Tekst ewangelii: Łk 9,43b-45
Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.
Teologia sukcesu
Zapowiedzią teologii/ewangelii sukcesu jest pierwsze zdanie rozważanego fragmentu: Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa… jakaż emfaza! Wszyscy ludzie i wszystkie czyny. Nie żeby nie mieli powodów do takiej pełni podziwu. To, co działo się na ich oczach (świadkowie) wprawiało w zachwyt. Czemu by więc nie mogło tak być na co dzień? Co by temu przeszkadzać miało?
My też mamy uzdrawiać, głosić z zapartym tchem, dokonywać cudów. Jeśli tego nie ma to błąd, grzech, nieufność. Zbyt prosto to wygląda, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie prostacko. Trochę wedle faryzejskiej mentalności – my tu przestrzegamy pilnie każdego, najmniejszego przykazania i nie ma opcji, byśmy nie byli zbawieni.
Wszak z Bogiem wszystko ma się układać na cacy. Dobrze i dostatnio ma być w rodzinie. Powodzenie w pracy. Zdrowe, piękne i głębokie relacje. Tylko pokój, tylko dobro. Oczywiście wszystko oparte na pełnym zaufaniu Bogu i Jego dobroci. Nie może być inaczej!
A właśnie że tak!
Drzemie w nas i budzi się pragnienie mitycznego króla Midasa – czego się nie dotknął to zamieniał w złoto. Tylko czy pamiętamy o cenie, jaką zapłacił? Także tętni w zaułkach serca wymowa bajkowego stoliczku nakryj się czy rogu obfitości. Myślę, że to pewne reminiscencje rajskiego doświadczenia, za którym tęsknimy.
Jednakże jesteśmy na ziemi i trzeba się rozglądnąć. Czy Pan Jezus głosi i żyje ewangelią sukcesu? Przecież gdy przyszedł do swoich, swoi Go nie przyjęli. Rodzi się w stajni, bo nie było miejsca w gospodzie. Ratuje Go Józef salwując się ucieczką do Egiptu przed siepaczami Heroda. Mieszkańcy Nazaretu, którzy Go znają chcą Go strącić ze skały. Nie ma gdzie głowy skłonić. Brakuje chleba – cierpi głód. Czyż w pogoni za sukcesem nie zacieramy prawdziwego Syna Bożego? Rozmywamy? Pokazujemy jeden z wymiarów nie zważając na pozostałe czy to udając, że ich nie ma?
Przeszedł przez życie dobrze czyniąc, jednakże Jego ziemskie życie nie było jednym wielkim pasmem sukcesów. Skończył jak najgorszy łotr. Opuszczony przez swoich uczniów, którzy uciekli. Umarł, a dokładnie został zabity. Totalna porażka. Nie udało się!
Serce ogarnia całość
Dlatego jakże proste jest wezwanie na początku (każdego) dnia. Wobec pokusy teologii/ewangelii sukcesu (za pomocą której można streścić trzy stopnie kuszenia i upadania według św. Ignacego Loyoli tj. bogactwo – sława – bezmierna pycha) padają słowa: Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa. Do serca i to głęboko.
A mianowicie, że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Zgodnie z notą ewangelisty oni nie rozumieli tego powiedzenia. Dodałbym w takiej odsłonie, bo było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli. Jednak myślę, że dobrze wiedzieli (jako i my wiemy), co oznacza być wydanym i do czego ręce ludzi są zdolne po takim wydaniu.
Odsuńmy zatem od siebie ten lęk, by Go zapytać… tylko w dialogu z Panem odkryjemy i wprowadzimy w życie równowagę. Bez fajerwerków, które trwają tylko chwile, a życie płynie dalej. Bez pogoni za sukcesem, która kończy się źle, a z podejmowaniem tego, co przychodzi w pełnym zaufaniu: i zdrowie i choroba, i bogactwo i ubóstwo, i życie długie i życie krótkie…
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl
Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ