Owoce refleksji – Łukaszowe pięciominutówki na poniedziałek 4 listopada 2024

Tekst ewangelii: Łk 14,12-14

Jezus powiedział do przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.


Miary refleksji


Miarkuj komu, co, w jakiej ilości. I wcale nie mówimy o wyrachowaniu. Trzeba reflektować w życiu i nad życiem, a także nad decyzjami, myślami, słowami i czynami lub ich brakiem. Reflektować to trzymając się współbrzmiących słów  reflektor, który mam przy sobie i mogę go używać. Reflektor, który oświetli nie tylko drogę tuż przed stopami, ale i rozjaśni ciemności rozdzierając je snopem światła.

Kolejnym współbrzmieniem to mieć refleks. Tutaj, dobrze wiemy, potrzeba systematycznego ćwiczenia, aby się doskonalić i ulepszać ów refleks. Mówi się, że ktoś ma szybki refleks. To taki system wczesnego ostrzegania, nad którym warto popracować i udoskonalać.

Czytając słowa skierowane przez Pana Jezusa do przywódcy faryzeuszów odnoszę wrażenie, że jest to zaproszenie do refleksu, do reflektowania tego, co myśli, mówi i robi. W duchowości ignacjańskiej byłoby to zaproszenie do tego, by szukać i znajdować Boga we wszystkim, a wszystko w Nim. Najodpowiedniejszym zaś narzędziem do tego jest codzienna modlitwa zwana rachunkiem sumienia. Albowiem uważna i pokorna refleksja jest dobrym i mądrym uporządkowaniem (począwszy od nazwania rzeczy po imieniu) czyli uczeniem się miarkowania, przykładania systemu miar i wag, od którego przecież tak wiele zależy.


Wydawanie i wydatki


Bohaterem tego ewangelicznego wydarzenia jest przywódca faryzeuszy, który  zaprosił Jezusa na posiłek. Taki zwyczajny gest. Jednakże nie był to poczęstunek. Musiało to być coś większego, jakaś uroczystość, sproszenie przyjaciół, bo oto Mistrz z Nazaretu przyjął zaproszenie do jego domu. Są tacy, którzy lubią otaczać się wielkimi ludźmi. Przywódca tym bardziej.

Usłyszał słowa dosyć dziwne jak na kontekst kulturowy, w którym rodzina i więzi krwi mają kolosalne znaczenie: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Takie imprezy robi się w szczególnych okazjach i zaprasza tych, których chciałoby się mieć w tych chwilach, z reguły najbliższych (braci, krewnych) i przyjaciół.

Wydając obiad podejmuję określone wydatki, bo sama nazwa na to wskazuje. Myślę, że pokutuje w naszej mentalności to, co wyraża przysłowie: zastaw się i postaw się, co wcale do chwalebnych nie należy. Skoro wydajesz to tracisz, a więc włącza się w nas „przycisk”, by nie stracić wszystkiego, by zarobić co nieco (też ugrać). A więc spełnia się to, co Pan ujął: aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę.


W świetle Chrystusowym


Przychodzi chwila wyjaśnienia, koniec refleksji. Bo z refleksji ma popłynąć światło, które rozjaśni mnie (umysł i serce) i także przestrzeń wokół mnie. Ludzie promieniujący Bożą radością i pokojem są łatwi do zlokalizowania. Nie poprzez „aurę”, która miałaby ich otaczać, ale poprzez czyny, poprzez styl życia, który jest inny od tego światowego, w wielu wypadkach kierującego się regułą bo tak zawsze było.

W tym świetle rozważę wskazania Pana Jezusa, które usłyszał ten, który Go zaprosił: …kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. Pan przyszedł do ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych! I w tym mamy Go naśladować. Wydał ucztę, tę, którą w tylu miejscach celebruje się każdego dnia. Ucztę miłości, na której wydaje samego siebie. Bo w wykazie wydatków jest pierwsza kolumna, a mianowicie wydać samego siebie (bezinteresowny dar z siebie samego). Ojciec uczy nas tego w Synu swoim.

Do czego to prowadzić będzie? Będziesz szczęśliwy, albowiem szczęście (błogosławieństwo) w nierozerwalny sposób „związane” jest ze Światłości świata, z Synem. Tu nie ma mowy o odwdzięczeniu się, bo niby jak miałoby dojść do tego. Jezus jest czystym darem, czystym wydaniem się. Pragnieniem jest złączenie się z Bogiem – oto nagroda, o życiu wiecznym mówimy.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ