceniu Boga i Jego mocy zawartej w słowie.
Bóg przyzwala, bo szanuje wolność, na bluźnierstwa, jednak wie o mocy śmiercionośnej zawartej w bluźnierstwie (to też na słowie się opiera). Słyszymy o nieprzebaczeniu, które nie wynika z zamknięcia Bożego miłosierdzia. To człek bluźniąc zamyka siebie samego na Boże działanie. Jakże to jest bolesne dla Najwyższego, gdy Jego dziecko tak postępuje wybierając śmierć i to wieczną.
Koszt (konsekwencje) słowa
Skoro daję słowo to płacę jakąś cenę. Dane już niesie w sobie wydane, oddane, a więc przestaje być moim. Angażuje drugą stronę, interlokutora. A więc ponosi się koszty „danego słowa”. Przyznając się do Jezusa, do słowa Bożego w taki czy inny sposób wystawiam się na ryzyko bycia pociągniętym do odpowiedzialności. Wszak dane słowo niesie w sobie odpowiedzialność (obojętnie czy ją podejmuję czy też nie). Słowo wymaga odpowiedzi. Nie danie odpowiedzi też nią jest.
Świat nie znosi, nie toleruje słowa Bożego, choć w ostatnich czasach dosyć bezczelnie używa go dla swoich korzyści przeciwko tym, którzy starają się nim żyć. Jest podobny do uczonych w Piśmie, przed którymi nas przestrzega Pan ogłaszając, że wkładają ciężary nie do uniesienia, a sami palcem nie kiwną, by je nieść. Dlatego świat będzie stawał przeciw słowu Bożemu. Jest na tyle cwany, że przeciw Bogu nie wystąpi, ale przeciw dzieciom Bożym tak i to z wielką ochotą. Dlatego żyjący słowem będzie ciągnięty po synagogach, urzędach i władzach czyli w świetle prawa ludzkiego i zmuszany do wypierania się. Bo nie skończy się na jednym!
Boimy się?! Co robić? Jak reagować? Zauważmy, że Pan Jezus przed sądami milczy! Odzywa się tylko w przypadku, gdy trzeba przyznać się do Ojca. Tak, dla Niego to było podpisanie wyroku śmierci na siebie. Jednak nie wyparł się. Kto wie czy nie idzie o to właśnie. By mniej się martwić o to, w jaki sposób albo czym mamy się bronić lub co mówić, a nieco więcej pomilczeć. Wszak słowo Boże w ciszy przychodzi! Wiemy, że to dzięki Duchowi Świętemu Słowo Boże poczęło się w łonie Najświętszej Maryi Panny. Czyż nie mamy tego samego Ducha, czyż On nie pouczy nas w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć?
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ