Wewnętrzne dziedzińce – kazanie pasyjne 4/2022

Staję w obecności Pana.

Wyobrażę sobie, że jestem obecny na wewnętrznym dziedzińcu i widzę, co żołnierze robią Panu Jezusowi. Co się rodzi w mym sercu.

W tej modlitwie proszę o łaskę światła na moje „ukryte” dziedzińce, by wyszedł z nich, o szacunek do każdego człowieka.


Tekst ewangelii: Mk 15,16-20


Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: “Witaj, Królu Żydowski!” Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty.


  1. Przykro nam kiedy słyszymy o tym, co żołnierze robią z Panem Jezusem. Poruszają nam wiadomości o tragediach ludzi, na których uwzięli się inni, rzekłbym cała kohorta. Jakże można z człowieka uczynić zabawką? I czyni to drugi człowiek. Na dodatek jest to uderzenie w najbardziej czułe „miejsca”. Czemu nie dano Panu Jezusowi spokoju? Czy skazany nie ma żadnych praw? Tak. Po ludzku nie ma. My ludzie tak czynimy. Gdy już skażemy w sercu to tenże jest skażony, a więc można z nim zrobić, co mi się żywnie podoba. Taka sama dynamika działa na wewnętrznym dziedzińcu.
  2. To ważna informacja: wewnętrzny dziedziniec określa przestrzeń, w której czuję się u siebie, otoczony swoimi (tak samo myślącymi i działającymi). Jednocześnie wewnętrznie, a więc poza oczyma, tak często wścibskimi innych ludzi. Po co mają wiedzieć? To moja/nasza zabawa. Lepiej ukryć, by nikt nie zepsuł tej rozrywki powołując się na prawa człowieka. Skazaniec nie ma żadnych praw i można z nim uczynić wszystko. Jest nikim. Nie istnieje. Pan Jezus pozostawiony całkowicie w rękach katów, którzy szukają taniej i okrutnej rozrywki. Wiemy, że chodziło o grę w króla, a słyszeli, że za króla uważał się Ten, który został skazany na śmierć. Do zabawy potrzeba widzów – gapiów. Ileż człowieka w człowieku jeśli w takim czymś uczestniczy? Niekoniecznie musi to być fizyczne biczowanie, bicie po twarzy, zakładanie korony cierniowej…
  3. Piłat w relacji innego z ewangelistów po tej zabawie wyprowadza Jezusa do tłumu i woła oto Człowiek. A zabawa polegała na tym, że wołano oto król i stosowano niby cały proces koronacji króla. Tyle z tym, że zamiast korony ze złota włożono Jezusowi na głowę wieniec z ciernia, zamiast płaszcza królewskiego kawałek szmaty, a przy pozdrowieniu, przy którym padano na twarz i nie śmiano podnieść oczy by spojrzeć królowi w oczy, oni biją Go po twarzy. Naśmiewają się. Plują Mu w twarz. Co musi się wydarzyć w sercu człowieka by był zdolny do czegoś takiego?!
  4. Syn Boży przyjmuje to wszystko na siebie. Tak, Ja Jestem Królem. To Jego tytuł chwały! Król nad królami! Jednakże jest to Król, który oddaje się w ręce swoich poddanych. Czyńcie ze Mną, co chcecie. Czyni to z miłości. Czemuż to na miłość człowiek odpowiada nienawiścią? I to jaką nienawiścią?! Dlaczego wbrew najgłębszemu pragnieniu odrzucamy dar miłości nieskończonej zamieniając go na chwile rozrywki i zabawy, która upadla i poniża drugiego człowieka? Czy nie pomyślałem, że za chwilę ja mogę znaleźć się na jego miejscu? Jezus podejmuje to szyderstwo, kpinę, oplucie. Bierze na siebie, byśmy nie musieli przez to przechodzić. A człowiek nie opamiętał się, nie opamiętuje się!
  5. Ciągle w wewnętrznych dziedzińcach bawi się przednie. Żyje w ułudzie, że nikt nic nie wie. Gdy skazuję brata czy siostrę na śmierć to sprawiam, iż staje się nikim, że przestaje istnieć, zabieram mu wszelkie prawa, a więc i ja – sędzia – i wszyscy naokoło dają sobie prawo do zabawy. Nie trzeba wychodzić na zewnątrz, żeby zelżyć, żeby ukoronować cierniem, żeby bić po głowie, naśmiewać się z czego się da, drwić ze świętości drugiego, szydzić z tego, co dla niego jest święte. Zaiste, to może dokonywać się i dokonuje się w pretorium mego serca, gdzie wraz z całą kohortą „podpowiadaczy” bawimy się przednie nie zważając na to, że wywołuje to smutek, płacz, żal, rany i śmierć innych. Czy można bawić się kosztem innych? Żadną miarą.
  6. Na koniec żołnierze, gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Oprawca myśli, że tak łatwo jest wrócić do rzeczywistości. Pobawiliśmy się, a teraz ubrać we własne szaty i już wszystko w normie. Czy rzucone w powietrze słowo nie ma mocy dynamitu czy też inne środka wybuchowego? A kto potem to pozbiera? Jest opowieść o kobiecie, która dużo plotkowała i za pokutę otrzymała zadanie, by wziąć poduszkę, rozpruć ją i w wietrzną pogodę rozsypać pierze i potem je pozbierać. Niemożliwością ludzką jest to uczynić. Tak samo zadane rany nie da się zagoić nakładając na nie pozory normalności. Zaiste, wyjdzie na jaw to, co czynimy na wewnętrznych dziedzińcach, a na dachach będzie się ogłaszało to, co mówimy na ucho. Z obfitości serca bowiem mówią usty.


Na koniec porozmawiam z Panem o zabawach, które z ludzi czynią przedmioty.


o. Robert Więcek SJ


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ