Tekst ewangelii: Łk 6, 20-26
Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: “Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”.
Podniesienie oczu
Jak prosty i piękny i tak wiele mówiący jest ów ruch podniesienia oczu na kogoś. Nie, nie podniesienia głosu, a wznoszący się ruch, taki podnoszący na duchu, bo raczej nie było to surowe spojrzenie na tych, co poszli za Nim. Bóg patrzy na człowieka. Bóg patrzy na mnie. I nie jest to karzący wzrok sędziego. Patrzy z miłością.
Patrzy z wysoka. Świadomie nie używam określenia z góry, bo kojarzy się bardzo negatywnie. Z wysokości krzyża na mnie spogląda. Stamtąd właśnie rozciąga się Jego wzrok miłości na każdego z nas. Oto spojrzenie z wysoka.
Ten moment, w którym odkrywam, iż ktoś na mnie patrzy, patrzy z miłością, iż jestem dostrzeżony, nie jako tarcza strzelnicza, a jako stworzenie. Autor chce swego dzieła obok siebie. Bo włożył w nie swoje serce. Bóg włożył w stworzenie ciebie i mnie całe swoje Serce. I już mamy fakt, że to od serca się zaczyna i kończy na oczach. Przykład, jeśli z serca nie przebaczycie to nie będziecie umieli z miłością spojrzeć (podnieść oczu) na drugiego.
Oko w oko
Te podniesione oczy to spotkanie oko w oko. To spotkanie spojrzeń. Takie szczególne, w którym chce się przekazać coś ważnego. Chłopak, który pragnie prosić o rękę swoją wybrankę klęka przed nią i podnosi oczy ku górze, by widzieć jej oczy, jej twarz.
To nie są oświadczyny Pana Jezusa. On dziś przekazuje nam jakże ważne treści dla ucznia Pańskiego. Dlatego patrzy w oczy! Pamiętamy Jego spotkanie z młodzieńcem, który tak pięknie żył i chciał czegoś więcej. Zanim usłyszał od Mistrza: idź, sprzedaj co masz i rozdaj ubogim, a potem pójdź za Mną został ogarnięty spojrzeniem miłości. I tak jest za każdym razem, kiedy następuje spotkanie z Bogiem. Zanurzamy się w Jego miłości, nawet jeśli tego nie odczuwamy.
Przysłuchując się błogosławieństwom i biada odkrywamy, że to jest samo życie. Są ubodzy i bogacze. Są ci, którzy głód cierpią i ci, co opływają we wszystko. Są ci, co płaczą i ci, którzy śmieją się ze wszystkich. Są ci, których nienawidzą i pogardzają i ci, których świat chwali. Taka jest rzeczywistość. A Pan nikogo nie wyklucza ze swego spojrzenia. Sprawia, że słońce wschodzi nad dobrymi i złymi, a deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jak patrzę…
Pan ogłasza konstytucję królestwa Bożego. Jego istotą jest szczęście, wszak błogosławieństwa to oznaczają. Szczęśliwi jesteście… i tutaj, zanim się pochylimy nad treścią Łukaszowych błogosławieństw i biada jeszcze na chwilę powróćmy do podniesionych oczu. Pan patrzy z naszego poziomu. Uniżył samego siebie. Tak patrzy, byśmy się nie przestraszyli. Byśmy wiedzieli, że to co mówi nie przekracza naszych możliwości.
Wszystko zaś zależy od podejścia do tych „stanów”. Można być błogosławionym zarówno w ubóstwie jak i bogactwie, w chorobie i zdrowiu, będąc na piedestale i w ukryciu. Cały czas uczyć się nam trzeba owego teraz, bo przewija się ono w tym tekście kilkakrotnie. Ważne, by uświadamiać sobie, że właśnie teraz, w tej konkretnej sytuacji, w której się znajduję Jezus Chrystus podnosi na mnie wzrok.
Moje podejście (moglibyśmy powiedzieć spojrzenie) skutkuje tym, czy dotyczą mnie błogosławieństwa czy też biada. Te drugie umykają spojrzeniu Bożemu, odwracają się od Niego. I dlatego tracą orientację. Gubią się. Błogosławieństwa, choć w ocenie świata wydają się być nieudacznictwem czy przekleństwem są drogą do nieba. Wszak ostatecznym celem jest owo cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ