Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: kolejne spotkanie, na którym otrzymuję dary, o których nawet nie myślałem. Po coś one są, bo nadszedł moment niesienia Pana Jezusa wszędzie dokądkolwiek się udam. W Jego imię i z Jego mocą.
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę prostej Drogi.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mk 16, 15-20
Jezus, ukazawszy się Jedenastu, powiedział do nich: “Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie”. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Godne postępowanie
W liście do Efezjan zachęca nas św. Paweł: … abyście postępowali w sposób godny powołania, do jakiego zostaliście wezwani! I podaje cnoty jak pokora, cierpliwość, cichość, jedność. Fundamentem jest zaś wzajemna miłość. Tego nas uczy nasz Pan Jezus Chrystus i to nam pozostawił jako misję, śmiało rzec możemy powołanie jako swoich uczniów.
Wniebowstąpienie nie jest pozostawieniem samopas czy na pastwę losu! Konkret drogi i konkret jej realizacji jest oczywisty. Jest nią (i drogą i realizacją) On sam, nasz Król i Zbawiciel. I nie ma innej, bo nie dano nam, ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni. Jego powrót do Ojca jest wskazaniem drogi. To jest ta sama koordynata.
Tak więc, niech nie dziwi jasne po-wołanie do tego, by wyjść i iść… dokąd? Na cały świat… albowiem to nie ja ustalam gdzie, kiedy i jak ma się dokonać owo zmierzanie do nieba. Nie mogę z góry założyć, że to posłuży, a tamto nie. Dlatego nie wykluczam żadnej możliwości. Zawsze i wszędzie Bóg dokonać może, co zechce.
Świadectwo wiary
Oto postępowanie godne powołania – wypełnić posłanie, które zostawił mi Pan Jezus tam, gdzie jestem, tam, dokąd dojdę, tam, gdzie zostanę postawiony. I to tak, jak potrafię najlepiej. Jaką miarą mierzymy taką samą i nam odmierzą. Nie żałujmy więc ni czasu, ni środków, ni przestrzeni na to, by być Jego uczniem. Nie oznacza to koniecznie rozszerzanie miejsc, wydłużanie czasu czy kumulację środków. To, co mam, to, kim jestem i właściwe użycie wyznacza wypełnienie misji.
Życiem i w życiu mam ogłaszać ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Gdziekolwiek jestem i czymkolwiek się zajmuję. Nie jestem zwolniony z ogłaszania królestwa Bożego. Nie traktuję zaś tego jako żmudnego obowiązku, czegoś pod przymusem czynionego. To wynika ze zjednoczenia z Posyłającym. Odkrywszy Go jako drogę pokazuję ją innym ludziom. Bo uwierzyłem i przyjąłem dar zbawienia i zanurzony w Sercu Bożym pragnę całym sobą, by wszyscy byli zbawieni.
Świadectwo życia ma objawić owo przyjęcie chrztu. To zakłada wolną decyzję. Tak więc stanięcie w prawdzie, którą jest Jezus (nie zapominajmy, że jest drogą!) sprawia, iż jestem wolny! Niewolnik nie będzie ogłaszał. Niewolnik nie jest zdolny ogłaszać królestwa sprawiedliwości, pokoju i miłości.
Czy znaki są (konieczne)?
Ostatnimi czasy tak wiele mówi się o znakach towarzyszących i… narzeka się, że ich nie ma tyle, ile by się chciało. Czy aby na pewno? Kto wie czy nie brakuje nam właściwego kąta patrzenia. Jeśli bowiem skupiamy się na dosłowności (a więc w naszym patrzeniu spektakularności) to trudno będzie zobaczyć, a jeśli nawet to zweryfikować.
Czy to, że powstrzymuję swój język przed obmową, osądem nie jest wyrzuceniem złego ducha ze swego serca? Czy „przełamanie” siebie, by się nie odezwać albo by powiedzieć dobre słowo (błogosławieństwo) w sytuacji trudnej i bolesnej nie jest mówieniem nowymi językami? Ile tychże języków można się uczyć każdego dnia? Albo odrzucenie jadu różnego rodzaju, który sączy świat (sączy się w świecie) nie jest znakiem? Tak samo nie przyjmowanie trucizny przez świat podawanej, a która przecież jest rozpoznawalna.
Przecież leczenie chorych nie polega na cudownym uzdrawianiu. Odzyskanie zdrowia duchowego, psychicznego czy duchowego dokonuje się także poprzez obecność, zainteresowanie, wspomniane wyżej dobre słowo, gest. To nie jest kwestia bycia-lepszym od… to jest kwestia uczestniczenia w Nim, w Jego misji. Pan współdziała z nami w takim stopniu, w jakim z Nim współpracujemy posłuszni otrzymanemu powołaniu.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl